"Sytuacja LOT nie jest prosta, ale spółka wychodzi na prostą, znajduje to odzwierciedlenie w wynikach za pierwsze cztery miesiące 2016 r., które są lepsze od porównywalnego okresu zeszłego roku" - powiedział Milczarski. Poinformował, że za okres styczeń-kwiecień strata na działalności operacyjnej wyniosła 33 mln zł, podczas gdy w ub. roku było to 181 mln zł.
Milczarski dodał, że taki wynik został osiągnięty dzięki "zmianie polityki rachunkowości, jeśli chodzi o rozliczenia instrumentów zabezpieczających cenę paliwa". Gdyby nie było tej zmiany - zaznaczył - strata wynosiłaby 55 mln zł. Według prezesa, wyniki są jednak dalekie od zadowalających.
Wiceminister skarbu Mikołaj Wild wyjaśnił, że spółka upatruje szans rozwoju m.in. w lotach do Azji. Przypomniał, że LOT przetrwał trudny okres związany z ograniczeniem połączeń w związku z udzielona pomocą publiczną. Zaznaczył jednak, że była to pomoc jednorazowa (400 mln zł) i następnej już nie będzie.
W opinii Wilda rozwój LOT to także zwiększenie floty samolotów i poszukiwanie inwestora, która nie będzie rościł prawa do przejęcia spółki, ale umożliwi szeroką ekspansję. Przyznał, że poszukiwania inwestora miały miejsce podczas niedawnej wizyty szefa MSZ Witolda Waszczykowskigo w Chinach, któremu on towarzyszył.
Jak mówił prezes, konieczna jest rozbudowa floty. W przyszłym roku LOT otrzyma dwa nowe dreamlinery, są też prowadzone starania o pozyskanie innych większych samolotów. "Przebudowa naszej floty samolotów będzie trwała (...) i prawdopodobnie zakończy się w 2022 r., bo wtedy wygasają wszystkie obecnie trwające umowy leasingów operacyjnych i wtedy mamy szansę dojść do floty, która chcielibyśmy ostatecznie mieć" - powiedział Milczarski.
Szef LOT podkreślił, że wszystkie te działania muszą prowadzić do uzyskiwania zysków, bo te umożliwiają rozwój firmy.
Kolejną sprawą, jak mówił, jest ułożenie dobrych relacji wewnątrz firmy, z pracownikami i współpracownikami. Bez wykształconych i kompetentnych ludzi samoloty same nie polecą, a bez rozwiązania spraw ludzkich nie da się osiągnąć sukcesu - zaznaczył Milczarski.
Pozostaje też kwestia zabezpieczenia przepustowości lotniska na Okęciu pod zwiększające się wymagania firmy. Teoretycznie port w Warszawie może przyjąć 20 mln pasażerów rocznie (obecnie odprawia ok. 11 mln), ale przy założeniu, że jest to ruch port-port czyli taki, jaki wykonują linie niskokosztowe. Natomiast dla przewoźnika sieciowego, jakim jest LOT, którego "struktura biznesu polega na falach przylotowych i odlotowych" (duże samoloty międzykontynentalne muszą wylecieć z pasażerami przylatującymi z innych miast), przepustowość lotniska nie jest wystarczająca. Ograniczenia są już obecnie, pasażerowie do odprawy paszportowej niedawno czekali nawet ponad pół godziny - tłumaczył prezes LOT.