- Wiele wskazuje na to, że wsparcie dla górnictwa odbędzie się na drodze decyzji indywidualnej, w oparciu o traktaty - mówi Artur Soboń wiceminister aktywów państwowych oraz pełnomocnik rządu ds. transformacji spółek energetycznych i górnictwa węglowego.
Czy ministerstwo zaczęło już rozmawiać z Komisją Europejską, choćby nieformalnie, na temat polskich pomysłów subsydiowania górnictwa?
Nieformalne sygnały do Komisji Europejskiej przekazaliśmy, natomiast oficjalne rozmowy się jeszcze nie rozpoczęły. Wstępna wersja naszej propozycji jest już praktycznie gotowa i robocze rozmowy chcielibyśmy rozpocząć w najbliższym czasie. Jednocześnie pracujemy w poszczególnych spółkach ze stroną społeczną nad dokumentami, które zapisaliśmy w porozumieniu.
Jak ma wyglądać sam mechanizm subsydiowania wydobycia? Bo to zapewne on będzie osią sporu z Komisją.
Najpierw chcielibyśmy złożyć dobrą propozycję do Komisji Europejskiej, uzyskać informację zwrotną, czy nasz sposób myślenia o pomocy publicznej jest właściwy i możliwy, i wtedy dopiero będziemy doprecyzowywać ten mechanizm i informować opinię publiczną, w jakim kierunku idziemy. Wzorem dla nas jest nieobowiązująca już, ale znana Komisji Europejskiej droga niemiecka.
Tłumaczył pan już w mediach, że taka pomoc miałaby działać jak suwak ‒ spółki górnicze miałyby otrzymywać wsparcie w momencie, gdy ich koszty wydobycia przewyższają ceny światowe, a w odwrotnej sytuacji środki miałyby trafiać do budżetu…
Mogę powiedzieć tyle, że chcielibyśmy ten mechanizm powiązać z ceną rynkową i doprecyzować konkretnymi wskaźnikami, m.in. dotyczącymi efektywności poszczególnych kopalni tak, by ten mechanizm był całkowicie obiektywny. To jest rzecz, nad którą obecnie pracujemy.
Kiedy więc spółki górnicze mogą liczyć na to wsparcie?
Wtedy, gdy ta pomoc będzie notyfikowana. Chcielibyśmy być gotowi z naszą formalną propozycją dla KE na połowę grudnia ‒ tak, jak się umówiliśmy ze stroną społeczną.
A co ze spółkami spoza PGG, czyli z JSW, Bogdanką czy z kopalniami w Tauronie? Czy oni będą uwzględnieni w porozumieniu rządu z górnikami i ich też obejmie harmonogram, zgodnie z którym ostatnią kopalnię zamkniemy w 2049 r.?
We wszystkich spółkach pracują po trzy zespoły ‒ ds. eksploatacji złóż i sprzedaży węgla, zespół społeczny zajmujący się sytuacją pracowników oraz zespół ds. likwidacji majątku po kopalniach. Tak więc wszystkie podmioty są włączone do tej umowy społecznej, przy czym jej konsekwencje będą różne. JSW zakłada, że nie będzie w ogóle wydobywać węgla energetycznego, w związku z czym nie jest zainteresowana nowym mechanizmem wsparcia.
A co z Bogdanką, która nie chciała być włączona do nowego wydzielonego tworu?
Musimy rozróżnić dwie kwestie. Jedna to mechanizm wsparcia dla likwidowanego górnictwa, druga to transformacja spółek energetycznych. Obawy ze strony związkowców i zarządów spółek takich jak Tauron Wydobycie czy Bogdanka dotyczą momentu, w którym dojdzie do transformacji Enei i Tauronu. Zespoły pracują dziś nad kwestiami wynikającymi z porozumienia, natomiast jeśli chodzi o zmiany organizacyjne, a także kapitałowe, to nad tym będziemy pracować jednocześnie w ramach strategii dotyczącej energetyki. Całkowicie rozumiem chęć zachowania odrębności organizacyjnej i decyzyjnej ze strony lubelskiego węgla. Powiem to wprost: nie ma żadnego pomysłu stworzenia jednej wielkiej grupy śląsko-lubelskiej. To byłby szkodliwy pomysł z punktu widzenia tego biznesu.
