Mówiąc o wpływie firm na otoczenie, nie możemy zapominać również o wpływie na kształtowanie miejsca pracy, w tym na wyzwalanie pewnej energii mobilizującej np. do działań wolontaryjnych.
Czy społeczeństwo jest świadome wpływu biznesu na otoczenie?
Paweł Łukasiak, prezes zarządu, Akademia Rozwoju Filantropii: W tej kwestii na naszych oczach dochodzi do zmiany perspektywy. Przez 40 powojennych lat przedsiębiorcy byli w Polsce postrzegani jako cwaniacy, kombinatorzy i element podejrzany ideologicznie. W związku z tym, jeśli na początku lat 90. biznes mówił o odpowiedzialności, to koncentrował się głównie na działalności charytatywnej. Nieufność względem przedsiębiorców była duża, więc ci chcieli pokazać, że nie są pazerni i chciwi. Teraz się to zmienia.
Aleksandra Stanek-Kowalczyk, senior manager, Deloitte: Zaryzykowałabym stwierdzenie, że nawet same firmy często nie są świadome tego wpływu. Każdy podmiot gospodarczy z założenia ma wpływ na otoczenie: bo zatrudnia, bo kupuje, bo ma dostawców itd. Zdarzają się więc takie sytuacje, że przychodzi do nas klient i mówi, że chciałby zmierzyć swój wpływ na otoczenie. I wtedy zaczyna się dyskusja, co tak naprawdę chce mierzyć, a potem stajemy przed wyzwaniem, jak to zrobić, bo skoro nikt w danej firmie do tej pory o tym nie myślał, to nikt nie zbierał też danych, na podstawie których taki wpływ można byłoby zmierzyć.
Konrad Ciesiołkiewicz, dyrektor komunikacji korporacyjnej i CSR, Orange: Problem polega na tym, że świadomość tego wpływu jest znacznie większa w dużych firmach, co jest związane m.in. z posiadanymi zasobami, często też z zagranicznym know-how. Jest takie powiedzenie: marka jest zobowiązaniem. Podjęcie tego zobowiązania w pełni nie jest łatwe, bo zderzenie i konfrontacja z tym, jaki mamy wpływ, może wcale nie wyglądać różowo. Firma musi być w stanie wyjść ze swojej strefy komfortu, aby to zrobić, bo w przeciwnym wypadku te niewygodne fakty wrócą do nas. Zresztą nie ma innego wyjścia: przeciętna długość życia firm to 40 lat, więc przedsiębiorstwo musi znać swoje mocne i słabe punkty. Stawką są przetrwanie i rozwój.
Aleksandra Stanek-Kowalczyk: Podstawowym wpływem, jaki ma firma, jest wpływ na klienta i jest to zarazem najszersze pole wpływu, ale też odpowiedzialności. Nasi konsumenci może jeszcze nie interesują się tym, jak wygląda łańcuch dostaw danej firmy, ale już interesuje się tym, czy np. firma go nie oszukuje, czy nie ma w umowach zapisów drobnym drukiem itd. Wydaje się, że to podstawa, ale w praktyce różnie bywa, co podkreślił na jednej z konferencji jeden z prezesów banku mówiąc, że każda instytucja finansowa chwali się odpowiedzialną sprzedażą, tyle że z egzekucją tej „odpowiedzialnej sprzedaży” bywa różnie.
Mirella Panek-Owsiańska, prezeska Forum Odpowiedzialnego Biznesu: Kiedyś robiliśmy taki projekt dla małych i średnich przedsiębiorstw z województwa pomorskiego oraz ze Szwecji. Badaliśmy, co oni wiedzą na temat swojego wpływu na otoczenie. Podczas gdy ponad 70 proc. firm zza Bałtyku potwierdziło, że ma wpływ na środowisko, to z polskich przedsiębiorstw uznało tak tylko 27 proc. Widocznie przedsiębiorcy są przeświadczeni, że jeśli prowadzą niewielką działalność usługową, to nie wpływają na środowisko, w przeciwieństwie np. do cementowni.
Aleksandra Stanek-Kowalczyk: Konsument, który chciałby kupować odpowiedzialnie u firmy, która jest świadoma swojego wpływu na otoczenie, musi się sporo namęczyć. Z kilku względów: nie ma jednego miejsca, nawet aplikacji, w którym takie informacje byłyby dostępne, ale też nieczęsto same firmy komunikują się z klientem poprzez wartości, takie jak uczciwość czy odpowiedzialność, a zazwyczaj poprzez cenę produktu. Wyjątkiem są charytatywne akcje świąteczne, tyle że pod takim działaniem nie kryje się żadna strategia odpowiedzialnego biznesu.
