W 2017 r. wyniki mogą być wyjątkowo słabe. To zmusi finansistów do szukania dodatkowych dochodów. Za depozyty pewnie będą płacić mniej
– Przyszły rok to będzie chwila prawdy dla sektora bankowego – zapowiada Cezary Stypułkowski, prezes mBanku. A eksperci firmy doradczej Deloitte szacują, że w porównaniu z rokiem bieżącym zysk netto działających w Polsce banków skurczy się o ponad połowę, do 6,4 mld zł.
W największym stopniu wpłynie na to możliwość uchwalenia ustawy spreadowej. Szacunki kosztów wejścia w życie tych przepisów są zróżnicowane. Autorzy projektu z Kancelarii Prezydenta szacowali, że banki zapłacą nie więcej niż 4 mld zł. Komisja Nadzoru Finansowego na podstawie ankiety wśród banków oceniła, że może to być ponad 9 mld zł. Oznacza to, że wynik netto sektora pogorszy się o mniej więcej 7,5 mld zł.
Do tego dochodzi wzrost obciążeń związanych z podatkiem bankowym – w 2017 r. będzie on obowiązywał już przez 12 miesięcy, a nie 11, jak w roku bieżącym. Koszty dla sektora mogą być też wyższe ze względu na to, że wzrośnie skala działania banków, a więc i podstawa naliczania podatku. Poza tym banki nie wykażą 1,6 mld zł jednorazowego zysku, jaki mają w tym roku za sprawą sprzedaży swoich udziałów w organizacji kartowej Visa Europe na rzecz Visa International.
Negatywnych czynników może być jednak więcej.
Christoph Heins, wiceprezes mBanku, zwraca uwagę na konsekwencje obowiązującej od początku tego roku ustawy restrukturyzacyjnej. Rosnące zainteresowanie firm korzystaniem z tego rozwiązania dla banków oznacza wyższe odpisy. Efekt: w mBanku tzw. koszty ryzyka już w III kw. tego roku wyniosły niemal 140 mln zł. Zysk netto w tym okresie to 231 mln. Był o 28 proc. mniejszy niż rok wcześniej.
Cezary Stypułkowski wskazuje też spowolnienie wzrostu gospodarczego, z jakim mamy obecnie do czynienia. Jest ono związane ze spadkiem inwestycji. Dla banków to niekorzystne, bo oznacza mniejszy popyt na kredyty.
Gdzie w takim razie instytucje finansowe będą starały się szukać dochodów?
Jednym ze źródeł będzie marża odsetkowa – różnica między odsetkami płaconymi przez banki deponentom i posiadaczom ich papierów dłużnych a oprocentowaniem kredytów czy obligacji. – W perspektywie kilku kwartałów banki będą zalewane depozytami, popyt na kredyty będzie słabszy. Należy się więc spodziewać, że z punktu widzenia banków koszt pozyskania pieniądza będzie spadał – uważa Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista mBanku.
Według Deloitte nasz rynek będzie w najbliższych latach jedynym w regionie, gdzie marża odsetkowa pójdzie w górę. Zmiany następować będą głównie w przyszłym roku. – W Polsce dynamika rynku kredytowego słabnie, w innych krajach przyśpiesza. Banki nie muszą się bić o depozyty i kredyty. Teraz to one mogą przebierać wśród klientów. A rentowność osiągnęła dno i trzeba ją odbudowywać. Jeśli nie poprzez wolumeny, czyli wzrost skali działania, to ceną – uważa Grzegorz Cimochowski, lider środkowoeuropejskiego działu doradztwa strategicznego dla instytucji finansowych w Deloitte.
Banki starają się to już robić. Ich działania nie muszą jednak oznaczać np. obniżek oprocentowania lokat terminowych (choć nie brak i takich przykładów). Bank Zachodni WBK, który poinformował wczoraj o 480 mln zł zysku w III kw. (to o 9 proc. mniej niż rok wcześniej), w ciągu roku poprawił marżę odsetkową z 3,57 pkt proc. do 3,73 pkt. W podobnym stopniu przyczyniły się do tego zarówno kredyty, jak i depozyty. Ale obyło się bez zmian oprocentowania. Bank sprzedał więcej wyżej oprocentowanych kredytów konsumpcyjnych czy umów leasingu. W depozytach sami klienci rezygnowali z lokat terminowych, a pieniądze wolą trzymać na nieoprocentowanych rachunkach bieżących albo na kontach oszczędnościowych.
Według Eamonna Crowleya, członka zarządu BZ WBK, banki mają szanse na osiągnięcie w przyszłym roku dochodów z bieżącej działalności wyższych od tegorocznych. Ale nie musi to oznaczać, że wzrost będzie tak duży jak tegoroczny jednorazowy zysk dzięki Visie.