Dużo zamieszania wywołał parę dni temu raport NIK o przygotowaniach Polski do piłkarskich mistrzostw Europy w 2012 roku.
Raport krytyczny, by nie rzec dramatyczny. Według izby połowa inwestycji jest opóźniona, a jej prezes przestrzegał, że Euro 2012 może się skończyć nie zapowiadanym skokiem cywilizacyjnym, lecz wstydem.
Na dobitkę – co było jednym z poważniejszych zarzutów NIK – nikt w naszym kraju nie stworzył całościowego planu przygotowania do mistrzostw. To intrygująca konstatacja. Można się domyślać, że gdyby był plan, kraj by sobie z Euro poradził. Drogi, koleje i dworce powstawałyby na zawołanie i w terminie, jak rozumiem, zawartym w całościowym planie.
A teraz poważniej. Oczywiście to, że nie wszystkie zamierzenia inwestycyjne na Euro 2012 zostaną zrealizowane, nie jest żadnym powodem do chluby. Ale do mówienia o wstydzie i katastrofie też nie. Na pewno będziemy gotowi – co zresztą przyznaje sama NIK – z rzeczą najważniejszą, czyli stadionami. Co do reszty będzie zapewnie mniej wygodnie, może mniej schludnie, ale przecież nawet teraz jakoś przez ten kraj daje się przejechać. Nawiasem mówiąc, po raporcie NIK internet zaroił się od wspomnień kibiców z ostatnich mistrzostw w Austrii i Szwajcarii, gdzie wielogodzinne podróże wlokącymi się pociągami nie należały do rzadkości, podobnie zresztą jak trudności ze znalezieniem jakiegokolwiek miejsca do spania.
Problem w gruncie rzeczy tkwi gdzie indziej. Wbrew złowieszczym prognozom prezesa NIK Polska właśnie przeżywa jeżeli nie skok cywilizacyjny, to przynajmniej infrastrukturalny. Udało się rozpędzić budowę dróg, nawet kolej przechodzi znaczącą modernizację. Wreszcie zaczęło działać coś, co było pogrążone w marazmie przez blisko 20 lat. Ważne jest, żeby ten cały proces nie zatrzymał się w rok czy dwa po Euro, kiedy nawet opóźnione inwestycje dobrną do końca. Będziemy mieli już wówczas sporo przyzwoitych dróg, lepszą kolej, brak bodźca w postaci piłkarskich mistrzostw i... jeszcze całkiem sporo do zrobienia.
Doświadczenie zebrane podczas ostatnich kilkudziesięciu miesięcy jest bezcenne. Wreszcie urzędnicy nauczyli się względnie sprawnie prowadzić proces inwestycyjny. Nowej infrastruktury w Polsce będzie potrzeba także i po Euro – zapewne przez najbliższe kilkanaście lat. Warto, żeby rozpęd w jej budowie nie siadł. W przeciwnym wypadku NIK miałaby temat do kolejnych raportów. Tylko że tym razem ich krytyczny ton byłby uzasadniony.