Kraje, które zgromadziły największe rezerwy walutowe, dziś muszą je wydawać, by uchronić się przed kłopotami. Najpoważniejsze z nich to niskie ceny surowców i spadający eksport
Połowa z trzydziestki posiadaczy największych rezerw walutowych zanotowała w 2015 r. ich wzrost w przeliczeniu na dolary. Mimo to w całej trzydziestce nastąpił spadek przekraczający 600 mld dol. 29 państw i strefa euro (poszczególni jej członkowie mają też własne zasoby rezerw, ale nie mieszczą się wśród ich największych właścicieli) miały w końcu 2015 r. 10 bln dolarów rezerw. Wśród liderów znajduje się także Polska. Na wszystkie pozostałe kraje przypadło niecałe 1,3 bln dol.
Rezerwy walutowe mają znaczenie. Dzięki nim poszczególne kraje mogą bronić się przed utratą wartości swoich walut. Rezerwy są zwykle największym składnikiem bilansu banku centralnego. Stanowią podstawę do kreacji własnego pieniądza. W skrócie: im rezerwy większe, tym większe powinno być zaufanie do waluty danego kraju.
Oceniając wielkość rezerw, ekonomiści zwykle posługują się wskaźnikiem pokrycia importu. Mówi on, za ile miesięcy importu danego kraju byłby on w stanie zapłacić ze swoich rezerw w przypadku, gdyby został całkowicie odcięty od finansowania za granicą i od wpływów eksportowych. Zdaniem analityków wystarcza, jeśli rezerwy odpowiadają co najmniej trzymiesięcznym płatnościom za import.
Oznacza to, że Polska jest w komfortowej sytuacji – według najnowszych danych Banku Światowego nasze rezerwy pozwoliłyby zapłacić za półroczny import. Jednak wśród największych posiadaczy daleko nam do najlepszych, jak Arabia Saudyjska, której rezerwy wystarczyłyby na pokrycie ok. 4,5 roku importu, czy Libia, gdzie jest to niemal 5,5 roku.
Te kraje nie przez przypadek są w czołówce. Wysokie rezerwy to domena eksporterów surowców. Ale ze względu na niskie ceny ich produktów – jest to szczególnie widoczne na rynku ropy naftowej – to oni mają w ostatnim czasie spore problemy, które szybko odbijają się na wielkości zasobów banku centralnego. Efekt: u praktycznie wszystkich dużych producentów ropy rezerwy zmniejszyły się w ciągu ostatniego roku o kilkanaście procent.
Przykładem jest Arabia Saudyjska, której zasoby zmniejszyły się w 2015 r. o 90 mld dol., albo Rosja, gdzie nastąpiło zmniejszenie o ponad 56 mld dol. W tym ostatnim przypadku skala spadku była jednak mniejsza niż rok wcześniej. Wtedy rezerwy topniały z powodu obrony kursu rubla przed spadkami wywołanymi m.in. przez negatywne gospodarcze konsekwencje konfliktu z Ukrainą i sankcji ze strony krajów Zachodu.
Kilkunastoprocentowy był też w ub.r. spadek rezerw Chin – choć nadal zachowują one pozycję lidera, jeśli chodzi o zasoby zagranicznych aktywów. W przypadku Państwa Środka to konsekwencja obrony kursu juana przed deprecjacją. Chiny starają się utrzymywać stabilne notowania swojej waluty, tymczasem wraz ze spowolnieniem gospodarczym rośnie presja na jej spadek. Tylko w grudniu ub.r. chińskie rezerwy spadły o ponad 100 mld dol. Oficjalne stanowisko chińskich władz jest jednak takie, że rezerwy walutowe tego kraju są „obfite”. I jest w tym sporo racji: Chińczycy mają ich niemal trzy razy więcej niż druga na tej liście Japonia.
Dane Bloomberga na temat rezerw walutowych nie obejmują zasobów złota w posiadaniu poszczególnych banków centralnych. Najbogatsze w kruszec są Stany Zjednoczone, Niemcy, Włochy, Francja, Chiny i... Rosja.
Z danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego, dotyczących walut, w których swoje rezerwy trzymają banki centralne, wynika, że zdecydowanym liderem cały czas jest dolar. Przypada na niego niemal dwie trzecie rezerw, co do których znana jest struktura walutowa. Drugie pod względem znaczenia jest euro, ale jego udział to już tylko 13,5 proc. Niecałe 4 proc. ma kolejna waluta – japoński jen.
Aż dwie trzecie światowych rezerw jest w dolarach. 13,5 proc. w euro