W Bułgarii wyraża się obawy, że polityczna niestabilność w Turcji może opóźnić plany dywersyfikacji źródeł i tras dostaw gazu nie tylko dla tego kraju, lecz i dla Europy. Mówił o tym w czwartek szef spółki transportującej gaz Bułgartransgaz Georgi Gegow.

"To, co dzieje się w Turcji, jest bardzo niepokojące nie tylko dla nas, lecz dla całego regionu. Moje obawy dotyczą z jednej strony drogi azjatyckiego gazu do Turcji i z drugiej budowy interkonektora między Bułgarią i Turcją. (…) Budowa infrastruktury wymaga stabilności i spokoju” – podkreślił.

Przez połączenie gazowe z Turcją, którego budowa do Bułgarii i dalej do Europy planowana jest od lat, lecz wciąż nie ruszyła, powinien docierać gaz z regionu Morza Kaspijskiego, jeżeli zostanie zrealizowana koncepcja hubu gazowego na terytorium Bułgarii. Gaz do hubu ma płynąć przez gazociąg Transanatolijski (TAP), będący częścią popieranego przez UE Południowego Korytarza Gazowego.

Trzy warianty tras bułgarsko-tureckiego łącznika są gotowe i miały być one tematem planowanych w najbliższym czasie negocjacji z turecką spółką gazową BOTAS. Jednak według Gegowa obecnie nie wiadomo, kiedy do nich dojdzie.

Szef Bułgartransgazu zapowiedział, że spółka w najbliższych 10 latach ma zamiar zainwestować 1 mld lewów (500 mln euro) w rozwój infrastruktury gazowej, w tym w część połączeń z sąsiednimi krajami. Na razie nie ma ani jednego łącznika, a jedynie budowana od ponad czterech lat nitka z Rumunią może ewentualnie wejść do eksploatacji na jesieni. Najważniejsze są połączenia z Grecją i Turcją. Z Grecją podpisano już porozumienie o budowie, zapewniono finansowanie, obecnie szuka się wykonawcy projektu.

Według danych Bułgartransgazu w 2015 roku konsumpcja gazu ziemnego w Bułgarii wzrosła o 10 proc. i w porównaniu z poprzednim rokiem wyniosła 2,96 mld metrów sześć. 97 proc. tego gazu pochodzi z rosyjskiego Gazpromu. W najbliższych 10 latach Bułgartransgaz spodziewa się zwiększenia konsumpcji w kraju o 40 proc.