Kiedy George Orwell pisał swoją powieść „Rok 1984”, nie podejrzewał, że data podana w tytule będzie również granicą używaną w nauce. Konkretnie w nauce dotyczącej nowych technologii.
Istnieje teoria, że każda osoba urodzona przed 1984 r. jest imigrantem cyfrowym, a po niej – tubylcem cyfrowym (obu pojęć użył już w 2001 r. Marc Prensky). W skrócie, choćbyśmy byli profesorami informatyki, to, jeśli jesteśmy urodzeni przed tym rokiem, nie jesteśmy w stanie płynnie, naturalnie i bezproblemowo poruszać się po świecie technologii informacyjno-komunikacyjnych, świecie komunikacji zapośredniczonej nowymi technologiami.
Osoba urodzona po 1984 r. traktuje komputer jako narzędzie naturalne. Telefon komórkowy to dla niej przedłużenie samego siebie, naturalny środek nie tylko komunikacji, ale też samoookreślenia w społeczeństwie. Nie powinniśmy jednak zapominać, że od 1984 r. w świecie mediów nastąpiło kilka mniej lub bardziej znaczących rewolucji. Przełom lat 80. i 90. poprzedniego wieku to pojawienie się pluralizmu w tradycyjnych mediach elektronicznych w Polsce, komercjalizacja telewizji, radia, telekomunikacji. W latach 90. pojawiły się w Polsce pierwsze, analogowe jeszcze sieci telefonii komórkowej, drogie, nieporęczne, elitarne i niedoskonałe. Dopiero pojawienie się technologii cyfrowej w sieciach komórkowych oraz rozwój internetu można uznać za krok milowy w rozumieniu komunikacji zapośredniczonej nowymi technologiami jako komunikacji powszechnej.
Dziś jesteśmy świadkami kolejnej rewolucji. Rozwój i wprowadzanie nowej technologii, a co za tym idzie zakończenia aukcji LTE (rozwój internetu w radiu) i uruchomienie drugiego programu Polska Cyfrowa PO PC (rozwój internetu w kablu) wraz z budową tzw. ostatniej mili sieci. Żadne rewolucje nie zachodzą jednak w izolacji od świata społecznego. Można powiedzieć, że nie mogą być nazwane rewolucjami, jeśli nie dzieją się w świecie społecznym. Przez środki masowego przekazu codziennie przewijają się historie związane z komunikacją zapośredniczoną nowymi technologiami.
Przytaczane są zatrważające historie związane z nastolatkami prześladowanymi w sieci przez rówieśników, kradzieżami tożsamości prowadzonymi przez hakerów, wyłudzeniami za pomocą telefonów komórkowych na wnuczka itp. Można sobie zadać pytanie, czy tego rodzaju historie nie zdarzały się wcześniej. Imigranci cyfrowi na pewno pamiętają, że również przed czasami smartfonów istniała przemoc rówieśnicza, kradzieże pieniędzy czy oszustwa. Nowe technologie tylko ułatwiły ten proceder, obniżyły koszty popełniania przestępstw, ale nie nasiliły chęci popełniania ich przez ludzi. Jeden z największych teoretyków postmodernizmu prof. Zygmunt Bauman w swoich „Dwóch szkicach o moralności ponowoczesnej” pisze, że we współczesnym świecie łatwo ukryć swoją tożsamość, jednak o wiele trudniej znaleźć swoje miejsce.
Wielu imigrantów cyfrowych w początkach rewolucji „nowych nowych technologii” (określenie użyte przez Paula Levinsona dla odróżnienia tradycyjnych nowych technologii, jak telewizja i radio, od współczesnych technologii informacyjno-komunikacyjnych) podchodziło do nich z dystansem bądź je ignorowało. Dopiero konieczność, czyli upowszechnienie technologii w środowisku pracy, niskie koszty korzystania z bankowości elektronicznej, korzyści z e-handlu czy poszukiwanie znajomych na Naszej Klasie lub skype’owanie z emigracją zarobkową, spowodowała miękkie włączenie się imigrantów cyfrowych do technologii cyfrowej.
