Nierówne traktowanie firm i brak nadzoru nad wydawaniem publicznych pieniędzy – to zarzuty drogowców wobec planów powołania specjalnych spółek do budowy autostrad.

Dziś posłowie mają głosować nad ustawą o drogowych spółkach specjalnego przeznaczenia. Miałyby powstać na początku przyszłego roku i zajmować się budową autostrad. W środę w sejmowej Komisji Infrastruktury toczyła się rozgrywka o ostateczny kształt ustawy, którą opozycja będzie chciała w całości odrzucić. Ma za sobą poparcie środowiska drogowców.

Pomysł ministra transportu Jerzego Polaczka o utworzeniu specjalnych spółek budujących autostrady jest krytykowany przez środowisko drogowców – Ustawa jest pełna dziur. Pierwszym efektem będą spory kompetencyjne z Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA). Powstaną dwie prędkości w realizowaniu drogowych inwestycji – ostrzega Janusz Piechociński, dyrektor w Zespole Doradców Gospodarczych Tor.

Może zabraknąć fachowców

Według Wojciecha Malusiego, prezesa Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa, specjalne uprawnienia nowych podmiotów doprowadzą do paraliżu kadrowego w drogowej administracji. – Na rynku jest mało fachowców. Do spółek trafią pracownicy GDDKiA. Dyrekcja już teraz ma kłopoty, a personalne roszady jeszcze bardziej ją osłabią. Pomysł Ministerstwa Transportu (było inicjatorem projektu) nie podoba się także posłowi PO, Tadeuszowi Jarmuziewiczowi, wiceprzewodniczącemu sejmowej Komisji Infrastruktury. Jego zdaniem, specyficzny status drogowych spółek specjalnego przeznaczenia niesie ryzyko utraty kontroli nad pieniędzmi przeznaczanymi na budowę dróg. – Kontraktami ogromnej wartości będzie zarządzać niewielka grupka ludzi. Przy takiej potędze władzy publiczne pieniądze nie będą bezpieczne – uważa Jarmuziewicz. Projekt powołania drogowych spółek specjalnego przeznaczenia ma być jednym z filarów strategii drogowej realizowanej przez ministra Jerzego Polaczka.

Spółki do konkretnych celów

– To forma wsparcia naszego programu – wyjaśniał minister w październikowej debacie zorganizowanej przez redakcję GP. Spółki bowiem mają być powoływane do konkretnych celów, np. budowy wyznaczonych odcinków autostrad, pod pełną kontrolą państwa. Resort zakłada przy tym, że ich duża samodzielność zwiększy wykorzystanie środków unijnych. Natomiast lepszą sprawność miałyby zapewnić lepiej opłacane kadry i menedżerski system zarządzania. Rząd założył, że w najbliższych trzech latach wyda na drogi gigantyczne pieniądze – ponad 38 mld zł. 36 proc. z nich pochodzić będzie z funduszy unijnych, 20 proc. z Krajowego Funduszu Drogowego (KFD), 19 proc. z budżetu. Reszta to środki prywatne (17 proc.) i pożyczki. Jednak do tej pory z wykorzystaniem pieniędzy były poważne kłopoty. Czy spółki to zmienią? Według Bolesława Liberadzkiego, posła do Parlamentu Europejskiego i byłego ministra transportu (1993-1997) jest na to szansa, ale pod pewnymi warunkami: – Potrzebne będzie wyznaczenie konkretnych zadań i wyposażenie w odpowiednie możliwości prawne. W przeciwnym razie może powstać nowa, zbiurokratyzowana instytucja – twierdzi Liberadzki. Drogowcy jednak uważają spółki za całkowicie zbędne. Ich zdaniem, w zupełności wystarczyłoby poprawienie obecnie obowiązującego prawa. W ostatnim półroczu środowisko wypracowało pakiety proinwestycyjnych zmian w ustawach, najbardziej wpływających na słabe tempo prac. Chodzi o ustawy: o ochronie środowiska, planowaniu przestrzennym, zamówieniach publicznych i prawo budowlane. Choć rząd wielokrotnie zapowiadał nowelizację przepisów przeszkadzających w budowie dróg, nie zrobiono praktycznie nic.

O 6 km więcej autostrad

– Nowa ustawa o spółkach drogowych w ogóle niczego nie zmienia w sprawie odblokowania procedur, mających te inwestycje przyspieszyć – argumentuje Janusz Piechociński. Rezultaty działań Ministerstwa Transportu są mało widoczne. W tym roku oddanych zostało do użytku 150 km autostrad, ale inwestycje rozpoczęto w poprzednich latach. W 2007 roku przybędzie zaledwie 6 km autostrad. – Ministerstwo jest głodne sukcesu, ale pozoruje efekty przecinaniem wstęg na cudzych inwestycjach. Samo nie zrobiło nic – dodaje Tadeusz Jarmuziewicz. Plany rządu zakładają podwojenie za trzy lata długości autostrad – do prawie 1080 km z obecnych 560 km. Ale drogowcy alarmują, że już pojawiają się kolejne problemy: kurczy się liczba pracowników firm drogowych, rosną kłopoty ze zdobyciem kruszyw, a ilość sprzętu w firmach drogowych nie wystarcza na realizację zaplanowanych przedsięwzięć.