Według prognoz do 2020 roku na całym świecie w użytku będzie około 65 mln aut napędzanych gazem ziemnym. Na razie spośród wszystkich pojazdów na CNG na świecie w Polsce jeździ zaledwie 0,03 proc.
Zdaniem Johna Lyona, przewodniczącego Międzynarodowego Stowarzyszenia na rzecz Samochodów Zasilanych Gazem Ziemnym (IANGV), jest to dość zachowawcza prognoza, według której roczny wzrost liczby samochodów na CNG (z ang. compressed natural gas) będzie oscylował wokół 18 proc.
- Auta na gaz ziemny za 12 lat będą stanowiły około 9 proc. wszystkich samochodów będących w użyciu - uważa John Lyon.
Według niego zaowocuje to zmniejszeniem popytu na ropę naftową o 7 mln baryłek dziennie. Prognozy te jednak w znikomym stopniu dotyczą Polski.

W zamkniętym kole

O ile na świecie w użytku jest ponad 4 mln pojazdów na sprężony gaz ziemny, to w naszym kraju jeździ ich zaledwie około 1500, z czego zdecydowana większość to autobusy komunikacji miejskiej oraz samochody flotowe. Rynek CNG w Polsce rozwija się bardzo powoli i wciąż raczkuje.
- W Europie popularność tego paliwa rośnie, należy się spodziewać, że i w naszym kraju będzie podobnie - mówi Gerard Bartłomiejczyk ze stowarzyszenia NGV Polska.
Dlaczego rodzimy rynek CNG znajduje się tak daleko w tyle za innymi krajami? Analitycy podkreślają, że w Polsce jest obecnie za mało stacji CNG, aby pojazdy przystosowane do tankowania tego paliwa mogły się swobodnie poruszać po kraju, bez obawy o pusty bak. Na rodzimym rynku funkcjonuje prawie 7 tys. stacji paliw, jednak ogólnodostępnych stacji sprężania gazu jest tylko 29. Potencjalni inwestorzy twierdzą jednak, że nie ma impulsu do rozwoju sieci stacji CNG wobec małej liczby pojazdów NGV (z ang. natural gas vehicle). I koło się zamyka.

Potrzebny impuls

Głównym organizatorem rynku CNG w naszym kraju miało być Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG). I tak też się dzieje. Efekty pozostawiają jednak wiele do życzenia. Według Pawła Janasa, kierownika działu rozwoju PGNiG, główną barierą dla rynku sprężonego gazu ziemnego w Polsce jest małe zainteresowanie tym paliwem ze strony właścicieli dużych taborów samochodowych.
- Mam tutaj na myśli przede wszystkim komunikację miejską. Optymalnym rozwiązaniem byłby model, w którym przynajmniej 50 proc. komunikacji miejskiej jeździ na tym paliwie. Wówczas także dostępność stacji byłaby wystarczająca. Również dla klienta indywidualnego - uważa Paweł Janas.
Mimo trudności PGNiG jest zdeterminowane, by rozwijać rynek CNG w Polsce. Strategia spółki opiera się na pozyskiwaniu dużych odbiorców gazu, jakimi są chociażby przedsiębiorstwa komunikacji miejskiej.
- Koszt uruchomienia takiej stacji to kwota rzędu kilku milionów złotych. A co za tym idzie obrót oparty na klientach indywidualnych nie zapewni nam szybkiego zwrotu z inwestycji - przekonuje Paweł Janas.
Według niego, aby tabory autobusowe i duże floty inwestowały w CNG, niezbędny jest impuls np. od władz lokalnych.
- Byłoby dobrze, gdyby władze miejskie i samorządowe w większym stopniu dbały o zdrowie swoich mieszkańców i zaczęły zauważać ogromne korzyści płynące z zastosowania CNG w transporcie. Pomoc ich jest istotna, aby osiągnąć satysfakcjonujący poziom rozwoju tego rynku - twierdzi Paweł Janas.

Sprzedaż jednak rośnie

PGNiG co roku notuje wzrost sprzedaży CNG przekraczający 100 proc. Popyt na to paliwo sukcesywnie rośnie - w 2005 roku państwowa spółka sprzedała prawie 1,25 mln m sześc. CNG, w 2006 roku prawie 3,6 mln m sześc., a w ubiegłym roku już 7,5 mln m sześc. Wzrost sprzedaży w 2006 roku w porównaniu z rokiem poprzednim osiągnął zatem rekordowe 188 proc.