Dwa tygodnie mają akcjonariusze niemieckiej Deutsche Boerse, żeby zgodzić się na połączenie z London Stock Exchange. Niespodziewaną przeszkodą w fuzji stał się Brexit.
Zgodnie z porozumieniem zawartym w marcu dziś upływał termin, w którym akcjonariusze Deutsche Boerse i London Stock Exchange mieli zgodzić się na połączenie obydwu podmiotów. Żeby doszło ono do skutku, chęć wzięcia udziału w transakcji musieli zadeklarować posiadacze przynajmniej 75 proc. akcji DB i LSE. W weekend Brytyjczycy niemal jednogłośnie zadeklarowali poparcie dla fuzji, ale udziałowcy Deutsche Boerse nie byli do niej tak mocno przekonani – do piątku udział w niej zadeklarowali posiadacze jedynie 25 proc. akcji. Żeby zwiększyć szansę na powodzenie operacji, w poniedziałek zapadła decyzja o obniżeniu wymaganego progu akceptacji do 60 proc., ze względu na wymagania formalne, przez które część akcjonariuszy DB może wziąć udział w transakcji dopiero, gdy zostanie ona zatwierdzona. Chodzi o fundusze indeksowe, których portfele odwzorowują skład poszczególnych giełdowych indeksów – tego typu podmioty kontrolują około 15 proc. akcji DB. Ostateczny termin na podjęcie decyzji ustalony został na 26 lipca. Zdaniem analityków to zwiększa szansę, że warta 30 mld dolarów fuzja, do której obydwie strony przymierzają się od 16 lat, wreszcie dojdzie do skutku. W 2000 r. nie udało się uzgodnić warunków połączenia, cztery lata później złożoną przez Deutsche Boerse ofertę przejęcia odrzucili akcjonariusze LSE.
Efektem połączenia obydwu firm ma być największy w Europie pod względem obrotów akcjami rynek (ponad 5 bln dol., wliczając także Turquoise, paneuropejską platformę obrotu, którą kontroluje LSE) i wartości notowanych na nim przedsiębiorstw (ok. 5 bln dol.). Nowy parkiet dogoni w obydwu kategoriach rynek akcji w Tokio, ale w dalszym ciągu będzie o połowę mniejszy od Nasdaq i NYSE. Analitycy szacują, że połączenie obydwu firm pozwoli zredukować koszty operacyjne – także dzięki zwolnieniu 1250 pracowników – o blisko 20 proc. w ciągu trzech lat. Według analityków akcjonariusze mogą liczyć nie tylko na wyższe zyski, lecz także zwiększoną dywidendę. Dlatego na poniedziałkowej sesji notowania akcji Deutsche Boerse i London Stock Exchange zgodnie podrożały po 2 proc.
Być może optymizm inwestorów jest nieco przedwczesny, bo nawet jeśli akcjonariusze ostatecznie wyrażą zgodę na fuzję, to warunki połączenia muszą zaakceptować instytucje nadzorujące rynek. Jak ustalili menedżerowie obydwu firm, szefem nowo powstałej instytucji będzie Carsten Kengeter, prezes Deutsche Boerse, ale jej siedziba znajdzie się w Londynie. Dopóki Brytyjczycy nie wyrazili w referendum woli opuszczenia Unii Europejskiej, dopóty nie budziło to kontrowersji.
– Trudno sobie wyobrazić, żeby najważniejszy rynek akcji w strefie euro był kierowany z siedziby, która znajduje się poza granicami Unii – stwierdził Felix Hufeld, szef BaFin, niemieckiego odpowiednika Komisji Nadzoru Finansowego.
Z punktu widzenia giełdy w Warszawie, która w ostatnich kilku latach boryka się ze spadkiem obrotów na rynku akcji, ta transakcja nie stanowi bezpośredniego zagrożenia.
– Oni grają przynajmniej dwie ligi wyżej od nas. My jesteśmy rynkiem lokalnym i takim pozostaniemy – mówi Łukasz Jańczak, analityk zatrudniony w Haitong Banku.
Według Jańczaka trudno przypuszczać, że krajowe firmy będą rezygnowały z notowań na GPW i przenosiły się na nowy rynek, bo są na to za małe.