Osłabienie złotego, spadki na giełdzie, wzrost rentowności obligacji – to pierwsze sto dni władzy PiS. Ale mogło być gorzej.
Rynek w czasie 100 dni rządu / Dziennik Gazeta Prawna
Inwestorzy nową władzę przyjęli z nieufnością, zwłaszcza ci giełdowi. Zapowiedzi wprowadzenia podatku bankowego i przewalutowania kredytów frankowych (zgłaszane w kampanii prezydenckiej i parlamentarnej) skłaniały do pozbywania się walorów banków. Akcjom nie pomagały pomysły łączenia firm energetycznych z nierentownymi kopalniami i spekulacje na temat przyszłości OFE. Giełda wpadła w trend spadkowy już po wyborach prezydenckich. Pierwsze sto dni rządu niewiele tu zmieniło. Główny indeks warszawskiej giełdy – WIG – spadł o niemal 11 proc.
– Ale w ostatnich tygodniach wynikało to też z pogorszenia koniunktury na światowych giełdach. Jednak to, co się działo w grudniu, to głównie efekt obaw o kondycję sektora bankowego po wprowadzeniu nowych obciążeń – twierdzi Błażej Bogdziewicz, wiceprezes Caspar Asset Management.
Najgroźniejsza nie była kilkumiesięczna bessa na giełdzie, ale skutki zaskakującego obniżenia oceny wiarygodności kredytowej Polski przez agencję ratingową Standard & Poor’s. Dla rządu, zwłaszcza dla Ministerstwa Finansów, był to cios wizerunkowy. Już wcześniej złoty i polskie obligacje znalazły się pod presją na spadki, m.in. przez sugestie polityków PiS o możliwości poluzowania polityki fiskalnej. Obniżka ratingu tylko dolała oliwy do ognia. I zbiegła się w czasie z globalnym odwrotem inwestorów od ryzykownych inwestycji na rynkach wschodzących.
Po ogłoszeniu decyzji S&P ministrowie odpowiadający za gospodarkę przez kilka dni byli bardzo aktywni medialnie. I udało im się przekonać inwestorów, że obniżka ratingu ma słabe podstawy. Dowód to stopniowe stabilizowanie notowań złotego i obligacji: po ogłoszeniu ratingu rentowność wyraźnie wzrosła (w przypadku obligacji 10-letnich z 2,98 proc. do 3,20 proc. w ciągu jednego dnia), ale od kilkunastu dni popyt na obligacje jest coraz większy. Dziś po „efekcie S&P” nie ma śladu (rentowność wynosi 2,943 proc.). Podobnie jest ze złotym, który osłabł krótko po ogłoszeniu decyzji S&P (euro kosztowało około 4,5 zł), ale od dwóch tygodni odrabia straty.
Niemniej i tak rentowność obligacji jest dziś wyższa niż w dniu wyborów (w przypadku obligacji dziesięcioletnich o blisko 25 pkt bazowych), a i złoty jest słabszy (o ponad 2 proc. wobec euro).
Według ekspertów sytuacja nadal jest pod bacznym rynkowym nadzorem.
– Istotne może być to, jak będzie wyglądał harmonogram wdrażania kolejnych obietnic wyborczych, które mogą być dużym obciążeniem dla finansów publicznych – zauważa Marek Kaczor, diler rynku długu w PKO BP.