Dostawy towarów do małych sklepów są coraz trudniejsze. Samochody dostawcze nie mają miejsca na wyładunek, przez co blokują jezdnię. Sytuację mogłoby poprawić nowe oznakowanie
Przedsiębiorcy prowadzący punkty handlowo-usługowe w centrach miast, a także firmy transportowe realizujące dostawy towarów permanentnie borykają się z brakiem miejsc, w których samochody dostawcze mogłyby się zatrzymać. W rezultacie czas oczekiwania na towar się wydłuża. W takich sytuacjach dostawcy, aby nie czekać, aż zwolni się miejsce, po prostu włączają światła awaryjne i zatrzymują pojazd na jezdni. I tam rozładowują towar lub parkują niezgodnie z przepisami.
To zaś utrudnia życie innym kierowcom i powoduje korki. – W dodatku kierowcy samochodów dostawczych są w takich sytuacjach karani mandatami, a przecież jakoś muszą zrealizować zlecenia – mówi Waldemar Nowakowski, prezes Polskiej Izby Handlu. – Wielkie sklepy mają parkingi i podjazdy. Te małe, usytuowane w centrach miast, ze zrozumiałych względów pozbawione są takiej infrastruktury. Wiele z nich, zwłaszcza przy głównych ulicach, jest zaopatrywanych od frontu – przyznaje Nowakowski. Dodaje jednocześnie, że we Francji czy w Wielkiej Brytanii w podobnych sytuacjach samochód może podjechać do wyznaczonego miejsca, w którym może spokojnie wyładować towar. W Polsce tego brakuje.
Znak, który ułatwi życie...
Problem braku miejsc postojowych w centrach miast dla samochodów dostawczych od dawna bada dr inż. Krzysztof Lewandowski z Politechniki Wrocławskiej. – Przy projektowaniu ciągów komunikacyjnych wyznacza się miejsca parkingowe. Nikt jednak nie myśli, by wyznaczyć miejsce postojowe dla pojazdów zaopatrzenia dla sklepów, kiosków czy restauracji – mówi dr Lewandowski.
Obecnie obowiązujące przepisy, m.in. ustawa o drogach publicznych (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 460 ze zm.), prawo o ruchu drogowym (Dz.U. z 2012 r. poz. 1137 ze zm.) czy rozporządzenie w sprawie znaków i sygnałów drogowych (Dz.U. z 2002 r., nr 170, poz. 1393 ze zm.), nie regulują bezpośrednio kwestii wyznaczania sposobu zaopatrywania przedsiębiorców i handlowców, co utrudnia odpowiednią organizację ruchu. Stosuje się na przykład tablicę informacyjną pod znakiem zakazu ruchu w obu kierunkach (B-1), zwalniającą samochody dostawcze z respektowania tego znaku. Kłopot w tym, że często owe tabliczki zawierają tak dużą liczbę informacji, że znak staje się nieczytelny.
– Niekiedy zarządy dróg stosują tabliczkę z napisem „miejsce wyładunku” pod znakiem D-18, który oznacza parking. Jest to nieskuteczne, ponieważ w praktyce wyznaczone w ten sposób miejsce parkingowe zawsze jest zajęte przez inny samochód. Dlatego potrzebne jest opracowanie nowego znaku wyznaczającego miejsce przeznaczone do załadunku lub wyładunku – postuluje naukowiec, który opracował już zarówno projekt takiego oznakowania (patrz ramka), jak i kompletną propozycję legislacyjną dotyczącą jego stosowania.
Pomysł inspirowany jest oznakowaniem, które z powodzeniem funkcjonuje w innych krajach. Przykładowo znak strefy wyładunku, wraz z ograniczeniem postoju do 15 minut, stosowany jest w Brukseli. W Londynie taki znak pozwala z kolei na postój nieprzekraczający 20 minut. W Amsterdamie obowiązuje znak wyznaczający miejsce wyładunku wraz z określeniem dopuszczalnej pory realizacji dostawy.
W myśl projektu dr. Lewandowskiego miejsce wyładunku dla pojazdów dostawczych powinno mieć określone granice w postaci koperty (P-20) albo szerokiej linii stanowiska postojowego (P-18) lub pasa postojowego (P-19). Ponadto powinno być ono oznaczone znakami początku (wjazdu) i końca (wyjazdu). Znaki te byłyby znakami z serii D (informacyjne), które przedstawiają sylwetkę ludzką z załadowanym wózkiem ręcznym. Co do zasady taki znak uprawniałby pojazdy dostawcze do 3,5 tony do postoju trwającego kwadrans, choć zarządca drogi mógłby również określić inny, dłuższy limit (30 minut lub godzinę). Miejsca wyładunku można by wyznaczać również za znakami zakazującymi ruchu czy postoju (w tym na pasie jezdni).
...i wymusi dialog
– Gdyby taki znak został wprowadzony, organizator ruchu mógłby go zastosować tylko w lokalizacjach uzgodnionych z właścicielami pobliskich punktów usługowo-handlowych. Także godziny jego obowiązywania, np. od 7 do 10, musiałyby być z nimi konsultowane. Natomiast harmonogram realizowania poszczególnych dostaw w tym przedziale czasowym kupcy musieliby ustalić między sobą – opowiada dr Lewandowski.
Aby nowe oznakowanie było skuteczne, parkowanie w godzinach obowiązywania znaku „miejsce wyładunku” musiałoby grozić mandatem. Z drugiej strony zarządca drogi mógłby dopuścić parkowanie na miejscach rozładunku np. w nocy.
– Wprowadzenie takich znaków ułatwiłoby dostawy, upłynniłoby ruch i umożliwiłoby rezygnację z uciążliwych dla okolicznych mieszkańców dostaw w późnych godzinach wieczornych i nocnych. Przy okazji, wzorem Hiszpanii, powinno wprowadzić się nakaz używania do rozładunków wózków z ogumionymi kołami. Dziś stosowane są najtańsze, z kołami plastikowymi, które są niesamowicie głośne – nadmienia dr Krzysztof Lewandowski.
Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa rozpoczęło właśnie prace nad dużą nowelizacją rozporządzenia o znakach i sygnałach drogowych. – Nie planowaliśmy wprowadzenia takiego znaku do rozporządzenia, ale jeśli okaże się w ramach konsultacji społecznych, że jest takie zapotrzebowanie, to być może zostanie on wprowadzony – mówi Elżbieta Kisil, rzecznik resortu.