Jutro w kopalniach Kompanii Węglowej odbędą się masówki. Rząd zapowiada nowe propozycje.
Atmosfera jest trudna – nie ukrywa minister energii Krzysztof Tchórzewski. Piątkowe pięciogodzinne negocjacje trójstronnego zespołu ds. górnictwa nie przyniosły żadnych rozstrzygnięć, podobnie jak wcześniejsze rozmowy wiceministra Grzegorza Tobiszowskiego z zarządem i związkowcami Kompanii Węglowej.
Jeżeli rząd liczył na rozładowanie napięcia, to się zawiódł. Za sukces uznać może jedynie to, że nie doszło do eskalacji napięcia. Ale związkowcy nie zrezygnowali z zapowiadanych na jutro masówek w kopalniach. Wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce Wacław Czerkawski twierdzi, że ich celem będzie poinformowanie załóg o efektach piątkowych rozmów. A ściślej rzecz biorąc – o braku efektów.
Przez ostatni rok mimo dramatycznej sytuacji Kompanii Węglowej (a także JSW i KHW) na linii górnicze związki – kolejne rządy panował względny spokój. Skąd zatem nagły wzrost napięcia? To efekt decyzji zarządu KW z 28 stycznia. Poinformował on o wypowiedzeniu porozumienia z 17 lipca ub.r., które gwarantowało utrzymanie warunków zatrudnienia i wynagradzania przez rok po przejściu załogi do nowej spółki. Uznano jednak, że jest to nie do utrzymania. W chwili podpisywania porozumienia zarząd górniczego koncernu liczył, że nowa spółka – wówczas zapowiadana pod nazwą Nowa Kompania Węglowa, dziś Polska Grupa Górnicza – zostanie utworzona do końca września. Tak się jednak nie stało. Podawany ostatnio przez resort energii kolejny ostateczny termin jej powołania to koniec kwietnia. – Gdyby porozumienie nie zostało wypowiedziane, a nowa spółka powstałaby w maju, oznaczałoby to, że jego zapisy obowiązują przez kolejne 12 miesięcy od tej daty – tłumaczył prezes KW Krzysztof Sędzikowski.
Rząd w tym sporze zdaje się trzymać stronę władz KW. Obecnie trwają bowiem negocjacje z podmiotami, które miałyby kapitałowo zasilić nową spółkę. A mowa o kwotach niebagatelnych – Polska Grupa Górnicza potrzebuje na start 2,2 mld zł. Prezes Sędzikowski informował wprawdzie w ostatnich dniach o zdobyciu finansowania poprzez dodatkową emisję obligacji na kwotę 700 mln zł, ale wciąż potrzeba 1,5 mld zł. I to na samą PGG, bo np. w przypadku Katowickiego Holdingu Węglowego jest to kolejne 400–500 mln zł.
Usztywnienie warunków płacowych z pewnością tych negocjacji nie ułatwi, tym bardziej że rząd wspomina również o zaangażowaniu instytucji finansowych. Pojawiają się pogłoski, że banki miałyby zamienić swoje wierzytelności wobec kopalń na udziały. Rząd i zarząd KW muszą znaleźć – o ile to możliwe – kompromis między oczekiwaniami górników a możliwościami inwestorów. A plany są ambitne. Ministerstwo Energii chce, by w przyszłym roku PGG osiągnęła rentowność. – Musimy przedstawić budżet spinający się na zero do końca 2017 r. W innym przypadku środków finansowych na to, by poprawić inwestycje, nie będzie – stwierdził Tchórzewski.
Osiągnięcie porozumienia nie będzie jednak łatwe. – Nasze zdanie jest niezmienne: dopóki nie będzie wycofania się z wypowiedzenia porozumienia z 17 lipca ub.r., nie ma mowy o jakichkolwiek rozmowach na temat sytuacji w KW – deklarował po piątkowym spotkaniu Czerkawski. – Jesteśmy za dialogiem, ale nie damy się oszukać – dodał. Wcześniej podkreślał, że poprawa sytuacji w branży nie może się odbywać „poprzez kieszenie górników”, i podkreślał, że „wszyscy muszą zrozumieć, iż czternastki to stały element wynagrodzenia górników”.
Czas nagli, bo KW kończą się pieniądze. Ostatnie tygodnie przetrwała dzięki decyzji rządu o zakupie węgla przez Agencję Rezerw Materiałowych. Ale i pochodzące z tej transakcji pieniądze się kończą, a wydobycie węgla wciąż jest nieopłacalne. Prezes KW podczas spotkania z dziennikarzami w ubiegłym tygodniu przyznał, że obecnie ma w koncernie już trzy rentowne kopalnie, a koszty wydobycia w ostatnim roku udało się ograniczyć z 288 do 264 zł. – Ale to za mało. Rynek niestety nam nie sprzyja, ceny węgla nadal spadają. Wykonaliśmy dużą pracę, ale ogrom jeszcze przed nami. Proste rezerwy, przynoszące szybkie efekty, się skończyły, teraz obniżanie kosztów jest o wiele trudniejsze – podkreślił Sędzikowski.
Do tego wszystkiego pojawił się nowy problem: podatek od handlu. Wszystko przez bardzo szeroką definicję towarów, których sprzedaż podlega nowemu obciążeniu. Wyłączone z niej są energia elektryczna, gaz ziemny i woda dostarczane do konsumentów oraz ciepło systemowe. To oznacza, że daniną objęta może być np. sprzedaż węgla (podatek zapłacą detaliści). Dla pogrążonej w kryzysie branży mógłby to być gwóźdź do trumny. – Intencją rządu nie jest opodatkowanie sprzedaży węgla – zapewniał wiceminister Grzegorz Tobiszowski, dodając, że gdyby groźba taka rzeczywiście istniała, ustawa na pewno zostanie skorygowana.
Według RMF FM Ministerstwo Finansów wstępnie jest gotowe zwolnić sprzedaż surowca z nowego obciążenia, ale to powoduje kolejny problem. Podatek miał częściowo sfinansować program 500 zł na dziecko. Żeby na to nie zabrakło pieniędzy, rząd będzie musiał znaleźć je gdzie indziej.
W tym tygodniu losy polskiego górnictwa mogą się rozstrzygnąć. Rząd zapowiada, że zapozna związkowców z poufnymi informacjami na temat sytuacji spółek, licząc zapewne, że w ten sposób uda się przekonać górników do rezygnacji z walki o porozumienie. Gdyby to się udało, szanse na przetrwanie może nie wzrosną, ale przynajmniej wróci nadzieja. Ale jeśli to górników nie przekona, czeka nas fala protestów. Protestów, które nie wróżą niczego dobrego.
Polska Grupa Górnicza potrzebuje 2,2 mld zł. Udało się zebrać 700 mln