Paweł Łukasiak : To nie jest takie proste. Firma może się zachowywać odpowiedzialnie przez całe dekady, popełni jeden błąd i wszyscy i tak zapamiętają jedną jej wpadkę. Poza tym komunikowanie odpowiedzialności jest komunikowaniem nudnym i nieciekawym. Ta komunikacja ma głęboki sens, jest bardziej subtelna, akcentuje wartości ważne dla docelowych grup konsumentów. Identyfikacja poprzez umiejętnie komunikowane wartości to jest wyjście w przyszłości, jeśli idzie o oczekiwania odbiorców.
Jakub Wygnański, prezes zarządu, Fundacja Pracownia Badań i Innowacji Społecznych Stocznia: Przez ostatnie półtora roku mierzyliśmy się z zagadnieniem wpływu na otoczenie Orange Polska. Podeszliśmy do sprawy holistycznie, m.in. wyznaczając sześć obszarów wpływu, tj. gospodarka, innowacje, społeczności lokalne, klienci, środowisko i pracownicy. Praktycznie mieszkaliśmy w tej firmie. Wymieniliśmy 4 tys. e-maili. Rozmawialiśmy ze wieloma pracownikami – od ludzi z salonów po członków zarządu. Otrzymaliśmy dostęp do olbrzymiego zasobu wewnętrznych danych firmy. Robiliśmy nawet etnografie lokalne – starając się uchwycić, co się dzieje w społeczności kiedy pojawia się w niej firma taka jak Orange. Co praktycznie wynika z tego, że wyposaży tam bibliotekę czy doprowadzi internet. Zwłaszcza tego ostatniego elementu nie znajdziemy w raportach CSR sporządzanych według międzynarodowych standardów GRI. W efekcie powstało opracowanie, w którym klasycznie rozumiany CSR jest traktowany marginalnie. To jest przede wszystkim narzędzie autorefleksji firmy, bowiem podstawowe pytanie, jakie zadało sobie Orange przed opracowaniem raportu brzmiało: kim właściwie jesteśmy? To także pokazuje pewną zmianę w podejściu do biznesu. Kiedyś mówiło się, że „The core business of business is business”, czyli „podstawową działalnością biznesu jest biznes”. To prawda, ale nie do wszystkich dociera jeszcze, że nie zawsze najważniejsze dla istnienia, tożsamości, a nawet trwałości biznesu jest zagadnienie jak najwięcej sprzedać. Tożsamość firmy może być znacznie bardziej złożona i ten rodzaj autorefleksji, a zatem pytanie o samych siebie, nabiera szczególnej wagi.
Konrad Ciesiołkiewicz: Traktujemy ten raport jako formę audytu. Dzięki niemu dowiedzieliśmy się o sobie wielu rzeczy, których wcześniej nie zawsze byliśmy świadomi. Dostaliśmy kawał dobrego know-how, ale też listę wielu wyzwań, którym jeszcze musimy sprostać. Obecnie Orange zatrudnia bezpośrednio 18 tys. osób, z których połowa pracuje poza dużymi miastami. Wskutek wyliczeń ekspertów wiemy, że mamy też wpływ na zatrudnienie kolejnych 40 tys. ludzi u poddostawców. Według metodologii Banku Światowego nasze inwestycje w sieć przełożyły się na 4 pkt proc. PKB.
Czy polski biznes stać już na deklarację pokroju tej, którą ostatnio na kanwie szczytu klimatycznego w Paryżu złożył Allianz: że wycofuje ze swojego portfela inwestycyjnego energetykę opartą na węglu?
Mirella Panek-Owsiańska: Duże firmy często dążą do rozwiązań korzystnych dla siebie, ale niekorzystnych dla ogółu. Przykładem może być praca nad ustawą o odnawialnych źródłach energii, którą najpierw resorty przerzucały się między sobą, a następnie była obejmowana coraz to innymi formami nadzoru na skutek lobbingu – tylko po to, aby zablokować obywatelską wizję energetyki.
