Polska zamierza wypełnić zobowiązania polityki klimatycznej UE, ale jednocześnie będzie chronić swój przemysł energochłonny tak, aby nie "emigrował" za granicę z powodu wysokich cen prądu - uważa wiceminister gospodarki Maciej Kaliski.

"Zrobimy wszystko, by (przemysł - PAP) nie emigrował za granicę z powodu wysokich cen prądu, żebyśmy nie stracili dziesiątków tysięcy miejsc pracy. Zrobimy wszystko, żeby ulżyć temu przemysłowi poprzez zmniejszenie kosztów energii" - ocenił Kaliski w środę podczas konferencji poświęconej energii i energetyce, zorganizowanej przez miesięcznik "Nowy Przemysł".

Według wiceministra gospodarki, determinacja KE, by wprowadzić zmiany wynikające z polityki klimatycznej jest znaczna. Podkreślił, że z wyliczeń Międzynarodowej Agencji Energetycznej (MAE) wynika, że przeznaczając 450 mld euro rocznie Unia może obniżyć emisję CO2 o 0,4 Gt (gigaton), czyli równowartości dwutygodniowej emisji Chin.

"Jeżeli do tego programu (ograniczenia emisji - PAP) nie dołączą Chiny, Indie, Stany Zjednoczone, Brazylia i inne państwa, które konsumują dużo węglowodorów, to nie mamy szans, by zmiany klimatyczne zostały zahamowane. Z kolei nie wyobrażam sobie, by - jak zakłada UE - w 2050 r. 50 proc. energii pochodziło z morskich farm wiatrowych, bo my zabetonujemy morze" - stwierdził Kaliski.

Obecny na konferencji wiceminister skarbu Mikołaj Budzanowski podkreślił, że UE musi zmienić sposób myślenia o polityce klimatycznej, która zakłada walkę ze zmianami klimatu w oderwaniu od oczekiwań europejskich konsumentów, którzy chcą płacić niskie rachunki za energię. "Polityka klimatyczna powinna służyć przede wszystkim modernizacji sektora energetycznego, być narzędziem do tego. To powinien być cel nadrzędny" - ocenił.

"Rynek gazu jest problemem całej Europy"

Zdaniem Budzanowskiego, odpowiedzią Polski na założenia polityki klimatycznej powinny być nie wizje, ale konkretne działania. W jego ocenie, priorytetem tej polityki musi być rynek gazu, bo zastąpienie innych surowców gazem oznacza szybkie ograniczenie emisji.

"Rynek gazu jest problemem całej Europy. W 2011 r. cała UE zapłaci za importowany gaz ponad 140 mld dolarów. Taka kwota zostanie wytransferowana z Unii do głównych dostawców gazu i te pieniądze są wyprowadzane w dobie kryzysu finansowego. Nie ma na to zgody ze strony europejczyków i nie powinno na to być zgody ze strony poszczególnych krajów członkowskich, jak i również KE" - mówił wiceminister skarbu.

Podkreślił też, że w ostatnich latach wydobycie gazu w UE maleje, a jego konsumpcja rośnie. Dlatego, jego zdaniem, w celu rozwiązania tego problemu konieczne są inwestycje w sieć gazową, zwiększenie własnego wydobycia gazu i deregulacja rynku. Budzanowski zapewnił, że Polska realizuje już te cele. Prowadzimy wielki program inwestycyjny i rozbudowujemy sieć gazociągów, a w kontekście własnego wydobycia mamy w perspektywie kilku lat eksploatację gazu niekonwencjonalnego - mówił.

W jego opinii, problemem jest też deregulacja rynku. "Z jednej strony KE ma (...) plan deregulacji do 2014 r., a z drugiej brak jednoznacznego poparcia Komisji dla poszczególnych elementów tego planu. Już w pół roku po przyjęciu tego planu poszczególne państwa wątpią w jego wykonalność" - wyjaśnił. Ocenił, że zrealizowanie tego planu w terminie jest możliwe, ale przy jednoznacznym i silnym wsparciu KE.