Nowelizacja budżetu na 2009 rok może okazać się konieczna - twierdzą eksperci. Wpływy z podatku dochodowego od osób fizycznych będą niższe od przewidywanych w ustawie. Rząd będzie musiał wydać więcej, niż zakładano, na obsługę długu publicznego.
Ekonomiści są pewni: rząd jest zdecydowany zakończyć prace nad budżetem w wymaganym terminie, mimo że przyjęta ostatnio autopoprawka raczej nie zapewnia pełnej realizacji ustawy. Może więc dojść do nowelizacji budżetu, co dopuszcza samo Ministerstwo Finansów.
Wątpliwości budzą planowane wpływy z PIT. Plan sporządzono przy założeniu wzrostu funduszu wynagrodzeń o 5,6 proc. i zatrudnienia w przedsiębiorstwach o 3 proc.
- Wpływy z podatku dochodowego od osób fizycznych będą niższe, niż zaplanowano, bo sytuacja na rynku pracy zacznie zmierzać w niekorzystnym kierunku. Co do CIT, to raczej zareaguje on z opóźnieniem. Pod znakiem zapytania stoją wpływy z VAT, bo może spaść import - ocenia Przemysław Kwiecień, analityk X-Trade Brokers.
Jednak nawet poprawiony w tym tygodniu przez rząd plan wpływów z akcyzy też może nie zostać zrealizowany. Wyższym podatkiem ma zostać obłożony m.in. wysokoprocentowy alkohol. Producenci zwracają uwagę, że to może oznaczać wzrost cen.
- To oznacza tylko jedno: spadek obrotów. Przerabialiśmy to już kilka lat temu, kiedy MF podwyższyło akcyzę o 3,4 proc., a potem legalna sprzedaż spadła o 10 proc., a wpływy do budżetu zamiast wzrosnąć o 300 mln, spadły o ponad 130 mln zł. Cel całej tej operacji jest szczytny, ale obawiam się, że rząd strzela sobie samobója. Wyższych wpływów może nie mieć, za to zaszkodzi legalnym producentom - mówi Leszek Wiwała, prezes Polskiego Przemysłu Spirytusowego, organizacji zrzeszającej producentów alkoholi.
Rząd może stanąć więc przed dylematem: ciąć wydatki proporcjonalnie do spadku dochodów czy też zwiększyć deficyt. Jeśli podtrzyma swoje priorytety (m.in. wzrost nakładów na naukę i inwestycje infrastrukturalne), to pole do szukania oszczędności znacznie się zawęzi. Co gorsza, niektóre kategorie wydatków - i to sztywnych - mogą wzrosnąć ponad bieżący plan. Chodzi np. o koszty obsługi długu zagranicznego. Mają one wynosić 6,18 mld zł, jednak na starcie prac budżetowych rząd zakładał, że euro w 2009 roku będzie kosztowało 3,35 zł, zaś dolar 2,21 zł.
Gdyby rząd zdecydował się na zwiększenie deficytu, wówczas z pewnością będzie musiał zmodyfikować swoje plany dotyczące tzw. potrzeb pożyczkowych netto, czyli nowych emisji papierów skarbowych. Na razie ocenia, że te potrzeby to niespełna 39,1 mld zł.
- Nie dokonywaliśmy korekt, jeśli chodzi o potrzeby pożyczkowe budżetu w 2009 roku. Poziom deficytu nie uległ zmianie, a kwota planowanych wpływów z prywatyzacji w przyszłym roku została potwierdzona przez Ministerstwo Skarbu. Zostawiamy sobie jednocześnie możliwość zmiany samej struktury finansowania tych potrzeb. Będziemy elastycznie reagować w zależności od rozwoju sytuacji - deklaruje jednak Piotr Marczak, dyrektor Departamentu Długu Publicznego MF.
Jednak nawet bez korygowania wielkości deficytu plan finansowania być może trzeba będzie zmienić, bo deklarowane przez Ministerstwo Skarbu wpływy z prywatyzacji w przyszłym roku to 12 mld zł. To rekordowo dużo, jeśli porównamy to do wyników prywatyzacyjnych z ostatnich lat.
- Trudno w tej chwili powiedzieć, ile wyniosą wpływy z prywatyzacji w 2009 roku, ale sądząc po stanie koniunktury, trudno będzie prywatyzować. Być może sytuacja się zmieni na lepsze, ale to raczej na przełomie 2009 i 2010 roku - mówi Grzegorz Ogonek, ekonomista ING BSK.
Ekonomiści dodają, że taktyka rządu polegająca na wprowadzeniu niewielkich zmian na tym etapie prac jest dobra, bo Ministerstwo Finansów - podobnie jak niezależni analitycy - nie jest w stanie przewidywać obecnie kondycji gospodarki za trzy, cztery miesiące.
OPINIA
STANISŁAW GOMUŁKA
były wiceminister finansów, ekspert BCC
Nowelizacja budżetu zapewne nastąpi, a kiedy - to już jest uzależnione od informacji, jakie Ministerstwo Finansów będzie pozyskiwać w ciągu roku. Do końca marca resort powinien znać już wyniki budżetu centralnego i całego sektora finansów publicznych. Jeśli zaś chodzi o lepszą ocenę sytuacji budżetu w przyszłym roku, to będzie można ją poczynić dopiero pod koniec II kwartału. I wtedy byłby czas na korektę.
Jaka będzie jej skala? To może być 15 mld zł. Pytanie, na jaki wariant zdecyduje się rząd. Czy będzie ciął wydatki, czy może zdecyduje się na zwiększenie deficytu. Prawdopodobnie wybierze jakiś wariant pośredni. Nie oznacza to jednak, że nasze plany dotyczące wejścia do strefy euro byłyby zagrożone. Kluczowy jest rok 2010, to wtedy musimy spełniać kryteria konwergencji, jeśli chcemy przyjąć wspólną europejską walutę w 2012 roku. Problemem byłoby więc utrzymywanie się spowolnienia gospodarczego w ciągu dwóch najbliższych lat.
Zagrożone pozycje w budżecie / DGP