Bariery w dostępie do szybkiego internetu nadal jednak istnieją, szczególnie na prowincji, z dala od dużych ośrodków, jak Warszawa, Wrocław czy Lublin. Wielu odbiorców ze względu na ubogą infrastrukturę jest albo całkowicie odcięta od internetu, albo skazana na jednego monopolistycznego dostawcę, albo wreszcie skazana na przepustowość łącz umożliwiającą co prawda sprawdzenie poczty elektronicznej czy przeglądanie stron internetowych, ale niewystarczającej na wygodne oglądanie filmów, udział w grach online czy e-edukację.
Rewolucja upowszechnienia drogą radiową łączy dużych przepustowości jest szansą dla wielu środowisk niezauważanych z punktu widzenia stolicy. Dla osoby niepełnosprawnej nowe technologie to szansa na większą niezależność. Tablet czy smartfon już nie jest luksusem, lecz codziennością wykorzystywaną przez osoby z różnymi dysfunkcjami (wzroku, słuchu, ruchu). Jednak żadne urządzenie nie będzie mogło być wykorzystywane w pełni, jeśli nie zostanie podłączone do internetu, i to najlepiej do łącz o dużej przepustowości i elastyczności.
Z badań przeprowadzonych w 2014 r. w małych ośrodkach miejskich (w Nysie, Brzegu i Kluczborku) Opolszczyzny oraz niedalekiej prowincji (w Jędrzejowie i Siołkowicach) wynika, że nawet osoby ze znaczną niepełnosprawnością intelektualną nie odstają od pozostałych Polaków pod względem dostępności do sprzętu komputerowego i telekomunikacyjnego (tabletów, komputerów, smartfonów). Nie jest im też obca rozrywka w sieci, a jedyna kwestia, którą podnoszą, to swoboda dostępu do łącz internetowych. Tego typu infrastruktury nadal brakuje na prowincji.
Dostęp do szybkiego internetu jest w bibliotece wiejskiej, ośrodku kultury, szkolnej pracowni komputerowej, na warsztacie terapii czy w innym ośrodku dla osób niepełnosprawnych. Osoby niepełnosprawne z małych ośrodków domagają się jednak dostępu do tego typu usługi w domu, na swoim urządzeniu mobilnym. Dopiero po spełnieniu tego warunku środowiska wykluczone społecznie będą miały dostęp nie tylko do rozrywki, ale też edukacji i pracy, pozbawionych barier, których w małych ośrodkach pozostało jeszcze wiele.
Rewolucja, przed którą stajemy, daje nam nadzieję na poprawę życia. Jest oczywiste, że dostępna technologia będzie różnie wykorzystywana zarówno do mało rozwijającej rozrywki, jak i do działań twórczych. Nie jest tak, że w kieszeni osoby niewidomej czy na wózku, a nawet z niepełnosprawnością intelektualną, nie ma smartfona. Jest, tylko często stanowi jedynie gadżet, a nie w pełni funkcjonalne urządzenie. Jednak dla jakości życia osób z różnych względów wykluczonych, np. poprzez niepełnosprawność, kluczowa jest ta ostatnia mila dostępu do dobrego łącza internetowego.
Nasuwa się jednak pytanie, czy w obliczu ogromnego przyspieszenia technologicznego jesteśmy w stanie dobrze wykorzystać tę rewolucję? Proces upowszechniania osiągnięć współczesnych technologii informacyjno-komunikacyjnych był dotychczas często hamowany przez aparat administracyjny naszego państwa, czego przykładem może być powolne wprowadzanie e-urzędów czy cyfryzacji telewizji naziemnej. Szybka i sprawna rewolucja LTE leży w interesie zarówno imigrantów, jak i tubylców cyfrowych, czyli całej naszej społeczności.