Jaki jest sens reklamowania np. Polskiej Grupy Energetycznej przez kosztowne sponsorowanie piłkarskiej drużyny z Bełchatowa? Nie wiem. Nie wiedzieli tego także w resortach sportu, Skarbu Państwa oraz gospodarki.
Dlatego zaproponowane przez trio ministrów ograniczenia wspierania pojedynczych klubów lub przynajmniej zwiększenie kontroli nad spółkami Skarbu Państwa, które finansują zawodowy sport, to ruch w dobrym kierunku. Polskim Berlusconim mogą być panowie Drzymała, Walter albo Klicki, pod warunkiem że mają na to ochotę. A mogą ją mieć, bo wydają własne pieniądze. W przypadku piłkarskich zapaleńców z państwowych spółek wydawane często bez należytej kontroli miliony nie mają żadnego uzasadnienia. Oby tylko prezesi energetycznych i węglowych kombinatów nie obrazili się i nie zabrali zabawek do innej piaskownicy. Bez ich pieniędzy - przekazywanych jednak całym zawodowym ligom, a nie tylko wybrańcom - polski sport może wpaść w poważne tarapaty.