Unia tak bardzo wyśrubowała ekologiczne normy, że sprostać im będą mogły tylko najbogatsze kraje.
Determinacja Unii w walce o czyste powietrze nad Europą jest imponująca, jednak może się ona okazać gwoździem do trumny dla polskiej gospodarki.
Bo Unia tak wyśrubowała ekologiczne normy, że sprostać im mogą tylko najbogatsze i najczystsze kraje – Niemcy, Francja czy Szwecja. Inni będą sporo dopłacać. Najwięcej do ekologicznego idealnego świata dołoży Polska, która do wytwarzania energii w ponad 90 proc. wykorzystuje nieekologiczny węgiel.
Normy mogą być jeszcze ostrzejsze, bo zielona ofensywa Unii nabiera tempa. W zeszłym tygodniu Bruksela przyjęła dokument precyzujący plan redukcji CO2 do 2050 r. Jego ostateczna wersja ma zostać przyjęta w grudniu, podczas konferencji klimatycznej w Durbanie. Jeżeli plan zostanie zaakceptowany, energetyka będzie musiała ograniczyć emisję gazów cieplarnianych aż o 93 – 99 proc.
Dla Polski to spore wyzwanie. Biznes boi się go jak ognia, bo jeżeli Unia pójdzie na całość i zamieni Europę w zieloną wyspę z krystalicznym powietrzem, nasze elektrownie będą miały kłopot. Co się stanie z wielkimi planami budowy bloków energetycznych opalanych węglem, co zrobi PGE, Enea czy Energa, które chcą wydać na nie grube miliardy?
Jak na razie zielona frakcja UE, wspierana potężnymi interesami wielkich krajów Europy, robi, co chce. Jak w tej sytuacji zachowa się polski rząd? Pewno niejednoznacznie. O tym, że w sprawach ekologii będzie kluczył, przekonali się przedsiębiorcy i pracownicy podczas posiedzenia Komisji Trójstronnej. Kiedy wydawało się, że biznes, związkowcy i rząd przyjmą wspólne, mocne stanowisko, w którym jednoznacznie zaprotestują przeciwko wprowadzeniu pakietu klimatycznego na zasadach proponowanych przez Brukselę, politycy niespodziewanie zmienili zdanie. Nie wiadomo, o co poszło, ale wygląda na to, że Warszawa chce się ustawić w roli arbitra między pomysłami Brukseli a interesami polskich pracodawców i pracowników.
Ciekawe, dokąd ta taktyka nas zaprowadzi, zwłaszcza że sprawa CO2 jest dla naszej gospodarki o wiele ważniejsza niż pakt na rzecz konkurencyjności strefy euro i problemy północnej Afryki razem wzięte.