Czy atmosfery wokół zmian nie psuje to, że Solidarność wyszła z Rady Dialogu Społecznego?
Znam powody tego stanowiska „S”, ale jednocześnie na poziomie roboczym wciąż pracujemy z szefem sekcji energetyki i górnictwa. Zawiązaliśmy porozumienie z międzyzakładowym komitetem protestacyjnym na Śląsku i ze śląsko-dąbrowską „S”. Jednocześnie przewodniczący poszczególnych organizacji zakładowych są zaangażowani w prace zespołów.
A jaka jest sytuacja w górnictwie w związku z koronawirusem?
Taka jak wszędzie. Nie jest żadną tajemnicą, że w kraju mamy do czynienia z ostrym wzrostem liczby zakażeń, ale w górnictwie sytuacja nie jest najgorsza. Po poprzedniej fali w kopalniach wzrost nie jest tak duży. Choć oczywiście wielu pracowników jest na kwarantannach.
Węgla jest dużo, więc brak wydobycia nie jest problemem dla gospodarki, ale jaka jest sytuacja finansowa samej PGG? Czy spółka ma na wypłaty? Nadal przecież czeka na rozpatrzenie wniosku o 1,7 mld zł z PFR, który z kolei czeka na plan naprawczy spółki. Podobnie JSW.
Pensje w PGG są wypłacane i nie ma żadnego powodu, by w tym zakresie wywoływać jakiś niepokój. Spółka ma zawarte kontrakty z energetyką. Niezależnie od wypłaty wynagrodzeń spółki potrzebują oczywiście środków. W przypadku Jastrzębskiej Spółki Węglowej bardziej chodzi o konieczność realizacji inwestycji, ponieważ zgodnie z umową społeczną w ogóle ma nie produkować węgla energetycznego, tylko koksowy. Ten ostatni nie jest objęty planowanym wsparciem, ale przez Unię jest nadal uznawany za surowiec krytyczny. JSW ma więc szansę spokojnie prowadzić rentowną działalność przez kolejne lata, ale potrzebne są inwestycje. Spółka będzie się starała więc o obie formy wsparcia z PFR ‒ i tę częściowo umarzalną, i tę płynnościową z tytułu COVID-19. Jeśli natomiast chodzi o PGG, to zobaczymy, co jest możliwe i w jaki sposób. Rozmowy między spółkami i PFR trwają. Polski Fundusz Rozwoju musi mieć ze strony podmiotów podpisujących umowy gwarancję ich realizacji. JSW i PGG też zdają sobie z tego sprawę.
Ostatnio zaszła zmiana w Radzie Nadzorczej PGG, czy to jest preludium do zmiany zarządu?
W tej chwili kluczowymi zadaniami są opracowanie mechanizmu wsparcia, współpraca z doradcami, stroną społeczną, podmiotami, które wspierają ten proces, także z MAP. W tej chwili zarząd PGG ma więc pełne ręce roboty i ma pełen komfort, także z naszej strony, jeśli chodzi o pracę nad dokumentami przewidzianymi w porozumieniu. Również w nowym składzie rady nadzorczej będzie miał pełne wsparcie w tym zakresie.
Na ile ze zmianami w kopalniach będą zsynchronizowane zmiany w energetyce, jak tam będzie przebiegała restrukturyzacja? Jak węgiel będzie wychodził z energetyki?
Oba te procesy wymagają synergii i synchronizacji oraz informowania Brukseli. Zaczęliśmy pracę nad tego typu strategią dla spółek energetycznych i efekty będziemy chcieli pokazać pod koniec roku. Podobnie jak w przypadku umowy społecznej powstanie rodzaj rankingu kopalń, który pokaże, w których wydobycie będzie wygaszane najpierw, a w których na końcu. To samo będzie dotyczyć bloków energetycznych, które są opalane węglem. Będzie to zależeć m.in. od ich sprawności i wieku.
W Brukseli widać ambicje, żeby ścieżkę dochodzenia do celów klimatycznych uczynić jeszcze bardziej stromą. Czy to nie zdezaktualizuje naszego planu, nie wpłynie także negatywnie na ocenę pomocy publicznej?
