Komisja Europejska zachęca do przyjaznego traktowania przedsiębiorstw oferujących dobra i usług w ramach sharing economy. Przedstawiciele środowiska zwracają uwagę na potrzebę opracowania prawodawstwa biorącego pod uwagę istnienie w tym nurcie różnych modeli biznesowych.

Według Komisji Europejskiej innowacyjne usługi ekonomii dzielenia się (ang. sharing economy albo collaborative economy) mogą z korzyścią wpłynąć na wzrost gospodarczy i tworzenie miejsc pracy w UE, o ile będą regulowane i rozwijane w odpowiedzialny sposób.

KE postanowiła opracować wytyczne, które mają pomóc państwom unijnym w uregulowaniu nowego sektora i zharmonizować bardzo rozbieżne przepisy, obowiązujące w poszczególnych krajach. Wytyczne mają zarówno wspierać rozwój usług ekonomii dzielenia się, jak i zapewniać ochronę konsumentów, uczciwe opodatkowanie i warunki zatrudnienia w tym sektorze.

Eksperci oraz przedstawiciele firm działających w branży sharing economy zwracają uwagę, że w ramach ekonomii współpracy istnieje równolegle kilka różniących się od siebie modeli ekonomicznych. Prawodawstwo opracowane w niedalekiej przyszłości powinno uwzględniać te różnice.

"Nieprzypadkowo opublikowane niedawno stanowisko Komisji Europejskiej w swoim tytule odwołuje się do szerszego pojęcia +ekonomii współpracy+ (collaborative economy). Dokument rozróżnienia modele oparte na dzieleniu się kosztami, od tych, w których celem jest zarabianie na udostępnianych innym zasobach. BlaBlaCar jest klasycznym przykładem tego pierwszego modelu, gdzie kierowca jako osoba prywatna, bez celu zarobkowego, dzieli się kosztami swojego wcześniej zaplanowanego przejazdu z zabranymi w podróż pasażerami" - mówi PAP Technologie Michał Pawelec, zarządzający serwisem BlaBlaCar w Polsce.

"Nie ma tu mowy o dochodzie, czyli zysku. Dlatego w naszym przypadku mówienie o dzieleniu się (sharing) jest jak najbardziej uzasadnione, zaś do modeli biznesowych dopuszczających działalność zarobkową lepiej pasuje termin +ekonomia współpracy+" - dodaje Pawelec.

Pawelec przywołuje stanowisko europejskiej Komisarz ds. Transportu Violetty Bulc, która w rozmowie z Le Monde powiedziała, że platformy sharing economy, które nie działają w oparciu o zasadę zysku, powinny być traktowane oddzielnie i niekoniecznie być przedmiotem regulacji tak sztywnych, jak w przypadku modeli opartych na zasadzie zysku. Przedstawiciel BlaBlaCar uważa, że takie podejście KE wynika z przekonania, iż niezależnie od sposobu udostępniania swoich usług, każda osoba prowadząca działalność zarobkową powinna płacić podatki od uzyskanego dochodu.

Marcin Giełzak z fundacji WE the CROWD krytycznie odnosi się do określania wielu nowych inicjatyw e-commerce czy też form wynajmu lokali jako przejawów ekonomii współdzielonej.

"Autentycznym przejawem sharing economy jest nieodpłatny dostęp do lokali poprzez couchsurfing, do wiedzy poprzez bookcrossing albo do wspólnej puli narzędzi będących w posiadaniu całej społeczności, poprzez coraz popularniejszy wśród amerykańskich rolników tool-sharing" - mówi Giełzak.

Portal Skilltrade.org stanowi jedną z inicjatyw wpisujących się w ten nurt. Jest to pierwsza polska platforma bezpłatnej lub płatnej wymiany umiejętności i kompetencji. Obecnie zrzesza prawie 300 tys. użytkowników.

"Portal działa w duchu sharing economy - każdy użytkownik rejestruje na nim umiejętności, które chce rozwijać i które oferuje innym. Skilltrade umożliwia wymianę barterową np. język angielski za lekcję jazdy na rolkach, ale również kupno lub sprzedaż umiejętności, np. płatne korepetycje czy pomoc w nauce obsługi programu komputerowego" - wyjaśnia Maciej Gliński, współzałożyciel Skilltrade.org.

"Użytkownicy portalu wymieniają się umiejętnościami, a więc czymś nienamacalnym. To szczególnie cenimy w naszych użytkownikach, i o tym myśleliśmy opracowując model biznesowy. Ciężar finansowania przerzuciliśmy w nim na partnerów biznesowych, czyli na reklamodawców, którzy chcą promować swoje usługi wśród użytkowników zainteresowanych daną umiejętnością, np. językiem obcym, tańcem, sportem" - dodaje Gliński.

Ekspert WE the Crowd podkreśla, że najbardziej rozpoznawalne marki z obszaru sharing economy, nie mają wiele wspólnego z dzieleniem się czymkolwiek. "Płatne przewozy czy wynajem lokali nie są, w żadnej sposób, aktem dzielenia się" - zauważa.

Giełzak nie neguje jednak potencjału zmian społecznych, jakie niesie ze sobą ekonomia dzielenia się. Zwraca także uwagę na to, że pionierzy komercyjnego wykorzystania sharing economy (np. Uber), zdają się dystansować od tego nurtu. "Uber pozycjonuje się dziś jako dojrzała firma, odchodząc od radykalnej retoryki start-upu, akcentując m.in. pozytywny wpływ na środowisko transportu z wykorzystaniem samochodów elektrycznych, niż sam fakt +dzielenia+ się miejscem w samochodzie" - mówi Giełzak.

"Sharing economy nie bez powodu pojawiła się akurat w ostatnich latach. To fenomen charakterystyczny dla pokolenia 20- i 30-latków. Mamy dziś do czynienia z młodymi osobami o ogromnych aspiracjach, którym jedocześnie brak środków finansowych, aby je zaspokoić" - przekonuje Giełzak.

"Ekonomia współdzielenia pozwala dzielić się osobom, które posiadają dane dobra, z tymi, które chcą z nich korzystać. Dzięki temu efektywniej alokujemy dostępne zasoby i wszyscy na tym wygrywamy. To nie tylko lepsze wykorzystanie zasobów, ale też dbałość o środowisko i budowanie zaufania między ludźmi" - mówi Pawelec.

"Ekonomia dzielenia się, dzięki tańszym usługom i towarom, zasypuje tę przepaść. Nadmierna regulacja w ramach tego alternatywnego modelu wymiany dóbr i usług może prowadzić do zwiększenia kosztów, a co za tym idzie - zmniejszenia jego atrakcyjności" - wskazuje ekspert WE the CROWD.

Podobne stanowisko wyraża przedstawiciel BlaBlaCar, które oczekuje doprecyzowanie istniejących już przepisów. Pawelec uważa, że korzystne byłoby na przykład jednoznaczne rozgraniczenie w przepisach komercyjnej usługi przewozu osób od okazjonalnych przejazdów niezarobkowych.