W kwestii daniny od przedsiębiorców najwyższy czas na dobrą zmianę. Chodzi o zmianę na taki podatek, który prawidłowo spełni swoją funkcję i przede wszystkim będzie akceptowalny, a także sprawiedliwy, czyli nie będzie negatywnie różnicował podmiotów.
O ile cytologia to nauka o budowie komórek, o tyle roboczo nazwana „CITologią” nauka o funkcjonującym u nas podatku od przedsiębiorców, to niestety raczej nauczka, ciągle jednak, o destrukcji. W praktyce funkcjonowania w Polsce CIT znajdujemy dziś niestety bardzo wyraźne i istotne absurdy, zresztą nie tylko w Polsce. Wskazują one nie tylko na właściwie już archaiczny charakter tej daniny, ale co gorsza, na jej negatywną rolę w procesie konfliktowania społeczeństwa, a w szczególności państwa z przedsiębiorcą.
Dysfunkcja systemu
Według dostępnych danych do płacenia podatku dochodowego od osób prawnych zobowiązanych jest w Polsce nieco ponad 430 tys. podmiotów gospodarczych (w 2014 r.). Wielkość wpływów do budżetu państwa z tytułu CIT to rocznie ok. 30 mld zł. Aż 90 proc. tej sumy pochodzi od wpłat zaledwie 2,1 proc. podatników zobowiązanych do uiszczania tej daniny. Tym samym prawie 98 proc. podatników w zasadzie nie płaci CIT, bo zapewnia łącznie ledwie jedną dziesiątą część podatkowych wpływów z tytułu CIT. Do tego dołóżmy jeszcze (szacunkowo) koszty obsługi podatków od działalności gospodarczej (CIT, VAT): na poziomie ok. 2,6 mld zł po stronie państwa (tylko wynagrodzenia 32 tys. urzędników skarbowych) oraz koszty przedsiębiorców ponoszone na obsługę prawno-podatkową – na poziomie rocznym ponad 45 mld zł.
Same te liczby sugerują już nie tylko dysfunkcyjny charakter CIT, ale też jego wręcz chorobliwą i niebezpieczną naturę. Niebezpieczną, ponieważ konfliktującą społeczeństwo i tak naprawdę niszczącą rozwój gospodarczy. Państwo bowiem, chcąc zwiększyć poziom wpływów podatkowych od przedsiębiorców, tworzy aparat urzędniczy, który dowodzi, że przedsiębiorstwo ma mniejsze koszty i większe zyski. W tym samym momencie przedsiębiorcy starają się udowodnić coś dokładnie odwrotnego. Tyle tylko, że to wcale nie jest wesoła i niegroźna zabawa w ciuciubabkę. Obniżając swoje zyski w celu uniknięcia podatkowej dolegliwości, przedsiębiorcy działają w efekcie na swoją i naszej wspólnoty szkodę. Obniżanie zysków to przecież równolegle obniżanie zdolności kredytowej i wartości przedsiębiorstwa. Wówczas występuje konieczność prowadzenia „podwójnej” sprawozdawczości.
Jeśli do tej powyższej listy absurdów dodamy także skomplikowanie przepisów, wszystkie prawne niejasności związane z CIT oraz wydawane w dziesiątkach tysięcy indywidualne interpretacje podatkowe, to mamy już niemal kompletny obraz marnotrawienia energii i talentów po obu stronach szkodliwego i sztucznego konfliktu. W zasadzie to piekło Polak Polakowi czyni!
Uwolnić przedsiębiorców!
W kwestii daniny od przedsiębiorców najwyższy czas na dobrą zmianę. Chodzi o zmianę na taki podatek, który prawidłowo spełni swoją funkcję i przede wszystkim będzie akceptowalny, a także sprawiedliwy, czyli nie będzie negatywnie różnicował podmiotów. Jeśli reforma podatkowa ma w efekcie uwolnić przedsiębiorczość i zwiększyć poziom inwestycji, należy ją oprzeć na kilku zasadniczych filarach. Po pierwsze, takowy podatek powinien być oderwany od kosztów, one powinny pozostawać w wyłącznej gestii przedsiębiorcy. Eliminujemy w ten sposób sztuczne kreowanie luksusowej konsumpcji i innych kosztów oraz konieczność drogiej i skomplikowanej ewidencji cen transferowych. Zredukujemy w ten sposób opresyjność relacji państwa wobec przedsiębiorcy. Po drugie, system podatkowy powinien służyć przede wszystkim celom fiskalnym, a nie regulacyjnym, w sensie redystrybucji dochodów lub stymulowania poszczególnych obszarów. To nie ulgi, wyłączenia, zawieszenia czy domiary mają wspomagać rozwój polskiej przedsiębiorczości. Ona potrzebuje dziś konkretnych programów wsparcia, stabilnych i wieloletnich zamówień państwowych, dotacji celowych i właściwego systemu zamówień publicznych. Po trzecie, system podatkowy powinien być prosty, sprowadzony do „jednego przelewu”, to państwo powinno odpowiadać za zasilanie swoich agend, a nie firmy. Po czwarte, system powinien zwiększyć przewidywalność przychodów budżetowych. Wyrażam na zakończenie ogromną nadzieję, że obserwowana otwartość obecnej władzy na głos przedsiębiorców znajdzie szybko wyraz w faktycznej dobrej zmianie w sferze podatków. Ostatnio zrealizowane obniżenie CIT z 19 proc. do 15 proc. niewiele wnosi (kwota około 270 mln zł), bo przedsiębiorstwa (w liczbie ponad 400 tys., których ta zmiana dotyczy) raczej i tak tej daniny nie płaciły, a koszty jej obsługi pozostawiono na niezmienionym poziomie. Zatem dobra zmiana w tej materii jeszcze przed nami.
Same liczby sugerują już nie tylko dysfunkcyjny charakter CIT, ale też jego wręcz chorobliwą i niebezpieczną naturę. Niebezpieczną, ponieważ konfliktującą społeczeństwo i tak naprawdę niszczącą rozwój gospodarczy