W wykorzystującym ceny krańcowe modelu rynku energii elektrycznej, nawet 90 proc. udział OZE o zerowych kosztach zmiennych nie zbije spotowych cen energii elektrycznej na rynku do zera - ocenia bank inwestycyjny Goldman Sachs.

W opublikowanej w czwartek analizie bank oszacował efekt wzrostu udziału OZE w produkcji elektrycznej na europejski poziom cen spot, ustalanych w poszczególnych godzinach. Goldman Sachs ocenił, że w rynkowym modelu wykorzystującym ceny krańcowe, nawet 90 proc. penetracja OZE o zerowych kosztach paliwa nie sprowadzą cen spotowych do zera.

Analitycy wskazali, że nawet 90 proc. udział OZE w przyszłej strukturze wytwarzania w Europie, cenę krańcową będą wyznaczały źródła gazowe, lub nawet wodorowe, które będą pracować 55-60 proc. czasu. Mimo, że momentami ich udział będzie spadał do 3 proc., będą potrzebne przez większość czasu - ocenia Goldman Sachs. W związku z tym, że źródła te mają wysokie koszty zmienne, nie pozwolą one chwilowym cenom spaść do zera.

Goldman Sachs wskazuje, że dziś 90 proc. produkcji energii elektrycznej w krajach skandynawskich pochodzi ze źródeł o wysokim nakładzie kapitału i niskich kosztach operacyjnych , co przypomina nieco strukturę, projektowaną dla całej Europy na 2050 r. Tymczasem - jak wskazuje bank - odpowiednie ceny są tam na poziomie 40 euro za MWh.

Bank ocenia więc, że w 2030 r. ceny spot będą na poziomie 50 euro za MWh, czyli ok. 45 proc. poniżej dzisiejszych poziomów w szczycie. W dodatku około połowa tego spadku będzie spowodowana normalizacją cen gazu. Natomiast w 2050 r., pomimo założenia 90 proc. penetracji OZE, ceny pozostaną na poziomie 47 euro za MWh. Goldman Sachs szacuje, że przy stałych cenach paliw kopalnych, podwojenie udziału OZE zmniejszy ceny o 25 proc. Natomiast efekt ten ulegnie podwojeniu w przypadku normalizacji cen gazu - negatywny wpływ wyniesie wtedy ok. 45 proc.