Pogorszenie warunków działania ekologicznych elektrowni to kłopoty najpierw dla ich właścicieli, a później także instytucji udzielających pożyczek.
Niedawne uchwalenie przez Sejm tzw. ustawy odległościowej – ograniczającej możliwości rozwoju energetyki wiatrowej – z punktu widzenia Banku Ochrony Środowiska nastąpiło w złym momencie. Bank jest właśnie w trakcie emisji akcji wartych 400 mln zł, która ma mu pomóc wyjść na prostą. BOŚ stara się w nadzorze finansowym o akceptację planu naprawczego. Nowe przepisy, zmniejszające opłacalność projektów wiatrowych, nie pomogą jednak w uzdrowieniu banku. „Przyjęcie ustawy w proponowanym kształcie może radykalnie ograniczyć realizację nowych projektów (ograniczenie możliwości lokalizacyjnych) oraz doprowadzić do istotnych trudności istniejących elektrowni wiatrowych (wzrost obciążeń finansowych związanych z podatkiem od nieruchomości i opłatą na rzecz UDT około dwu-, trzykrotnie w stosunku do obecnego poziomu). Mogłoby to mieć negatywny wpływ na wyniki finansowe BOŚ” – informował bank w opublikowanym w marcu raporcie rocznym. Wtedy jeszcze mowa była tylko o projekcie ustawy.
Bank próbował interweniować również w trakcie prac nad nowymi przepisami. „Zaproponowane rozwiązania stwarzają zagrożenie upadku wielu projektów, w tym w pierwszej kolejności inwestycji mniejszych, należących do polskich inwestorów z segmentu MSP, stwarzając równocześnie istotne zagrożenie dla Banku Ochrony Środowiska, jak również nie pozostając bez wpływu na bezpieczeństwo środków NFOŚiGW” – napisał pod koniec maja Stanisław Kluza, p.o. prezes BOŚ w piśmie do marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego. Senat nie wprowadził w przepisach żadnych zmian.
– Skala kredytowania energetyki wiatrowej to ok. 13 mld zł. Nie sądzę, żeby stwarzało to realne zagrożenie dla sektora bankowego, ale w przypadku niektórych banków zaangażowanie jest mocno zauważalne – przyznaje Wojciech Cetnarski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
BOŚ tylko w ubiegłym roku udzielił kredytów na energetykę wiatrową o wartości co najmniej miliarda złotych. – Jest jeszcze za wcześnie na określenie realnego wpływu nowych zapisów na ten sektor w perspektywie długofalowej. Według wstępnych analiz nie widzimy zagrożenia dla kondycji finansowej banku – informuje Piotr Lemberg, rzecznik BOŚ.
Nie jest to jedyna instytucja zaangażowana w ten segment energetyki, ale z racji dotychczasowej strategii ten państwowy bank (większościowym właścicielem jest Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej) jest najbardziej narażony na negatywne konsekwencje wejścia w życie nowych przepisów.
Problemem dla istniejących instalacji (i kredytujących je instytucji) jest modyfikacja sposobu określania podstawy objęcia ich podatkiem od nieruchomości. Dotąd dotyczył on tylko części budowlanej. W myśl nowych przepisów podatek trzeba będzie płacić również od elementów siłowni – w tym wiatraków. Teoretycznie gminy, które ustalają wysokość daniny, będą mogły pójść na rękę właścicielom instalacji. Ludzie z branży wiatrakowej raczej na to nie liczą.
Według Wojciecha Cetnarskiego, jeśli gminy zdecydują się podnieść stawki podatku, a silny wiatr będzie sprzyjał właścicielom instalacji, większość z nich i tak będzie miała kłopoty. Jeśli pogoda okaże się dla nich niekorzystna, tzn. będzie wiało słabiej, w tarapaty wpadną wszyscy.
W energetykę wiatrową w Polsce jest zaangażowany m.in. Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju. Dotychczas wydał on niemal 3 mld zł na finansowanie u nas energetyki odnawialnej, z czego zdecydowana większość dotyczy instalacji wiatrowych. „Spodziewamy się, że nowe regulacje będą miały widoczny wpływ na decyzje w sprawie nowych inwestycji i rodzajów technologii wykorzystywanych w przyszłych projektach dotyczących energetyki ze źródeł odnawialnych. Dodatkowo obawiamy się, czy to nie spowoduje spowolnienia tempa, w którym Polska będzie zmieniać swój miks energetyczny i odchodzić od węgla” – przekazało nam biuro prasowe EBOiR.
– Na skutek działań politycznych naruszono dwa elementy opłacalności projektów wiatrowych. Wiele z nich straciło rentowność wskutek spadku cen zielonych certyfikatów do ok. 70 zł. Jeśli ten stan miałby się utrzymać dłużej, np. do końca tego roku, stracą płynność. Do tego dochodzi wprowadzony ostatnio przez Sejm w ustawie odległościowej chaos, jeśli chodzi o wymiar podatku od nieruchomości w projektach wiatrowych. To uderzy szczególnie w najsłabszych uczestników tego rynku: małe firmy rodzinne stworzone do zarządzania jednym, dwoma wiatrakami – uważa Cetnarski.
Nieoficjalnie wiadomo, że przedstawiciele sektora bankowego starali się przekonać resort energii do wyeliminowania przepisów, które mogą zaszkodzić właścicielom wiatraków i ich kredytodawcom. Skoro to się nie udało, w grę mogą wchodzić dokapitalizowanie projektów przez ich udziałowców bądź restrukturyzacja kredytów.