Joseph Stiglitz pisał o szalonych latach 90. Z dzisiejszej perspektywy wyglądają one na wyjątkowo spokojny i dobry okres. Udało się zdławić inflację, wyciągając wnioski z błędów polityki monetarnej lat 70.
Gospodarka światowa, w tym amerykańska, szybko się rozwijała, nowo wyzwolone spod komunizmu kraje Europy Środkowo-Wschodniej weszły na ścieżkę szybkiego rozwoju. Chiny stały się globalnym dostawcą tanich towarów. Na tym tle pierwsza dekada XXI wieku wypada znacznie gorzej. Zaczęła się od pęknięcia bańki internetowej i chwilę później od zamachu 11 września. Ale najgorsze w gospodarce przyszło dopiero później, a dokładnie na przełomie lat 2007 i 2008, kiedy pękła bańka spekulacyjna na rynku nieruchomości, potem na rynku instrumentów pochodnych związanych z rynkiem nieruchomości. Przekonanie z lat 90., że nie ma nic prostszego niż prowadzenie optymalnej polityki monetarnej, okazało się złudne. Co więcej, stało się jasne, że to między innymi błędy w polityce pieniężnej amerykańskiego Fed były przyczyną najgłębszego kryzysu od czasów II wojny światowej.
Po tym wszystkim rozpoczynająca się obecnie dekada nie wygląda na taką, która mogłaby przynieść uspokojenie. Wchodzimy w nią z nierozwiązanym kryzysem fiskalnym w strefie euro, a także – jak widać po ostatniej rundzie bankowych stress testów – z wciąż niezakończoną sanacją europejskiego sektora bankowego. Za zbyt wysokie długi krajów peryferyjnych będzie musiał w końcu ktoś zapłacić. Zrobią to przede wszystkim banki zamożniejszych krajów europejskich, a jeśli zabraknie im kapitałów – rządy tych krajów. Do tych trudnych rozstrzygnięć dojdzie najprawdopodobniej w najbliższych miesiącach, choć nie sposób przewidzieć tempa, w jakim przywódcy europejscy będą podejmować decyzje. Nie można też zapominać o rekordowo wysokim długu publicznym Japonii i Stanów Zjednoczonych. O ile obu tym krajom nie grozi ryzyko niewypłacalności, o tyle wysoki poziom długu jest kosztowny dla gospodarki, ale także ogranicza pole manewru w okresie kolejnego spowolnienia. Zarówno Japonia, która dziś jest w szczególnie trudnej sytuacji, jak i Stany Zjednoczone będą zmuszone w perspektywie tej dekady zmierzyć się ze zbyt wysoką relacją długu do PKB.
W tle bieżących problemów nie można zapominać o fenomenie szybko rozwijającej się chińskiej gospodarki i jej dopalaczu, jakim jest zaniżony kurs juana. W dłuższym okresie utrzymanie tak niskiej wartości waluty jest niemożliwe. Wpływ na to będzie mieć nie tylko polityka pieniężna Chin, ale też szybki wzrost dochodu per capita w tym kraju. Im dłużej trwa obecny stan, tym głębsza korekta będzie musiała zostać dokonana w przyszłości. Nie wspominając o przegrzaniu na chińskim rynku nieruchomości i zmianach strukturalnych w globalnym popycie na surowce i żywność, jaki generuje tak silna dynamika wzrostu gospodarczego Chin, a także innych krajów Azji.
Obecna dekada rozpoczęła się na fali wyzwoleńczych protestów w krajach Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. W tym ruchu tak jak nigdy wcześniej kluczową rolę odegrały media i internet, dzięki czemu rewolucja przenosiła się błyskawicznie z jednego kraju do drugiego. Trudno przewidywać, jaki będzie ostateczny finał tej Wiosny Ludów. Jednak w każdym wypadku zachodzące tam zmiany będą miały wpływ na puls gospodarczy świata, głównie ze względu na znaczącą produkcję ropy i gazu w tym właśnie regionie.
Katastrofa w Japonii, a szczególnie katastrofa reaktora w Fukushimie, postawiła nowe pytanie dotyczące przyszłych źródeł energii. Świat zapewne nie zrezygnuje z energii atomowej, ale prawdopodobnie nie będzie już jej tak mocno promował jak dotychczas. Niewykluczone, że na nowo rozpocznie się dyskusja na temat emisji CO2.
To będzie wyjątkowa dekada, trudno prognozować, co się jeszcze wydarzy. Dzisiaj znów widać, jak mało wiemy o świecie i gospodarce. Stąd zapewne ten stres.