Od ośmiu lat Polacy mają prawo wyboru dostawcy energii . I coraz śmielej z niego korzystają – dotychczas sprzedawcę prądu zmieniło prawie 550 tys. klientów. Powoli na rynku energii elektrycznej rodzi się konkurencja, a wraz z nią rzeczywisty rynek.
Jeszcze dekadę temu mówienie o rynku energii byłoby dużym nadużyciem – byli producenci, dystrybutorzy i klienci. I żadnego ruchu. Sytuacja zmieniła się 1 lipca 2007 roku, kiedy na podstawie nowelizacji prawa energetycznego odbiorcy prądu, zarówno przemysłowi, jak i indywidualni, mogą wybrać sprzedawcę energii elektrycznej. Pojawiła się szansa na to, że koncerny energetyczne zaczną konkurować ze sobą ceną, a na rynek wejdą nowi gracze. Z pożytkiem dla klientów.
Po części te nadzieje się spełniły – dziś na rynku energii jest ponad 400 pomiotów, które mają koncesję na obrót energią elektryczną, a liczba zmieniających sprzedawcę systematycznie i szybko rośnie – tylko w 2015 roku z tego prawa skorzystało ponad 100 tys. gospodarstw domowych – o 36 proc. więcej niż w 2014 roku. Dynamika robi wrażenie, ale nie ma co popadać w samozadowolenie.
Po pierwsze dlatego, że – i jest to problem ogólnoeuropejski – rynek energii elektrycznej jest bardzo regulowany, warto przypomnieć, że ceny zależą w znacznym stopniu od decyzji regulatora, który z jednej strony wyznacza sprzedawcom i dystrybutorom taryfy, z drugiej nakłada na nie kosztowne niekiedy (choć potrzebne) obowiązki. Wyznaczanie taryf ogranicza wprawdzie wzrost cen, co konsumenci przyjmują z zadowoleniem, nie zmienia to jednak faktu, że trudno w tej sytuacji mówić o wolnym rynku. Regulator wyznacza granice, w których koncerny energetyczne mogą się poruszać.
Z drugiej strony, mimo optymistycznych danych, Polacy nie okazali się też dość mobilni, jeśli chodzi o zmianę sprzedawców – wspomniana liczba 550 tys. zmian dostawców blednie, jeśli wziąć pod uwagę, że w Polsce mamy 16,9 mln odbiorców prądu. Dla porównania – w Wielkiej Brytanii, która swój rynek energii zliberalizowała najwcześniej, na zmianę sprzedawcy zdecydowała się połowa odbiorców.
Duży może więcej
Dotychczasowa liberalizacja nie spowodowała też znaczących przetasowań na rynku – nadal dominują na nim najwięksi gracze. Dość wspomnieć, że spośród tych, którzy przez ostatnie osiem lat zdecydowało się na skorzystanie z prawa wyboru sprzedawcy, 135,8 tys. jest obecnie klientami PGE Dystrybucja, ponad 123 tys. jest w Energa Operator, Tauron Operator ma ponad 154,7 tys. takich klientów, a Enea Operator 97,8 tys. Czyżby fiasko liberalizacji rynku? Niekoniecznie.
Po pierwsze koncerny zaczęły walkę o klienta między sobą – nie można wprawdzie mówić o wyniszczającej walce cenowej, ale dzięki temu pojawiają się coraz bardziej atrakcyjne oferty dla klientów. Po drugie nowi gracze na rynku stanowią dla nich dodatkową motywację, by udoskonalać oferty. Walka o klienta powoli się rozkręca.
Co z tego ma klient? Zyskał wreszcie możliwość znalezienia oferty dostosowanej do swoich potrzeb. Rynek energii z rynku sprzedawcy, który jeszcze kilka lat temu dyktował niemal dowolne warunki, ograniczany jedynie przez regulacje URE, staje się rynkiem klienta. Widać to i w sposobie jego obsługi (maksymalne uproszczenie formalności, możliwość załatwienia wielu spraw za pośrednictwem internetu), i w samej ofercie. Niemal każdy z dużych koncernów energetycznych ma w ofercie propozycję z gwarancją określonej ceny przez jakiś czas (dwa lub trzy lata), coraz częściej w pakiecie może otrzymać dodatkowe usługi (np. ubezpieczenie), trafiają się oferty kompleksowe – jak w przypadku PGE, które w swojej ofercie Dual Fuel oprócz sprzedaży prądu oferuje również gaz. Do tego należy dodać dziesiątki ofert mniejszych sprzedawców. Potencjalny klient ma w czym wybierać. Problemem staje się, aby wybrać dobrze.

