Wygląda na to, że dzisiejszy debiut warszawskiej giełdy na swoim własnym parkiecie będzie debiutem roku. Można było się spodziewać? I tak, i nie. Tak, bo warszawska giełda to doskonale rozpoznawalna i świetnie rozwijająca się firma. Nie, gdyż inauguracja notowań GPW nie jest wcale największym tegorocznym debiutem, a drobni inwestorzy mogli jeszcze odczuwać traumę z powodu nie tak przecież dawnej ostrej bessy.
Nic z tych rzeczy. Liczby mówią same za siebie. Akcje GPW ma 323 tysiące Polaków. To aż o 70 tysięcy więcej niż przy gigantycznej emisji PZU. Zainteresowanie inwestorów instytucjonalnych było 25-krotnie wyższe niż pula oferowanych akcji. Debiut giełdy okazał się sukcesem jeszcze przed pierwszym uderzeniem w dzwon na warszawskim parkiecie.
Dzisiaj oczywiście najważniejsze będzie pytanie o zyski z inwestycji w papiery GPW. Eksperci są bardzo dobrej myśli, choć trzeba pamiętać o tym, że nawet przy dużym skoku cen inwestorzy indywidualni, którzy kupili po 25 akcji, nie będą jeszcze opływali w dostatki do końca życia. I chyba na to nie liczą. Czasy szaleństwa związanego choćby z akcjami Banku Śląskiego bezpowrotnie minęły. Warto mieć GPW w swoim portfelu, podobnie jak akcje innych perspektywicznych spółek. Właśnie: jeszcze jedną ważną zmianą jest to, że od dziś rozwój giełdy będzie twardo recenzowany przez setki tysięcy ludzi. Jej akcjonariuszy.