Energetyka
„Zwiększenie wymagań stawianych inwestorom będzie wywoływać – obok skutków pozytywnych – również konsekwencje negatywne, które należy wziąć pod uwagę, a których w uzasadnieniu projektu nie omówiono” – wskazuje Sąd Najwyższy w uwagach do poselskiego projektu ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych. I tym samym dołącza do coraz większego grona krytyków pomysłów PiS na uregulowanie zasad działania branży wiatrowej.
Chodzi o tzw. specustawę odległościową, która ma ustalić sztywne zasady lokalizowania farm (o mocy powyżej 40 kW) względem m.in. zabudowań mieszkalnych. Zgodnie z nimi dystans, jaki ma dzielić wiatrak od domostw, powinien wynosić co najmniej 10-krotność całkowitej wysokości konstrukcji, mierzonej do najwyższego punktu (końca łopaty). W praktyce oznaczać to będzie zakaz sytuowania farm w odległości mniejszej niż 1,5–2 km od zabudowań.
Zdaniem Sądu Najwyższego taki sposób określenia dopuszczalnej lokalizacji elektrowni stanowi metodę pewną i jednoznaczną. „Można jednak postawić pytanie, czy bardziej celowe nie byłoby jego zastąpienie wymaganiem zapewnienia – indywidualnie dla każdej inwestycji – spełnienia określonych parametrów, związanych z bezpieczeństwem oraz natężeniem czynników szkodliwych i uciążliwych dla mieszkańców” – dodaje SN. Sztywne kryteria nie niosą bowiem ze sobą jedynie pozytywów. Ich określenie może negatywnie wpłynąć zarówno na pozyskiwanie energii z wiatru, jak i na rynek pracy związany z tą gałęzią gospodarki.
Sąd Najwyższy krytycznie ocenił również postulowany model nadzoru nad branżą. Autorzy projektu wnoszą bowiem o objęcie elektrowni obowiązkową kontrolą Urzędu Dozoru Technicznego. Mają być jej poddawane zarówno oddawane do użytkowania inwestycje, jak i te już działające. Decyzja UDT zezwalająca na eksploatację miałaby być ważna przez dwa lata. Po tym okresie – jak i po każdej naprawie lub modernizacji wiatraka – należałoby złożyć wniosek o jej przedłużenie. W ocenie SN dwa lata to jednak termin „stosunkowo krótki”. Sędziów dziwi również pomysł kryminalizowania zachowania polegającego na eksploatacji elektrowni bez zgody UDT (czyn ten ma być zagrożony karą do dwóch lat pozbawienia wolności), „którego bezpośrednie skutki nie wydają się społecznie szkodliwe w stopniu zasługującym na sankcję karną”.
Co ciekawe, przeciw poselskim pomysłom wypowiadają się również przedstawiciele gmin, na których terenach zlokalizowane są już elektrownie. Jedna z nich – Krobia – w opinii przesłanej do Sejmu zwraca uwagę, że zapisy odbiją się nie tylko na inwestorach. Obowiązek zachowania minimalnej odległości działać bowiem będzie w obie strony: obejmie również domy mieszkalne planowane w okolicy turbiny. W przypadku gdy działka inwestorów znajdować się będzie w obrębie 2 km od elektrowni, nie uzyskają oni decyzji o warunkach zabudowy ani pozwolenia na budowę. I dotyczyć to będzie także miejsc objętych planami miejscowymi. W ocenie włodarza Krobi plany miejscowe staną się planami martwymi, a mieszkańcom sześciu miejscowości w jego gminie taka regulacja uniemożliwi wznoszenie nowych domostw.
Specustawie wiatrowej poświęcone było także wczorajsza konferencja Nowoczesnej. Opozycja przeprowadziła swego rodzaju konsultacje społeczne druku 315 – z uwagi bowiem na to, że projekt wniesiony został przez PiS szybką ścieżką, nie było obligu ani konsultacji, ani oceny skutków regulacji. Na te m.in. aspekty zwrócono uwagę w podpisanej wczoraj petycji do wicepremiera Mateusza Morawieckiego. ©?
6,21 proc. wyprodukowanej w Polsce energii pochodzi z wiatru
Etap legislacyjny
Projekt ustawy po I czytaniu