Parada oszustów

Skoro mówimy, że na rynku energii rozpoczął się wyścig o klienta, to wypada też uczciwie zauważyć, że w tym wyścigu nie wszyscy zawodnicy stosują zasady uczciwej konkurencji. Niektórzy obiecują klientom olbrzymie oszczędności na rachunkach, a w praktyce okazuje się, że rachunki rosną na skutek różnych ukrytych w załącznikach opłat, o których akwizytor nie poinformował odbiorcy. Nazbyt częste są klauzule o wysokich karach umownych za rozwiązanie umowy przed terminem.
– Niestety często spotykamy się z nieuczciwymi, wprowadzającymi w błąd praktykami handlowców, które prowadzą do podejmowania przez konsumentów niekorzystnych dla siebie decyzji, a co za tym idzie, zrażają odbiorców energii do podejmowania aktywności – twierdzi prezes URE Maciej Bando.
Sposoby na skłonienie nieświadomego klienta do podpisania nowej umowy bywają bardzo różne. Zdarzało się, że akwizytorzy udawali przedstawicieli dotychczasowego sprzedawcy i sugerowali, że chodzi o przedłużenie dotychczasowej umowy. Twierdzili, że dotychczasowy dostawca kończy działalność. Ukrywali dodatkowe koszty – podkreślano niską cenę energii, „zapominano” natomiast poinformować o wysokich opłatach stałych. Nie informowano o płatnych usługach dodatkowych, np. ubezpieczeniu medycznym – sam taki pakiet nie jest niczym złym, klient powinien mieć jednak pełną świadomość, że będzie musiał dodatkowo za to zapłacić. Bywało, że akwizytor, np. pod pozorem spisania stanu licznika, prosił konsumenta o okazanie dokumentów dotyczących energii elektrycznej, w szczególności ostatniej faktury i „wyciągał” tym sposobem dane, na podstawie których powstawała następnie umowa sprzedaży. Może się zdarzyć, że cena prądu będzie rzeczywiście atrakcyjna, ale np. tylko przez pół roku, a umowa obowiązuje przez trzy lata, zerwanie jej wiąże się zaś z wysokimi karami umownymi.
Tacy „sprytni” akwizytorzy mocno zepsuli rynek, a jeśli dodać do tego jeszcze drobne, ale realne uciążliwości (otrzymywanie dwóch faktur zamiast jednej, o czym skądinąd też nie zawsze klienci byli wcześniej informowani), mały zapał Polaków do zmian sprzedawców energii przestaje już tak bardzo dziwić.

Mimo wszystko warto

A jednak zmiana może być opłacalna – wiele zależy od indywidualnego zużycia i konkretnej oferty, ale można pokusić się o szacunki, że średnio na zmianie dostawcy przeciętne gospodarstwo domowe może zaoszczędzić do około 200 zł rocznie, chociaż oczywiście można trafić na ofertę, która da znacznie większe oszczędności. A jak uniknąć oszustów? Uniwersalną i podstawową poradą przy podpisywaniu wszelkich umów jest: uważnie czytać, zwłaszcza drobny druk. Należy też pamiętać, że nie trzeba umowy podpisywać natychmiast (wbrew temu, co często twierdzi akwizytor), można się nad nią spokojnie zastanowić, skonsultować, porównać oferty.
Okazją do bezpiecznej zmiany sprzedawcy energii może być również organizowana przez Federację Konsumentów we współpracy z URE akcja „Energia Razem”, czyli grupowa zmiana sprzedawcy energii. Można zgłosić udział w akcji do końca marca. Potem federacja przeprowadzi aukcję wśród sprzedawców, sprawdzi ofertę pod kątem zabezpieczenia praw konsumenta. Udział w akcji nie oznacza oczywiście konieczności podpisywania nowej umowy.
BEZPIECZNA ZMIANA SPRZEDAWCY
Urząd Regulacji Energetyki podpowiada, jak ograniczyć ryzyko przy zmianie sprzedawcy energii. Odbiorca przed podpisaniem umowy powinien:
● upewnić się, że osoba składająca ofertę jest rzeczywiście przedstawicielem przedsiębiorstwa energetycznego, za którego się podaje; odbiorca powinien zatem poprosić o okazanie legitymacji służbowej bądź identyfikatora lub upoważnienia;
● przed podpisaniem umowy sprzedaży energii należy dokładnie zapoznać się z jej treścią, sprawdzając m.in. nazwę dostawcy, określone w umowie opłaty, okres obowiązywania umowy, warunki jej rozwiązania;
● nie należy ulegać presji przedstawiciela handlowego czy kuriera, w przypadku namawiania do szybkiego podpisania umowy bez uprzedniego jej przeczytania; odbiorca nie powinien podpisywać umowy tylko na podstawie zapewnienia ze strony przedstawiciela handlowego, że ten dokładnie przedstawił ofertę;
● w przypadku jakichkolwiek wątpliwości co do treści umowy należy poprosić przedstawiciela handlowego, aby pozostawił druk umowy oraz kontakt do siebie, a wątpliwości można wyjaśnić kontaktując się - na przykład - telefonicznie z Biurem Obsługi Klienta danego przedsiębiorstwa lub z Punktem Informacyjnym dla Odbiorców Energii i Paliw Gazowych Urzędu Regulacji Energetyki, tel. 22 244 26 36;
● dopilnować, by po zawarciu umowy odbiorca otrzymał egzemplarz podpisanej umowy wraz ze wszystkimi jej załącznikami (cennik, ogólne warunki umowy, wzór oświadczenia o odstąpieniu z oznaczeniem nazwy oraz adresem siedziby tego przedsiębiorstwa);
● Warto pamiętać, że od każdej umowy zawartej poza lokalem przedsiębiorstwa można odstąpić w ciągu 14 dni od jej podpisania.
Niechęć przedstawiciela handlowego do postępowania w opisany wyżej sposób może być sygnałem o nieuczciwej ofercie z jego strony.