Minęły dwa miesiące od wstrzymania budowy Nord Stream 2, jednak Rosjanie wciąż nie informują oficjalnie, jak zamierzają dokończyć gazociąg. Ostatnie sygnały wskazują na powrót do koncepcji wykorzystania statku „Akadiemik Czerskij”. Część pytań pozostaje jednak bez odpowiedzi.

psav zdjęcie główne

Potrzeba było kilku tygodni, by Rosjanie i Niemcy przyjęli jedną, spójną linię narracyjną: NS2 ma zostać oddany do użytku pod koniec 2020 r. lub najpóźniej w pierwszym kwartale 2021 r. Sęk w tym, że na razie promotorzy inwestycji nie precyzują, w jaki sposób ma zostać dobudowana brakująca część gazociągu. Uprzedni wykonawca oraz inne globalne spółki z branży nie podejmą się ewentualnego zlecenia ze względu na amerykańskie sankcje.
Z rosyjskich wypowiedzi wynikałoby, że rozważanych jest kilka opcji. Możliwe jednak, że zapadła już ostateczna decyzja o wykorzystaniu „Akadiemika Czerskiego”, specjalistycznego statku zakupionego przez Rosjan przed kilkoma laty. Jeśli tak, to czy nowo ustalony deadline dla oddania NS2 – przełom lat 2020–2021 – może zostać dotrzymany?

Pływająca zagadka

„Akadiemik” to statek-zagadka. Jego historia sięga lat 2000., kiedy pierwotny właściciel – nieistniejące już nigeryjskie przedsiębiorstwo Sea Trucks Global – podjął decyzję o budowie nowej jednostki do układania rur. Inwestycja przeciągała się jednak o kolejne lata, a z czasem Nigeryjczycy zbankrutowali. Jeszcze przed likwidacją Sea Trucks Global, wiosną 2015 r., nieukończony statek został sprzedany Rosjanom. Od tego momentu „Akadiemik Czerskij” był niemal bez przerwy przebudowywany i doposażany, cumując przez większość czasu w portach dalekowschodnich.
Z kolei 5 lutego Gazprom Fłot (spółka córka Gazpromu) rozstrzygnął kolejny przetarg na modernizację „Akadiemika”. Rzecz jest przy tym interesująca: dalsze prace na statku miały potrwać nawet 12 miesięcy, co teoretycznie powinno wykluczać jego wykorzystanie przy NS2. Zwłaszcza że specyfikacja rzeczonego przetargu została przygotowana pod kątem zagospodarowania złóż gazowych u wybrzeży Sachalinu, a nie dostosowania statku do budowy NS2 (chodzi m.in. o inną średnicę rur), co sugerowało, że jednostka nie popłynie na Bałtyk.
Mimo planowanej modernizacji po kilku dniach od rozstrzygnięcia przetargu „Akadiemik” wypłynął z portu w Nachodce na Dalekim Wschodzie, gdzie miał być przebudowywany, i został skierowany do Singapuru. To jeszcze samo w sobie nie musiało o niczym świadczyć (w Singapurze znajduje się macierzysta stocznia „Akadiemika”), gdyby nie fakt, że Rosjanie zaczęli też zamawiać pomniejsze urządzenia dla niego z dostawą do portu w Kaliningradzie lub Petersburgu.
W poniedziałek 24 lutego statek obrał kurs na Sri Lankę, tym samym znów przybliżając się do Europy. Gdyby Rosjanie nie planowali po drodze dłuższych cumowań w portach, możemy przyjąć, że „Akadiemik” dotrze na Bałtyk w okolicach kwietnia. Teoretycznie pozwalałoby to oddać gazociąg na przełomie 2020 i 2021 r. Nie jest jednak jasne, czy statek na pewno jest odpowiednio przygotowany do budowy NS2. Kto wie, czy Rosjanie nie będą musieli jeszcze dodatkowo doposażyć jednostkę lub dalej ją modernizować. To generowałoby dalsze opóźnienia i stawiałoby pod znakiem zapytania deklarowany dziś termin.

Co jeśli nie „Akadiemik”?

