Pierwszy dzień nowego roku na szanghajskim parkiecie zakończył się paniką i wstrzymaniem handlu. A to tylko wzmocniło obawy o kondycję gospodarki Państwa Środka.
Krótko po godzinie 13 czasu lokalnego indeks największych spółek notowanych na giełdach w Szanghaju i Shenzhen CSI 300 stracił na wartości 5 proc. To spowodowało zawieszenie notowań na 15 minut w ramach nowego zabezpieczenia przed paniczną wyprzedażą akcji, jakie rząd wprowadził pod koniec 2015 r. Po wznowieniu handlu indeks dalej jednak spadał i w siedem minut przekroczył barierę 7 proc. To zawiesiło notowania do końca dnia.
Bezpośrednią przyczyną spadków są najnowsze wyniki wskaźników PMI. Indeks aktywności przemysłu przetwórczego szacowany przez Caixin/Markit wyniósł w grudniu 48,2 pkt, znajdując się w ten sposób dziesiąty miesiąc z rzędu poniżej wartości 50 pkt, sygnalizującej sytuację gorszą niż w poprzednim miesiącu. Oficjalny wskaźnik PMI, koncentrujący się na dużych przedsiębiorstwach państwowych, sugerował spadek aktywności przemysłu piąty miesiąc z rzędu.
Te dane wystarczyły, aby wprowadzić inwestorów na chińskich parkietach w nerwowy nastrój. Spadek na giełdzie w Shenzhen zamknął się na 8,22 proc. i był największy od dziewięciu lat, a także dziewiąty co do wielkości od 1996 r. Wygląda więc na to, że wbrew intencjom rządu w Pekinie sytuacji na chińskich giełdach nie udało się w pełni uspokoić po gigantycznych spadkach w lipcu i sierpniu 2015 r. indeks z poziomu prawie 4200 pkt spadł do prawie 3 tys. pkt; ostatecznie odrobił straty i rok zamknął na 9,4-proc. plusie.
Chińska gospodarka cierpi na nadmiar mocy produkcyjnych, co widać po oficjalnych statystykach zatrudnienia. Najwięcej miejsc pracy wyparowało z przemysłu ciężkiego. Tylko firmy trudniące się wydobyciem żelaza zmniejszyły zatrudnienie o 12 proc. w stosunku do 2014 r. Ogółem spośród 41 branż uwzględnianych w oficjalnych statystykach tylko siedem zanotowało wzrost zatrudnienia. Spadki wywołane przez PMI pogłębiła specyfika giełdy, która w porównaniu z rozwiniętymi krajami jest wciąż niewielka w stosunku do całości gospodarki, a zatem jest bardziej podatna na gwałtowne ruchy. Szczególnie że inwestorzy indywidualni, wciąż oswajający się z giełdą, mają tendencję do ślepego podążania za trendem, co powiększa zarówno wzrosty, jak i spadki.
Na dodatek niedługo skończy się wprowadzony latem przez władze w ramach uspokajania sytuacji półroczny zakaz sprzedaży akcji przez inwestorów instytucjonalnych, więc rynek spodziewa się spadku cen. Wreszcie – mimo że chińska giełda w znacznie mniejszym stopniu niż inne parkiety jest odzwierciedleniem stanu gospodarki – słabe prognozy na bieżący rok też zrobiły swoje i powiększyły spadki.
Niedługo podane zostaną dane o wzroście gospodarczym w IV kwartale i za cały rok 2015, który zapewne nie dojdzie do 7 proc., czyli będzie najsłabszy od 25 lat. Plan na ten rok najprawdopodobniej wyniesie ok. 6,5 proc. Problem jednak w tym, że coraz więcej zagranicznych analityków podejrzewa, iż władze w Pekinie zawyżają dane o wzroście gospodarczym. Pod znakiem zapytania stoją też losy kursu juana, który będąc do niedawna powiązany z dolarem, zbyt się wzmocnił, co obniżyło konkurencyjność chińskiego eksportu. Kolejna dewaluacja jest więc bardzo prawdopodobna.