Ceny akcji na świecie spadają przez niepewność co do sytuacji w Chinach, perspektywy podwyżek stóp w USA i zawirowania w polityce. Ropa jest najtańsza od 11 lat
To nie jest dobry początek roku dla inwestorów giełdowych, i to na całym świecie. W Europie po pierwszych tegorocznych sesjach na plusie są tylko małe znaczące rynki – w Rydze, Wilnie czy w Budapeszcie. Największe europejskie rynki przyniosły graczom giełdowym straty: londyński FTSE250 spadł w pierwszych trzech dniach stycznia o ponad 2 proc. Niemiecki DAX ze spadkiem rzędu 4,9 proc. jest najgorzej radzącą sobie giełdą na kontynencie. Nasz WIG20, który stracił 3,6 proc., nie wypada tak źle, choć też jest wśród najsłabszych giełd w Europie. Mógłby spaść bardziej, ale wczoraj, gdy indeksy giełdowe w europejskich krajach spadały o 1–2 proc., polscy gracze giełdowi świętowali.
W mniejszym stopniu, ale też pod kreską są giełdy amerykańskie. Najważniejszy indeks w Nowym Jorku – S&P500 w momencie zamykania tego wydania DGP tracił 1,1 proc., co oznacza niemal 2,4-proc. spadek od początku roku. Do najmocniej dotkniętych przeceną należą natomiast giełdy azjatyckie – na czele z japońską, która podczas pierwszych trzech styczniowych sesji osunęła się o 4,4 proc., a przede wszystkim chińską. Wynik tej ostatniej od początku roku: ponad 5 proc. na minusie i to już po środowej zwyżce przekraczającej 2,2 proc.
To właśnie kłopoty gospodarcze Chin były zapalnikiem do noworocznej przeceny akcji na całym świecie. Sygnałem do niej okazał się wskaźnik PMI, obrazujący koniunkturę w przemyśle, wyniósł w grudniu 48,2 pkt, o 0,4 pkt mniej niż miesiąc wcześniej. Jeśli wskaźnik znajduje się poniżej 50 pkt, sygnalizuje recesję.
– Siły, które stoją za rozwojem gospodarki, napotkały przeszkody i gospodarka stoi w obliczu większego ryzyka spowolnienia – stwierdził He Fan, główny ekonomista grupy Caixin, firmującej wskaźnik PMI.
Od pewnego czasu Państwo Środka stara się kłaść coraz większy nacisk na rozwój rynku wewnętrznego i usług, a nie na nastawionych na eksport fabryk. PMI dla sektora usługowego też nie wypada jednak najlepiej: w grudniu zanotowano jeden z dwóch najsłabszych wyników w dziesięcioletniej historii danych – PMI w usługach wyniósł 50,2 pkt.
Jeszcze do niedawna chińska gospodarka była głównym motorem wzrostu gospodarczego na świecie. Wraz z jej spowolnieniem zagrożone są także inne kraje – przede wszystkim duzi eksporterzy do Chin, jak Niemcy, a także producenci surowców. Wolniejszy rozwój Państwa Środka oznacza bowiem mniejszy popyt na takie towary, jak miedź (w pierwszych trzech dniach tego roku potaniała o ponad 2 proc.) czy ropa naftowa, która wczoraj znów była najtańsza od 11 lat, a cena baryłki (159 litrów) ropy Brent wydobywanej na Morzu Północnym spadła poniżej 35 dol.
To, co dzieje się na rynku ropy, również w istotny sposób oddziałuje na giełdy. Taniejący surowiec przekłada się bowiem na niższe wyceny wydobywających i przerabiających ją koncernów. Na początku tygodnia notowania ropy przejściowo podskoczyły za sprawą konfliktu między Iranem i Arabią Saudyjską, później jednak przeważały oceny, że spór tych dwóch krajów oddala porozumienie w sprawie ograniczenia produkcji.
W środę dodatkowym elementem niepewności na rynkach stała się północnokoreańska próba nuklearna.
Wśród czynników, od których zależą notowania na światowych giełdach, jest wreszcie polityka pieniężna amerykańskiego banku centralnego. W grudniu Rezerwa Federalna dokonała pierwszej od niemal dekady podwyżki stóp procentowych (obowiązujący przedział dla głównej stopy to 0,25-0,5 proc.) i zapowiedziała, że w 2016 r. będzie je nadal stopniowo podnosić. Zaostrzenie polityki monetarnej powinno ograniczać tempo wzrostu gospodarczego, co negatywnie przekłada się na perspektywy cen akcji. Nie brak specjalistów, którzy sądzą, że podwyżki stóp w USA są przedwczesne.
Na spowolnienie w sektorze usług w USA wskazywał opublikowany w środę wskaźnik ISM (amerykański odpowiednik PMI), który spadł o 0,6 pkt do 55,3 pkt.
Na sytuację na naszej giełdzie, oprócz tendencji ogólnoświatowych, ma wpływ również niepewność co do konsekwencji polityki gospodarczej nowego rządu. W środę nasza giełda nie działała, ale złotym handlowano na zagranicznych rynkach. Według serwisu stooq.pl kurs euro przekroczył 4,35 zł, a dolara nawet 4,05 zł. W stosunku do amerykańskiej waluty złoty był najsłabszy od pierwszych dni grudnia 2015 r.