Polska musi zmienić charakter rozwoju gospodarczego. Zamiast na taniej, choć kompetentnej sile roboczej powinniśmy oprzeć się na wiedzy i innowacyjności. Po wykorzystaniu kolejnej transzy środków z UE powinniśmy osiągnąć poziom rozwoju infrastruktury, który nie będzie wymagał już takich nakładów.
Musimy za wszelką cenę uniknąć sytuacji, w której ze względu na brak lepszych pomysłów będziemy przeinwestowywać w infrastrukturę. Wielkie inwestycje infrastrukturalne przestaną być wówczas kołem zamachowym gospodarki.
Jeśli chcemy dalej rozwijać się w tempie, które pozwoli na dogonienie bogatych krajów UE, niezbędne jest znalezienie innego bodźca rozwojowego. Odpowiedzią jest rozwój przemysłu opartego na nowoczesnych technologiach. Nie uda się nam przestawić całego przemysłu na tory wysokich technologii. Nie jesteśmy w stanie wygenerować tak wysokich strumieni inwestycyjnych, aby zbliżyć się do światowej czołówki. Zresztą trudno zidentyfikować kraje, które mogą sobie pozwolić na bycie w czołówce we wszystkich dziedzinach, może poza USA, Japonią albo Niemcami.
Niektóre bogate kraje postawiły na bycie czołowym graczem w wybranych dziedzinach. Naszym celem powinno być osiągnięcie jak najwyższej kultury technicznej i poziomu innowacyjności w kilku strategicznych obszarach. Wśród nich powinny się znaleźć zwłaszcza technologie militarne, biomedyczne i nanotechnologia, nowoczesne rozwiązania w zakresie elektroniki, robotyki i programowania.
Technologie militarne i przemysł obronny są obszarem, z którego wywodzi się wiele rozwiązań cywilnych, choćby internet. Z upływem czasu sieć stała się jednym z najbardziej rewolucyjnych kroków w rozwoju gospodarki oraz zasadniczo zmieniła nasze życie. Pomimo rozpowszechnienia internetu na cały świat „klucze” do niego spoczywają w USA, kraju, który go stworzył. To amerykańska firma ICANN ma kontrolę nad serwerami DNS, kluczowymi dla funkcjonowania sieci. To doskonały przykład, jak niszowy projekt dla wojska staje się motorem budowy potęgi jego twórców.
W przypadku Polski stawianie na technologie militarne i przemysł obronny ma jeszcze inne powody. Po okresie względnej stabilizacji można zauważyć erozję dotychczasowego ładu geopolitycznego i strategicznej równowagi. Taki rozwój wypadków jest dla Polski niekorzystny. Nie należy marginalizować znaczenia naszych sojuszy, jednak wydaje się, że w przypadku realnego zagrożenia możemy liczyć na pomoc materiałową, logistyczną i ewentualnie wzmocnienie obrony powietrznej siłami NATO, jednak ciężar obrony na lądzie przez dłuższy czas będzie spoczywał na polskiej armii. To oznacza, że polityka jej unowocześniania wraz z istotną redukcją liczebną powinna ulec zmianie. Zmianę podejścia do obronności częściowo potwierdza plan modernizacji armii zakładający wydatkowanie 130 mld zł w okresie 10 lat, a także obecne podkreślanie roli wojsk terytorialnych.
To niepowtarzalna okazja, aby inwestycje prowadzone ze środków publicznych stały się kołem zamachowym gospodarki. Wzorem Izraela, Korei Płd. i Turcji możemy zbudować silny przemysł zbrojeniowy, który – będąc nośnikiem nowych technologii – będzie jedną z wizytówek polskiej gospodarki. Pomimo wielu nieprzemyślanych decyzji w ostatnich 25 latach (jak zaniedbanie rozwoju polskiego helikoptera Sokół, niewłaściwe prowadzenie projektu samolotu szkoleniowego Iryda) mamy konieczny do tego potencjał. Dobrym rozwiązaniem było stworzenie Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Duży i silny podmiot może nawiązać konkurencję z podmiotami europejskimi i rosyjskimi. Są też dynamicznie rozwijające się firmy prywatne, jak WB Electronics.
Aby nasz przemysł mógł się stać liczącym graczem europejskim, zamówienia dla armii powinny być realizowane w polskich firmach lub w konsorcjach z istotnym udziałem polskich podmiotów. Tam, gdzie nasze firmy nie dysponują potencjałem i doświadczeniem, jednym z warunków wyboru oferty powinien być transfer technologii, ulokowanie produkcji całości lub kluczowych elementów sprzętu w Polsce, przekazanie prawa do modyfikacji i modernizacji nabywanego sprzętu przez nasze podmioty oraz możliwie najszersze prawo do reeksportu uzbrojenia lub udziału polskich producentów w kontraktach eksportowych głównego producenta (np. wykonawstwo określonych elementów).
Zaangażowanie polskiego przemysłu nie może być ograniczane do produkcji najprostszych części uzbrojenia. Pożądane jest osiągnięcie samowystarczalności produkcyjnej w najbardziej newralgicznych obszarach – podstawowej produkcji niezbędnej do uzupełniania strat sprzętowych w zakresie kluczowych typów broni i sprzętu, remontów i produkcji masowej w reżimie wojennym. Nie można akceptować sytuacji, w której nabywając zaawansowane uzbrojenie, nie otrzymujemy dostępu do kodów źródłowych, co powoduje, że nie jesteśmy autonomiczni w zakresie wykorzystania sprzętu.
