W sztuce i w życiu w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz. Ale nie w polskich firmach. U nas to nie wystarczy. Otóż PKO BP, którego głównym udziałowcem jest Skarb Państwa, chce kupić parę spółek pozostałych po ledwie zipiącym amerykańskim AIG.
A PZU też chciałoby kupić kilka spółek po AIG. Gdyby do przetargu przystąpiły obie, być może łatwiej dostałyby to, czego chcą - a potem już podzieliłyby się i część bankowa trafiłaby do PKO BP, a ubezpieczeniowa do PZU. Jednak najwyraźniej obie firmy działają oddzielnie - a właściwie PKO BP działa, a PZU czeka. Zapewne przyczyną jest fakt, że jednym z udziałowców PZU jest Eureko, którego chcą się pozbyć kolejne rządy i żaden minister nie podejmie jakiejkolwiek decyzji, która mogłaby zwiększyć wartość spółki - a więc i możliwego odszkodowania. Możliwe jest jeszcze jedno rozwiązanie - że tak naprawdę opowieści o inwestycjach w spółki AIG to mydlenie oczu. Być może minister skarbu Aleksander Grad liczy, że jeśli jeszcze trochę poczeka, na rynku pojawi się oferta sprzedaży Eureko. I wtedy, dzięki kryzysowi, uda się rozwiązać trwający od lat spór z Holendrami.