W Niemczech spada bezrobocie, koncerny odnotowują znaczące zyski. To efekt programu stymulacyjnego, ale także odwagi kanclerz Merkel do ograniczania wydatków publicznych. W Polsce tymczasem gabinet Tuska zasłania się niezłym stanem gospodarki, by nic w ogóle nie ciąć. Jeśli tak dalej pójdzie, Niemcy szybko wrócą do roli gospodarczej lokomotywy Europy, my zaś z pozycji chwalonego prymusa spadniemy do ligi malkontentów.

Warto uczyć się od Niemców – to naród, który ma wiele wad, ale kiedy bierze się do zmian, przeprowadza je porządnie. Tak było podczas dekomunizacji byłej NRD, tak jest dziś podczas wychodzenia z kryzysu. Reforma armii i zmniejszenie jej liczebności o kilkadziesiąt tysięcy ludzi, ograniczenie liczby urzędników o 10 tys., zracjonalizowanie zasiłków dla bezrobotnych, uelastycznienie rynku pracy już przynoszą efekty, choć wiele z tych rozwiązań nie zostało jeszcze wprowadzonych, wystarczyły zapowiedzi.

Czy podniesienie podatku VAT o jeden procent zrobi wrażenie, na przykład na agencjach ratingowych? Raczej nie. Kryzys jest świetną okazją, by uporządkować państwo, można bowiem zdobyć poparcie społeczne do głębokich zmian. Trzeba jednak mieć odwagę i kierować się bardziej interesem państwa niż swojej partii. Tak jak Merkel.