Australijczycy przejmują nieczynną śląską kopalnię, którą chcą reaktywować. Z kolei szykowany do zamknięcia zakład Makoszowy nie chce udziałowca.
Australijska spółka Prairie Mining, która chce budować kopalnię Jan Karski w sąsiedztwie Bogdanki na Lubelszczyźnie, ogłosiła, że przejmuje spółkę NWR Karbonia – właściciela koncesji nieczynnej kopalni Dębieńsko. Australijczycy poinformowali, że na przejęcie Dębieńska przeznaczą maksymalnie 2 mln euro, które trafią do obligatariuszy znajdującego się w trudnej sytuacji finansowej NWR, 100-proc. akcjonariusza NWR Karbonia. NWR to także właściciel czeskich kopalń OKD będących w trudnej sytuacji finansowej, które mają być zlikwidowane do 2023 r.
– Dębieńsko jest jednym z ostatnich w Europie tak atrakcyjnych i znaczących projektów posiadających zasoby węgla koksującego typu 35. Umożliwia on Prairie wejście w segment rynku węgla koksującego, uzupełniając ofertę produktową spółki – mówi Ben Stoikovich, prezes Prairie Mining Limited.
NWR zakładał reaktywowanie nieczynnej kopalni, lecz inwestycja zakończyła się na wyremontowaniu budynku administracyjnego. Australijczycy chcą ruszyć z wydobyciem w kilka lat. Zasoby węgla w Dębieńsku szacowane są na 210–260 mln ton.
Taki plan to konkurencja dla Jastrzębskiej Spółki Węglowej, która jest największym w UE producentem węgla koksowego, czyli bazy do produkcji stali.
Do dzisiaj nie jest wyjaśniona sprawa przyszłości zabrzańskiej kopalni Makoszowy, która od ponad roku znajduje się w Spółce Restrukturyzacji Kopalń, a mimo to nie została postawiona w stan likwidacji. Związkowcy zarzucali władzom, że mimo obietnic nie szukają dla zakładu inwestora, choć obecna premier Beata Szydło w czasie kampanii wyborczej zapewniała, że ta kopalnia nie zostanie zamknięta.
We wrześniu SRK ogłosiła przetarg. Z informacji DGP wynika, że miał być tak zorganizowany, by się odbył, ale by nie było chętnych. Mimo to wpłynęła jedna oferta spełniająca warunki formalne. 6 października odbyły się pierwsze rozmowy. – Strony uzgodniły, że przebieg negocjacji będzie poufny. SRK poinformowała przedstawicieli oferenta, KWK Siersza sp. z o.o., że decyzję co do dalszego postępowania przedstawi na piśmie w terminie siedmiu dni – mówi Witold Jajszczok, rzecznik SRK. Przedstawiciele spółki KWK Siersza poprosili o trzy miesiące na zapoznanie się z sytuacją Makoszowów.
Górnicy mówią: „to jakaś ściema”. Wskazują, że kapitał zakładowy oferenta to 533,4 tys. zł. Na czele spółki stoi prezes Rafał Mariusz Chaiński, którego nazwisko pojawia się w KRS np. Kopalni Granitu Kamienna Góra, Kopalni Odkrywkowej Surowców Drogowych czy Szpitala Kieleckiego św. Aleksandra. – Nie jest to poważny inwestor, nie stać go na utrzymanie kopalni, gdzie miesięcznie potrzeba 20 mln zł. Nie zaproponował nawet rozmów z załogą. Chcemy zawiązać spółdzielnię pracowniczą i powalczyć o budowę przy kopalni instalacji do chemicznej przeróbki węgla – mówi DGP Marek Jóźwiak, związkowiec z kopalni Makoszowy.
Inwestor chcący wykupić kopalnię z SRK musi zwrócić pomoc publiczną wraz z odsetkami. W przypadku Makoszowów na koniec tego roku będzie to ok. 265 mln zł.
– KWK Siersza ma aktywa, które może sprzedać lub zastawić – mówi Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki, który współpracuje z prywatnymi inwestorami w górnictwie. – Związkowcy dzień przed końcem przetargu byli u mnie i prosili o jakiegokolwiek inwestora, a dziś mówią, że ten im nie pasuje. W negocjacjach uczestniczyło 19 osób z kopalni. Muszą zrozumieć, że przedstawiciele Sierszy potrzebują czasu, by zapoznać się z firmą, skoro mają tam wydać prawie 0,5 mld zł. Chodzi nie tylko o zwrot pomocy publicznej, ale i wartość majątku oraz inwestycje – przekonuje. KWK Siersza interesowała się już jakiś czas temu reaktywacją nieczynnej kopalni Siersza, ale to trudniejszy proces niż przejęcie czynnej kopalni.