Krzysztof Rybiński przyzwyczaił już wszystkich do personalnych ataków na rząd. Zwykle nie warto się do nich odnosić, jednak niektórych z nich nie sposób zbyć milczeniem, ponieważ uderzają one nie tyle w członków rządu, ile w to, jak polską politykę gospodarczą mogą postrzegać zewnętrzni obserwatorzy.
Tak jest w przypadku komentarza Krzysztofa Rybińskiego z 30 maja opublikowanego na łamach „Dziennika Gazety Prawnej”, w którym całkowicie odwrotnie przytoczył on moje słowa z ostatniej debaty sejmowej. Tym bardziej że stenogram z tego posiedzenia jest publicznie dostępny. Zarzucił mi on, że zapewniałem „posłów i telewidzów, że upadek Grecji nie wpłynie na nasze finanse publiczne”. Tymczasem mój przekaz był dokładnie odwrotny i brzmiał: „Oczywiście pozostaje ryzyko dalszych turbulencji przychodzących do Polski z zewnątrz, ze strefy euro i z Grecji. Stale monitorujemy sytuację w Grecji.” Nie zapewniałem ponadto, jak twierdzi autor, że „w 2018 roku dług publiczny Polski spadnie do 40 procent PKB”. W rzeczywistości wyznaczyłem taki cel i określiłem bardzo rygorystyczne warunki, żeby go osiągnąć.