To niezły pomysł. Szybkie uchwalenie przyszłorocznego budżetu spowoduje, że politycy znerwicowani kampanią wyborczą będą mieli sporą trudność w wykonywaniu populistycznych ruchów względem finansów państwa. Oczywiście, jeżeli cała operacja się uda. Przecież przedstawiciele PSL już demonstrują swoje osłupienie tempem prac, które chce wprowadzić ich własny zresztą rząd.
Pytanie tylko, czy politykom PO starczy determinacji, by ustawę szybko skonstruować i przeprowadzić przez parlament. To, co w tej chwili wiemy o przyszłorocznym budżecie, wygląda przeciętnie – bez jakichś wielkich fajerwerków, ale i fundamentalnych zagrożeń.
Trzeba jednak pamiętać, w jakich czasach żyjemy: rozpoczynających się na ostro politycznych wyścigów, mniej lub bardziej przesadzonych wieści o drożyźnie, a z drugiej strony – konieczności oszczędzania i dostosowania się do wymogów Unii w sprawie deficytu. A założenia do budżetu zawierają kilka dziur, jak choćby podwyżki dla nauczycieli. Będą czy nie? Stanowisko rządu jest niejasne. Jeżeli będą, choć nikt tego wcześniej nie obiecywał, to co z resztą budżetówki? Czy oni również?
Teraz jeszcze, pewnie gdzieś do wakacji, jest spora szansa na twardość polityków i zwycięstwo opcji oszczędnościowej. Potem będą mięknąć w oczach, co może się marnie skończyć dla finansów publicznych. Dlatego naprawdę warto mieć ten budżet jak najszybciej.