W przypadku szczególnie zaawansowanych systemów przy braku dostępu do kodów jest ryzyko ich zablokowania przez dostawcę. Kupujemy sprzęt od sojuszników, co nie oznacza, że mamy rezygnować z pełnej kontroli nad armią. Niestety, z niektórych informacji dotyczących oferowanych nam systemów obrony przeciwrakietowej i przeciwlotniczej oraz innego zaawansowanego uzbrojenia wynika, że nie wszyscy oferenci są skłonni do udostępniania kodów. Problem ten dotyczy głównie oferentów z USA. Bardziej skłonni do współpracy są oferenci z krajów europejskich czy Izraela.
Dostęp do kodów źródłowych powinien być traktowany jako priorytet. Lepiej mieć gorszy sprzęt, w pełni kontrolowany, niż lepszy, nad którym nie ma się kontroli. Ulokowanie w polskim przemyśle istotnej części z planowanych 130 mld zł wykreuje silny bodziec popytowy, który ułatwi mu osiągnięcie poziomu zapewniającego dominację na rynku krajowym i dobrą pozycję do ekspansji zagranicznej. Elementem sprzyjającym będzie rosnący popyt na broń w wielu regionach świata. Sprzedaży broni za granicę nie należy ograniczać. Jeszcze niedawno polskie regulacje dotyczące eksportu broni były tak restrykcyjne, że eliminowały naszych producentów z walki o klienta.
Należy brać przykład z takich krajów jak Niemcy, które pomimo pacyfistycznej retoryki są czwartym eksporterem broni na świecie. Aby polski przemysł sprostał stawianym zadaniom, trzeba zapewnić mu dostęp do finansowania rozwoju poprzez preferencyjne kredyty i ewentualne dokapitalizowanie. Nie można wykluczać częściowej prywatyzacji sektora w drodze pozyskania kapitału na giełdzie, z tym założeniem, że kontrolę powinien zachować Skarb Państwa. Rozwiązaniem mogą być projekty joint venture z firmami zagranicznymi. Powinniśmy promować rozwiązania krajowe, chociaż część potencjału polskiej zbrojeniówki nadal wywodzi się korzeniami z technologii postsowieckiej. Nie jest to sprzęt najnowocześniejszy, ale w przypadku jego głębokiej modernizacji nadal może prezentować dobry poziom światowy.
Przykładem jest np. historia polskiego czołgu PT-91, który w okresie jego tworzenia nie był może równorzędnym przeciwnikiem dla najnowszych konstrukcji zachodnich, jak Leopard 2 czy amerykański Abrams, jednak w stosunku do ówcześnie produkowanych konstrukcji rosyjskich był równorzędnym przeciwnikiem. Niestety, zaniechano rozwoju tej konstrukcji i wybrano opcję zakupu używanych leopardów. Tymczasem Rosja z powodzeniem modernizuje czołgi T-90, które tak jak PT-91 wywodzą się konstrukcyjnie z T-72. Polska ma ok. 250 leopardów i ok. 230 PT-91, których rozwój zatrzymano. Pozostałe kilkaset niemodernizowanych od lat T-72 należy traktować raczej jako wozy ćwiczebne, bo ich wartość bojowa w starciu z nowszymi typami jest iluzoryczna.
Polska ze swoimi nizinami i poprawiającą się infrastrukturą drogową jest doskonałym obszarem dla szybkich i głębokich rajdów pancernych. Powinniśmy więc posiadać odpowiedni potencjał w zakresie broni pancernej, czego nie można powiedzieć o 500 względnie nowoczesnych czołgach. Rosjanie nadal sprzedają swoje czołgi za granicę, a przecież nasz PT-91 wygrał swego czasu kontrakt w Malezji – konkurowały z nim konstrukcje rosyjskie i ukraińskie. Pozostawienie potencjału produkcyjnego PT-91 oraz jego dalsze modyfikacje dałyby możliwość utrzymania produkcji czołgów w kraju i zapobiegły uzależnieniu od niemieckiego producenta leopardów.
Aby realizować wzrost, niezbędne jest stworzenie warunków i zachęt dla przedsiębiorców i naukowców. W odniesieniu do przemysłu zbrojeniowego jest to o tyle łatwiejsze, że w przypadku oferowania sprzętu odpowiadającego wymaganiom polski przemysł będzie miał zagwarantowany popyt. Zadaniem dla państwa jest zapewnienie sprawnego zarządzania sektorem i negocjowanie odpowiednich kontraktów z zagranicznymi oferentami. W przypadku pozostałych obszarów kluczowe jest stworzenie mechanizmu selekcji projektów badawczych tak, aby maksymalizować prawdopodobieństwo ich korzystnej komercjalizacji.
Aby jednak banki były skłonne finansować takie projekty, trzeba minimalizować związane z nimi ryzyko. Narzędziami mogą być gwarancje udzielane w ramach konkretnego programu wspierania innowacyjnej gospodarki lub współkredytowanie projektów przez BGK i banki komercyjne. W wielu przypadkach niezbędne będzie również zapewnienie odpowiedniego kapitału początkowego w postaci dotacji państwowych. Trzeba zastosować inny system oceny efektywności programu wsparcia innowacji. Duża część z prowadzonych projektów nie dociera do fazy komercjalizacji, co oznacza, że środki w nie zainwestowane się nie zwrócą. Taka sytuacja jest normalna i występuje we wszystkich krajach będących liderami innowacji.
Polska ze swoimi nizinami i infrastrukturą drogową jest doskonałym obszarem dla szybkich i głębokich rajdów pancernych