Ale nasz plan raczej gwarantuje osiągnięcie tych celów przez Polskę, co na końcu oznacza zamknięcie wydobycia węgla energetycznego w Polsce. Publiczne wsparcie dla tego procesu daje gwarancje, że zwłaszcza efekty pierwszych lat ograniczania produkcji i odchodzenia od bloków węglowych będą wyraźne. Bez pomocy publicznej takie tempo nie byłoby możliwe, ona ma te trendy wspomóc, a nie odwrócić. Zresztą liczymy na zrozumienie Komisji, że tego typu procesy należy przeprowadzać, zachowując społeczną zgodę, a pomoc publiczna ma służyć jej wypracowaniu. Takie procesy przeprowadzano w Niemczech ze wsparciem Komisji. Mam nadzieję, że tak samo będzie u nas.
Faktycznie w Niemczech była pomoc, ale obecne reguły UE przewidują pomoc, tylko jeśli kopalnia jest likwidowana. Czy w takim razie liczymy, że Bruksela zmieni reguły?
Badamy wszystkie możliwości prawne. Na dziś wiele wskazuje na to, że to odbędzie się na drodze decyzji indywidualnej, w oparciu o traktaty. Dziś to jedyna możliwość tak szerokiego wykorzystanie publicznego wsparcia, bo faktycznie obecne reguły pomocy dotyczącej likwidacji mają węższy zakres, niż my proponujemy. Takie są nasze możliwości i mam nadzieję, że Komisja Europejska odniesie się do tego pozytywnie.
Czy po zmianach w PGNiG i w grupie Azoty można się spodziewać kolejnych roszad w innych spółkach?
Oba te przypadki są nieporównywalne. Z jednej strony mamy dość długo urzędującego prezesa Azotów, z drugiej – krótko sprawującego swoją funkcję prezesa PGNiG, ale jedyne, co łączy te przypadki, to zbliżony moment dokonania zmiany. Nie ma planów jakieś szerszej karuzeli kadrowej.
Czy jeśli chodzi o spółki odpowiedzialne za infrastrukturę krytyczną: energię, gaz, nie ma obaw, że ich działalność sparaliżuje epidemia?
Trzymamy rękę na pulsie, nie ma tego typu zagrożenia. Dlatego jesteśmy w codziennym kontakcie ze spółkami. One wdrożyły dosyć rygorystyczne regulacje, ale oczywiście nie zapobiegniemy przypadkom chorób wśród pracowników. Natomiast nie widać, by stwarzało to zagrożenie dla ciągłości ich działania.
A co z cenami prądu? Przedsiębiorstwa energochłonne obawiają się ich wzrostu także w kontekście zniesienia obliga giełdowego, co zakłada porozumienie rządowo-górnicze.
Taki kształt obliga giełdowego, w którym 100 proc. hurtowego handlu energią prowadzony jest przez Towarową Giełdę Energii, występuje tylko w Polsce. Zobaczymy, jak będzie wyglądał ostateczny projekt, nad którym pracuje Ministerstwo Klimatu, i jak będzie wyglądać ocena skutków regulacji, w której pokażemy, że te obawy są niezasadne. Jest dla nas oczywiste, że działania te mają służyć poprawie bezpieczeństwa przez ograniczenie importu energii, ale jednocześnie energia w Polsce musi być konkurencyjna. Nie mam przekonania, że obligo giełdowe tworzy istotną presję na obniżkę ceny. Projekt będzie konsultowany, rozważymy uwagi z innych resortów i instytucji.
Dopuszczacie wyjścia pośrednie, np. tylko częściowe zniesienie obliga?
Najważniejszy jest efekt, rozwiązania administracyjne muszą mu sprzyjać.
Tylko skąd założenie, że zniesienie obliga rzeczywiście zmniejszy import energii?
To są dyskusje, które abstrahują od projektu, który szykuje Ministerstwo Klimatu. Poczekajmy, co będzie w projekcie, i wtedy ocenimy. Postulat zniesienia obliga został wpisany do porozumienia, po jego uprzednim przekazaniu i uzgodnieniu na zespołach roboczych przez ministrów Sasina i Kurtykę. Teraz czas na konkretną propozycje regulacji.