Prosta prawda o budowie arki, znana od czasów Noego, powinna być oczywista. A nie jest: dla tych, dla których powinna. Oglądając serwisy telewizyjne, mam nieznośne poczucie deja vu – te same miejscowości zalewane wodą, płaczące dzieci, mężczyźni wynoszący na plecach dobytek. I jeszcze te kwiczące świnie na łódkach.
A nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Nie było potopu, tylko wiosenne deszcze. I jak co roku mamy dyskusję, co robić, aby zwyczajne zjawisko meteorologiczne nie oznaczało klęski. Tymczasem od czasów wielkiej powodzi w 1997 roku nie zrobiono prawie nic. W Krajowym Zarządzie Gospodarki Wodnej nie powstał ogólnopolski plan przeciwpowodziowy. Nie ma aktualnych danych o tym, w jakim stanie są wały przeciwpowodziowe, nie wiadomo więc, co powinno się remontować. Z raportu Najwyższej Izby Kontroli wynika m.in., że aktualne są dane dotyczące 5 procent wałów w Małopolsce. A właśnie w tym regionie zagrożonych podtapianiem jest 146 na 180 gmin. Jeśli władze o tym zapominają, my nie powinniśmy zapomnieć przy wyborach.