Państwowe agencje pochłaniają co roku miliardy złotych. Może w tym miejscu rząd powinien szukać dodatkowych pieniędzy? – trwa debata „DGP”
Trudno jednoznacznie ocenić sens utrzymywania państwowych agencji. Choć temat ten wywołuje zazwyczaj jednoznaczne reakcje, że to biurokratyczne molochy, które nic nie robią, tylko pożerają publiczne pieniądze, to jednak nie można powiedzieć, że agencje są złem samym w sobie.

Zadania agencji

Trzeba też pamiętać, że likwidacja agencji nie oznacza likwidacji zadań, które one wykonują. Można na przykład zlikwidować ZUS, ale ktoś musi zbierać składkę emerytalną, wypłacać renty. Zadania te przejąłby więc inny urząd. Podobnie jest z agencjami. Być może część kompetencji agencji jest niepotrzebna, ale wtedy rozmowa dotyczyłaby zakresu zadań finansów publicznych. Trzeba by wtedy zadać pytanie, co państwo powinno robić, a czego nie musi. W przypadku dyskusji o utrzymywaniu agencji należy jednak pytać o co innego – czy zadania, które one wykonują, powinny należeć właśnie do nich? Czy dopłaty do rolnictwa powinna rozdzielać agencja, czy może to robić ministerstwo albo wydzielona z niego agenda?
Dochodzimy w ten sposób do istoty sprawy – czy agencje są sprawnym instrumentem do wykonywania zadań, które dostały.
Kiedy agencje powstawały, chodziło o to, żeby miały większą swobodę wykonywania zadań finansowych niż instytucje państwowe finansowane wprost z budżetu. One funkcjonują w innym reżimie finansowym, nie obligują ich, tak jak ministerstwa, terminy rozliczania się z pieniędzy.
Agencja Rynku Rolnego gromadzi na przykład zapasy zbóż. Wykonując to zadanie, musi ciągle robić rotację zapasów, sprzedawać zboże i kupować nowe. Co by było, gdyby nagle została bez pieniędzy z powodu terminów budżetowych?
To, że agencje nie mają sztywnych reżimów wydatkowych, jest więc dla nich wygodne. Jednak to sprawia również, że nie działają one oszczędnie. Państwo z pewnością mogłoby zaoszczędzić, realizując ich zadania poprzez jednostki podległe ministerstwom.
Są też agencje ewidentnie niesprawne. Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych na przykład wprawdzie nie ma w nazwie słowa „agencja”, ale jest tego typu jednostką. To sztandarowy przykład niesprawnego gospodarowania pieniędzmi, przerostu administracyjnego. Inny przykład – Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Dlaczego jej oddziały terytorialne sięgają aż do powiatów?



Wspólna polityka

Mnie nie razi różnorodność form organizacyjnych, jaką są agencje. Jednak ważne jest, żeby między nimi i budżetem państwa była lepsza koordynacja pracy. Na razie dochodzi do tego, że te same zadania są finansowane z różnych źródeł. Dotyczy to szczególnie trzech agencji zajmujących się rolnictwem. Ważne, by podporządkować je wspólnej polityce działania. Gdyby jednak tak zrobić, agencje straciłyby swój urok. A chodzi przecież o to, żeby pan minister, któremu podlegają, był tam panem na włościach. Żeby nie musiał prosić o pieniądze z budżetu, kiedy ich potrzebuje, bo po to ma agencje, żeby realizowały zadania na jego zlecenie.
Kiedyś była agencja prywatyzacji. Nie miała żadnego specyficznego zadania, ale miała budżet. W większości agencji istnieje podobny podtekst. Polska Organizacja Turystyczna powstała po to, by zarządzać polskimi ośrodkami informacji turystycznej za granicą. Cała agencja do takiego zadania? Zazwyczaj kiedy powoła się agencję, potem szuka się dla niej zajęcia. Agencja Nieruchomości Rolnych zaczęła się w końcu zajmować sprawami socjalnymi w ośrodkach PGR-owskich. A miała zarządzać mieniem.

Efekt psychologiczny

Agencje pozwalają ministrom uzyskać większą elastyczność finansową. To kawałkuje finanse publiczne. Coś, co jest dochodem agencji, musi zostać tam. A budżet państwa jest napięty.
To prawda, na agencjach można sporo zaoszczędzić. Nie wiadomo jednak ile. Próbowała to policzyć minister Zyta Gilowska. Wyszło jej, że to może być 6 – 10 miliardów złotych rocznie. Jednak nie wiadomo, jak to zostało obliczone.
Moim zdaniem likwidując lub głęboko restrukturyzując agencje, nie naprawi się finansów państwa. Jednak kiedy zaczyna się oszczędzać, trzeba zacząć od siebie. To daje może większy efekt psychologiczny niż finansowy, ale to ważny argument przy przeprowadzaniu kolejnych oszczędności.