Giełda w odwrocie, waluta słabnie. To głównie efekt obaw przed nowym globalnym kryzysem. Ale nie tylko.
Ostatni rok na giełdach / Dziennik Gazeta Prawna
Warszawskiej giełdzie udziela się minorowy nastrój z innych rynków. Wczoraj wyprzedaż trwała w najlepsze na parkietach w Londynie, Frankfurcie i Paryżu, indeksy spadały tam o 3,2–3,8 proc. Stephen Schwarzman, dyrektor generalny firmy Blackstone Group LP, wczoraj w rozmowie z telewizją Bloomberg tłumaczył, skąd ten mocny niepokój na światowych rynkach. Nadal, jego zdaniem, nie można zapomnieć o stopniowym spowolnieniu gospodarczym w USA. Co w połączeniu z podwyżkami stóp procentowych przez Rezerwę Federalną może być niebezpieczną mieszanką. – Do tego mamy szybki spadek cen nośników energii. Tak szybki, że można od niego dostać zawrotu głowy. I mamy jeszcze Chiny. Kiedy umieścić te czynniki razem, powstaje dość niesmaczna mieszanka – mówił Schwarzman.
– Rynek koncentruje się na strachu przed twardym chińskim lądowaniem, cenach ropy i sile dolara. Krajowe fundamenty gospodarcze nie mają znaczenia i to jest kluczowe dla tej ostatniej korekty – dodaje Phil Orlando, główny strateg rynkowy w Federated Investors Inc. w Nowym Jorku.
Rzeczywiście cena ropy wczoraj spadła do 12-letniego minimum i baryłka Brent kosztowała mniej niż 28 dol. Dolar umocnił się wobec euro, po południu za europejską walutę trzeba było płacić ok. 1,09 dol.
W Warszawie sesja zaczęła się od spadków, indeks WIG20 zbliżał się nawet do 1650 pkt, ostatecznie zakończył dzień na poziomie zbliżonym do 1675 pkt. W jak głębokim dołku jest GPW, najlepiej pokazuje porównanie do stanu sprzed zaledwie ośmiu miesięcy: jeszcze na początku maja WIG20 miał ponad 2500 pkt.
– Spadki, które widzimy w ostatnich dniach u nas, ale też i na innych giełdach, w pewnym stopniu wynikają z uwzględniania w wycenach ryzyka nowego kryzysu. Przy czym kryzys należy rozumieć jako bankructwa np. firm wydobywających surowce albo państw, które żyją z surowców, banków w niektórych państwach, w szczególności w Azji. Na razie nic takiego się nie dzieje. I jeśli nic takiego nie nastąpi, to obecna reakcja rynku okaże się przesadzona – mówi Błażej Bogdziewicz, wiceprezes zarządu Caspar Asset Management odpowiadający za inwestycje w akcje.
Kilkumiesięcznych spadków na GPW nie da się jednak wytłumaczyć tylko pogorszeniem globalnych nastrojów. Według Błażeja Bogdziewicza dodatkowy czynnik to ryzyko kryzysu w krajowym sektorze finansowym. Inwestorzy źle zareagowali na zapowiedzi wprowadzenia podatku bankowego, a w ostatnim czasie niepokoi ich plan przewalutowania kredytów walutowych zaproponowany przez Kancelarię Prezydenta. W ocenie Bogdziewicza, jeśli prezydencka propozycja przewalutowania kredytów wejdzie w życie w takiej formie, jak ją zaproponowano, część banków nie przetrwa. Nawet jeśli straty miałyby być rozłożone na lata. – Mam nadzieję, że nie jest to jeszcze ostateczny wariant, skoro Kancelaria Prezydenta poprosiła Komisję Nadzoru Finansowego o ocenę projektu – mówi wiceprezes.
Marek Sakowski, wiceprezes Pekao Pioneer PTE odpowiadający za zarządzanie aktywami, to, co się teraz dzieje na giełdzie, nazywa szukaniem punktu równowagi. Jego zdaniem przebiega to w bardzo bolesny sposób ze względu na powszechną niepewność. I dotyczy to nie tylko giełdy, ale też rynku walutowego. Wczoraj złoty znów wyraźnie stracił do głównych walut. Euro po południu kosztowało już ponad 4,5 zł, najwięcej od sześciu lat. W ciągu dnia złoty osłabił się o ponad procent. Podobny ruch zanotował względem franka szwajcarskiego, jego kurs wyniósł ponad 4,11 zł. Wiceprezes Pekao Pioneer PTE mówi, że do inwestorów dociera zbyt dużo sprzecznych sygnałów, co powoduje dezorientację, a w takiej sytuacji najlepiej się wycofać.
– Raz dywidendy mają być, za chwilę okazuje się, że jednak nie. Raz ustawa frankowa ma kosztować 20 mld zł, raz 50 mld zł, a za chwilę ktoś mówi, że banki nie mają żadnych zobowiązań w walutach obcych związanych z udzielanymi kredytami. Uczestnicy rynku otrzymują sprzeczne informacje. Liczono, że po utworzeniu rządu przekaz będzie spójny, jednak to nie nastąpiło – ocenia Marek Sakowski.
Jako przykład podaje również prezydencką propozycję w sprawie kredytów walutowych. Po prezentacji jej założeń w ostatni piątek okazało się, że kalkulator kursu sprawiedliwego, po którym miałyby być restrukturyzowane kredyty, zawiera błąd. Do tej pory nie było oficjalnego sprostowania w tej sprawie. Więc do końca nie wiadomo, która wersja właściwie obowiązuje – ta z projektu założeń czy ta zawarta w formule kalkulatora. A ma to znaczenie dla oszacowania potencjalnych strat w sektorze bankowym.
– Jeżeli w ciągu kilku miesięcy indeks WIG spada o 25 proc., polska waluta należy do najsłabszych na świecie, rentowności polskich obligacji rządowych rosną, zbliżając się do poziomu obligacji węgierskich, to daje to do myślenia – mówi Sakowski.