Chiny i Indie, mimo potężnych problemów wewnętrznych, stają się powoli globalnymi liderami. Oczywiście ogromnym problemem obniżającym PKB w przypadku Chin jest korupcja, choć jest ona do pewnego stopnia kontrolowana. Wadą tej kontroli jest to, że rząd nie dopuszcza do siebie żadnej, nawet konstruktywnej krytyki. Tymczasem siłą demokracji jest właśnie to, że możemy spokojnie krytykować polityków i ich czyny.



Ludzie muszą decydować o dalszych losach politycznych państwa. To zaś stanowi wielką przewagę Indii. Premier Narendra Modi ma silny mandat społeczny, dzięki czemu może walczyć z korupcją i rozbudowywać sektor hi-tech. Ludzie chcą się rozwijać, bo wiedzą, że to, co stworzą, będzie należało do nich. W Chinach jest inaczej. Gdy władza ma taką potrzebę, wyrzuca cię z domu, równając go z ziemią. To ułatwia budowę infrastruktury, jednak straty społeczne są dużo większe.
Jakiś czas temu można było porównać wizyty indyjskich i chińskich dygnitarzy w Ameryce. Na bankiet z najważniejszymi ludźmi chińskiej polityki zostali zaproszeni głównie urzędnicy, dyplomaci i politycy. Dwa tygodnie później podobną wizytę odbył premier Indii. Wówczas, ku niezadowoleniu władz chińskich, na przyjęciu pojawili się przedstawiciele najbogatszych amerykańskich firm – Microsoftu, PepsiCo, Procter & Gamble. Hindusi zrobili fantastyczne wrażenie. Oni wiedzą, jak prowadzić globalny biznes.
To duży problem dla Chin – jak stworzyć ogólnoświatowe firmy i wyszkolić menedżerów oraz jak skutecznie wdrażać rozwiązania z innych krajów. To trudne zadanie wymaga przebudowy całego systemu edukacji. Indiom ta sztuka się udała. System edukacyjny Indii przygotowuje do samodzielnego myślenia i działania na własną rękę. A drugim fundamentem sukcesu jest właśnie demokracja. W systemie demokratycznym ludzie, by coś osiągnąć, nie muszą należeć do partii. Wystarczy zapisać się do jakiejś organizacji i powiedzieć sobie: „Zrobię wszystko, by być na jej szczycie”. I wspinają się na samą górę dzięki własnym umiejętnościom.
Chiński model edukacji też jest znakomity, jednak aby zdać, trzeba pracować całą dobę. To dlatego prawie każde chińskie dziecko nosi okulary. Zamiast cieszyć się wolnym czasem, one bez przerwy się uczą. Pytałem swoich chińskich kolegów naukowców, jak najlepiej opowiadać o Chinach. Odpowiedzieli mi, że to nie ja jestem od mówienia o Chinach, bo nie jestem Chińczykiem. Od mówienia o Chinach są rodzimi liderzy polityczni.
I to jest odpowiedź na pytanie, dlaczego Chiny stoją w miejscu. Są zbyt zamknięte na świat. Nie chcą czerpać wiedzy od obcokrajowców. To interesujący problem. Narodowym sportem w Chinach jest piłka nożna. Pytałem więc, jak to możliwe, że w rankingu FIFA Chiny są daleko w tyle. Tymczasem w szkółkach piłkarskich, gdy dziecko nie jest wystarczająco dobre, po prostu się je bije. Przecież nie na tym polega sport! Tak nie da się szkolić młodzieży – gra powinna być przyjemnością. To także jeden z powodów, dlaczego Indie przeważają nad Chinami. Hindusi robią to, co kochają, Chińczycy – to, co muszą.