Kredytobiorcy, którzy zadłużyli się w szwajcarskiej walucie, nie są pożałowania godnymi ryzykantami. Ich decyzja była dobra, gdy frank był tani i nadal daje się obronić, gdy pieniądz ten jest drogi - pisze zastępca redaktora naczelnego "DGP"
Ależ to jelenie, ci, którzy wzięli kredyt w szwajcarskim franku! Dali się zwieść mirażom i teraz mają za swoje. Taki ton pobrzmiewa w licznych komentarzach i opiniach publicystów czy ekspertów wygłaszanych teraz, gdy frank dzień po dniu osiąga niebotyczne poziomy. Czytamy więc historie o tych, którzy wzięli kredyt w szwajcarskiej walucie i teraz spłata spędza im sen z powiek. Trzeba było się zapożyczać w walucie, w której się zarabia – upominają komentatorzy. To było nieświadome wejście w grę na spadek franka – przypomina jeden z publicystów. A szef jednego z największych banków w Polsce dodaje: gdybym miał taki kredyt, przewalutowałbym go natychmiast na złote. Łatwo powiedzieć, trudniej spłacić kredyty, które w skrajnych wypadkach wyrażone w złotych są niemal dwa razy większe niż w momencie ich zaciągnięcia.
Czy jednak naprawdę ci, którzy zadłużyli się we frankach, okazują się pożałowania godnymi ryzykantami i naiwniakami? Czy możliwość wzrostu wartości tej waluty wykraczała poza ramy ich wyobraźni? Otóż jestem przekonany, że nie. Z kilku powodów.
Po pierwsze warto zwrócić uwagę, że jednak – mimo całego szaleństwa wartości franka – kredytobiorcy zadłużeni w tej walucie ciągle mają korzystniejszą sytuację, niż mieliby, gdyby zadłużali się na porównywalną sumę w złotych. Jest tak w zdecydowanej większości przypadków. Decyzja o kredycie we frankach była jak najbardziej racjonalną decyzją ekonomiczną i nawet w kontekście tego, co się dzieje dziś, raczej daje się ją obronić. Po prostu tak było taniej. Ludzie jakoś tak mają, że wolą tańsze od droższego.
Po drugie zadłużanie się w obcej walucie nie było ekstrawagancją służącą masowemu wejściu Polaków do krainy rozrzutności i totalnego luksusu. Nie, najczęściej służyło ono zaspokojeniu podstawowej i całkiem zrozumiałej potrzeby, jaką jest posiadanie własnego mieszkania. Potwierdzają to dane dotyczące walutowych kredytów hipotecznych – są one spłacane z wyjątkową dyscypliną. Czyli ich zaciąganie nie było fanaberią, lecz uzasadnioną decyzją.
Po trzecie skala umocnienia się franka była w zasadzie nieprzewidywalna. Nie ma racjonalnych podstaw dla tego zjawiska poza oklepanym już wyrażeniem, że inwestorzy uciekli do spokojnej przystani, jaką ich zdaniem jest Szwajcaria. Przez ostatnich kilkadziesiąt miesięcy wiele widzieliśmy na rynkach finansowych, nie można więc założyć na pewno, że frank szybko i znacząco się osłabi. Prawdopodobieństwo spadku wartości tej waluty jest jednak dalece większe od jej dalszego umacniania się przez dłuższy czas. A kredyty zostały przecież wzięte nawet na 30 lat.