Dzieci mamy mniej, ale kupujemy im coraz więcej. Producenci zabawek rok do roku poprawili wyniki sprzedaży o 10 proc. W zeszłym roku urodziło się 372 tys. dzieci, czyli o 4,5 tys. mniej niż w 2014 r. Mimo to wynik finansowy branży jest najlepszy od czterech lat. Na lokalnym rynku uzyskała 2,5 mld zł. – Wpływ na to miał przede wszystkim wzrost średniej ceny kupowanych produktów. Zwiększyła się ona o 11 proc. – do 37,7 zł. – tłumaczy Paweł Szmidt z firmy NPD monitorującej ten sektor.
To właśnie fakt, że kupujemy coraz droższe zabawki wpłynął na ostateczną wartość sektora. Bo ilościowo sprzedaż utrzymała się na podobnym poziomie co w roku 2014. Według wstępnych szacunków sięgnęła 27 mln sztuk.
– Zmieniają się zachowania klientów. Kiedyś zabawki dawało się dzieciom do 14. roku życia. Dziś tylko do 10., za to więcej i droższe. Rosnącą popularnością cieszą się gadżety elektroniczne, co nie pozostaje bez wpływu na wartość rynku – komentuje Krzysztof Dziełak, prezes firmy Epee. Jednocześnie zwraca uwagę, że przybywa rodziców, którzy przywiązują wagę do atestów bezpieczeństwa i norm.
Mimo dobrych perspektyw na lokalnym rynku producenci zabawek coraz chętniej szukają klientów poza granicami kraju. Znajduje to odzwierciedlenie w statystykach. Ubiegły rok, według wstępnych danych branży oszacowanych na podstawie danych GUS, był wyjątkowo udany pod tym względem – przez 12 miesięcy wyeksportowaliśmy zabawki o wartości 4,5 mld zł (razem ze sprzedażą krajową daje to 7 mld zł), co oznacza ponad 60-proc. wzrost w porównaniu z rokiem 2014.
W największym stopniu to zasługa rosnącego zapotrzebowania na nasze produkty w krajach Unii Europejskiej. Tylko w trzech kwartałach 2015 r. do krajów Wspólnoty trafiły polskie zabawki za 2,58 mld zł, czyli kwotę równą tej z całego 2014 r. I nie jest to wyłącznie efekt osłabienia się złotego względem euro. Wartość sprzedaży jest bowiem także większa w unijnej walucie – 619 mln euro, wobec 604 mln euro w całym 2014 r.
Największym odbiorcą zabawek z Polski wciąż pozostają Niemcy. Co więcej, kraj ten umocnił swoją pozycję pod tym względem. W trzech kwartałach 2015 r. wysłaliśmy tam produkty dla dzieci za ponad 1 mld zł, czyli 250 mln zł więcej niż w całym 2014 r. Poza tym wśród głównych naszych odbiorców są Czechy, Francja oraz Belgia.
Równolegle przybywa firm z branży myślących o podboju Wchodu. Szczególnie Rosji, która według firmy badawczej NPD była w ubiegłym roku najszybciej rosnącym rynkiem w regionie. Jego wartość zwiększyła się o 26 proc. – To kierunek eksportowy, na który nastawiamy się w największym stopniu. Pozyskaliśmy już tam pierwszych odbiorców. W tym roku zamierzamy wydłużyć ich listę. Oprócz tego w kręgu naszych zainteresowań są państwa nadbałtyckie: Litwa, Łotwa oraz Estonia – wyjaśnia Wiesław Suchanek, przedstawiciel firmy Zabawkarstwo. Przyznaje jednocześnie, że zdobywanie odbiorców za granicą jest znacznie ułatwione dzięki dobrej opinii, jaką mają zabawki pochodzące z naszego kraju. Są uważane za produkty wysokiej jakości, w dobrej cenie. W związku z tym konkurencja z Chin im nie zagraża.
W kierunku wschodnim spogląda też Epee. Na razie jednak nie zamierza debiutować w Rosji. – Powodem jest słaby rubel oraz ogromne wymogi, które trzeba spełnić, by zaistnieć na tym rynku. Rosjanie wymagają bowiem dodatkowych atestów oprócz tych, które obowiązują na zabawki w UE. Trzeba też pokonać bariery administracyjne w postaci ceł – wymienia Krzysztof Dziełak.