Dopóki Rosjanie nie poinformują oficjalnie o decyzjach w sprawie budowy NS2, zasadne pozostaje pytanie, jakimi alternatywami dysponuje Gazprom. Czy Rosjanie mają w ogóle więcej możliwości poza skorzystaniem z „Akadiemika Czerskiego”? Teoretycznie tak. Po pierwsze, spółka Nord Stream 2 AG może starać się o zgodę Duńskiej Agencji Energii na to, by użyć statków bez systemu pozycjonowania dynamicznego (takiego napędu wymagają duńskie pozwolenia dla NS2).
To dawałoby Rosjanom możliwość wykorzystania posiadanych przez nich barek do układania rur, z których jedna od wielu miesięcy cumuje bezczynnie w niemieckim Mukran. Mimo to jednostki te mogą nie być w ogóle w stanie skutecznie dokończyć budowy NS2. Na pewno miałyby z tym duży problem przy załamaniach pogody. Co więcej, Duńczycy mogą też zażądać dodatkowych konsultacji, zanim podejmą decyzję o modyfikacji warunków pozwolenia na budowę, co zabierałoby Rosjanom kolejne, cenne dla nich miesiące.
Drugą, najmniej zbadaną opcją, jest wykorzystanie przez spółkę Nord Stream 2 AG statku nierosyjskiego. Jednostka taka musiałaby jednak posiadać system pozycjonowania dynamicznego, być technicznie sprawna oraz dostępna od ręki, a co więcej – musiałaby należeć do podmiotu nieobawiającego się amerykańskich sankcji. W rezultacie nie wiadomo, czy jakikolwiek statek spełniałby wszystkie te kryteria.
Możliwe, że odpowiednią jednostką dysponowaliby Chińczycy, którzy przyszli Rosji już z tego typu pomocą przy okazji budowy mostu elektroenergetycznego na anektowany Krym. Nie wydaje się jednak, by Pekin (skądinąd raczej pochłonięty kwestią koronawirusa niż polityką energetyczną Rosji) miał mieć interes w ratowaniu NS2, gdyż to osłabiałoby jego pozycję w negocjacjach handlowych ze Stanami Zjednoczonymi.

Czy Amerykanie uderzą po raz drugi?

Niepewność wokół budowy NS2 wzmagają dodatkowo plotki i spekulacje. I nie chodzi tylko o rosyjską propagandę, która regularnie informuje o kolejnych terminach wznowienia prac konstrukcyjnych, bazując na niemożliwych do zweryfikowania danych, ale także o publikację uznanego niemieckiego dziennika „Handelsblatt”. Niemcy podali, że według ich źródeł w amerykańskiej dyplomacji Kongres USA miałby już w lutym albo marcu wdrożyć dalsze sankcje, tym razem przeciwko spółkom finansującym gazociąg oraz ewentualnym przyszłym odbiorcom gazu przesyłanego przez NS2.
Mimo to do dzisiaj Kongres nie rozpoczął prac nad jakimkolwiek nowym projektem legislacyjnym, zaś sami senatorzy wskazują na prezydencką administrację jako organ mogący podejmować dalsze działania w sprawie gazociągu. Co więcej, nie wydaje się, by ustawa przewidująca sankcje na największe europejskie koncerny, a takimi są inwestorzy i potencjalni odbiorcy gazu z NS2, mogła ekspresowo przejść przez amerykański parlament.
Należy pamiętać, z jak ogromnymi trudnościami udało się w zeszłym roku przyjąć obowiązujące dziś restrykcje dla samych statków układających rury. Zapisy uchwalono dopiero rzutem na taśmę, przemycając je w treści budżetu obronnego na 2020 r. Gdyby Amerykanie mieli przyjmować kolejne sankcje, musiałoby to być ponownie uderzenie punktowe, np. w towarzystwa certyfikujące statki i gazociągi. Stosowne prace Kongres powinien rozpocząć już teraz, by zdążyć przed oddaniem NS2.

Kolejny etap: batalia prawna

Odchodząc od tematu budowy gazociągu, odrębnym problemem dla Rosjan pozostaje znowelizowana dyrektywa gazowa UE, która przenosi unijne regulacje na mające dopiero powstać rurociągi importowe. Zgodnie z jej treścią NS2 może zostać zwolniony z unijnych wymogów (m.in. kwestie rozdziału własnościowego i dostępu stron trzecich do przepustowości) w ramach prostszej ścieżki administracyjnej, jednak wymagałoby to uznania gazociągu za ukończony na dzień 23 maja 2019 r. Decyzję w sprawie niemiecki regulator musi podjąć do 24 maja 2020 r.
Choć nawet na gruncie zwyczajnej logiki może wydawać się to karkołomnym zadaniem, nie sposób wykluczyć, że Niemcy istotnie uznają NS2 za od roku ukończony. Nawet jeśli tak się stanie, to decyzja ta będzie kontestowana i zaskarżana przez szereg podmiotów, w tym Polskę. Batalia prawna zajmie jednak lata, a jej rezultat nie musi być wcale dla NS2 korzystny. Na razie jednak głównym problemem Rosjan pozostaje samo dobudowanie brakujących odcinków. Spory regulacyjne z pełną mocą wybuchną dopiero później.