Każdy fan kina zna scenę z komedii „Kiler”, w której Iks załatwia Jurkowi 2000 kolumbijskich pesos. Misja, zdaniem Iksa, kończy się sukcesem. Zdobył w ambasadzie dwa banknoty po 1000 pesos. Ale usłyszał, że to nie 2000 pesos, ale dwa razy po g... warte 1000 pesos. Miałem taką samą minę jak Iks, gdy dowiedziałem się, że w sklepie zielarskim wolno będzie kupić tabletki witaminy C po 0,1 grama, ale rozporządzenie ministra zdrowia zakaże handlu tymi popularniejszymi, po 0,2 grama.
Oczywiście chodzi o pieniądze. Ale nie budżetu, bo ten raczej je straci, gdy upadną sklepy zielarskie. Chodzi o pieniądze branży farmaceutycznej. Chyba tylko jej lobbingiem można tłumaczyć, że resort zdrowia zajmuje się sprawami zaskakująco nieważnymi. Dlaczego witaminą C czy maścią borowinową, a nie pełną dostępnością tabletek przeciwbólowych w supermarketach czy stacjach benzynowych? Kto na istnieniu sklepów zielarskich traci, a na różnych pana-ibu-nuro-tabletkach zarabia? Wiadomo. Tyle że takich, którzy uzależnili się od tych ostatnich, w Polsce jest coraz więcej. A jakoś nie słychać było o ofiarach przedawkowania wapnia.