Małgorzata Jelińska, koordynator projektu, Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości: Wróciłabym do polskiej specyfiki, gdzie 98 proc. firm to mikro-, małe i średnie przedsiębiorstwa. W związku z tym w kwestii wpływu na polityki publiczne korzystną strategią dla tych podmiotów jest zrzeszanie się w inicjatywy regionalne, branżowe, klastry i inne tego typu sieci. Co prawda nasi przedsiębiorcy podchodzą jeszcze czasem do takich działań nieufnie, co jest wynikiem dosyć niskiego poziomu zaufania w społeczeństwie, ale liczba tego rodzaju inicjatyw stale rośnie.
Aleksandra Stanek-Kowalczyk: Problem leży w tym, że u nas w ogóle brakuje kultury dialogu międzysektorowego. Co innego jest ważne dla sektora publicznego, co innego jest ważne dla sektora przedsiębiorstw, a jeszcze inną wrażliwością będzie się charakteryzował sektor pozarządowy. Te trzy perspektywy razem wzięte uzupełniają się nawzajem, tymczasem nie ma u nas takiego zwyczaju, żeby spotkały się przy jednym stole.
Paweł Łukasiak: Na razie się tego u nas nie docenia, ale to przedsiębiorcy stają się lokalnymi liderami. Już nie nauczyciele i nie lekarze. Spotkania wielosektorowe mogą być trudne, ale jeśli już do nich dochodzi, to przedstawiciele przedsiębiorców są zawsze doskonale przygotowani i udowadniają, że potrafią myśleć w kategoriach dobra wspólnego, a także rozumieją korzyści z takiego myślenia.
Konrad Ciesiołkiewicz: Z naszych rozmów z lokalnym biznesem wynika, że przedsiębiorcy chcieliby brać udział w naszych inicjatywach lokalnych. Mówimy o firmach takich jak na przykład świadczenie usług malarskich. Zapytani o swoje potrzeby mówią, że chcieliby, żebyśmy pamiętali o nich przy organizacji lokalnych projektów takich jak Pracownie czy Kluby Sportowe Orange. Dlaczego tak jest? Często nie mają własnych zasobów, a być może też czasu, aby uruchamiać takie projekty na własną rękę. Przy okazji uczestnictwo w naszym przedsięwzięciu stanowi dla nich element budowania zaufania, bo to lokalny przedsiębiorca na co dzień żyje w tej społeczności. To świadczy niezwykle dobrze o małych lokalnych firmach.
Małgorzata Jelińska: Mój ulubiony przykład to firma, która jest beneficjentem projektu PARP „Zwiększenie konkurencyjności regionów poprzez społeczną odpowiedzialność biznesu (CSR)”. Jest to Pierogarnia Piaski, której właścicielem jest Lesław Domino. Przedsiębiorca postawił sobie za cel produkcję wyrobów mącznych, takich jak pierogi, wyłącznie z naturalnych składników. Przy takim założeniu głównym problemem było znalezienie dostawcy, czyli hodowcy, który np. nie używałby antybiotyków w hodowli drobiu, czy rolnika, który nie używałby chemicznych środków ochrony roślin. Dlatego przedsiębiorca podjął trud edukacji lokalnych rolników, w jaki sposób mogą produkować ekologicznie, np. zabezpieczyć swoje plony, wykorzystując naturalne środki ochrony. Udało mu się do tego przekonać całą grupę lokalnych hodowców i rolników. To pokazuje, że wszystko jest kwestią zaangażowania przedsiębiorcy i wartości, zgodnie z którymi chce prowadzić swój biznes.
Mówiąc o wpływie firm na otoczenie, nie możemy zapominać również o wpływie na kształtowanie miejsca pracy, w tym na wyzwalanie pewnej energii mobilizującej np. do działań wolontaryjnych.
Konrad Ciesiołkiewicz: My dzisiaj mamy 3 tysiące wolontariuszy, których możemy podzielić na wolontariat akcyjny – czyli osoby angażujące się w działalność typu akcje świąteczne – a także wolontariat kompetencyjny. Przykładem tej drugiej działalności jest sytuacja, kiedy dział księgowości w dużej firmie decyduje się np. obsłużyć księgowość jakiejś organizacji. Wolontariat kompetencyjny daje też możliwość rozwoju samym pracownikom, a także stanowi istoty element kulturotwórczy. Firmy szukają dzisiaj osób zaangażowanych społecznie. Nie znam wszystkich dużych firm w Polsce, ale w przypadku tych, które znam, działalność wolontariacka potencjalnych kandydatów ceniona jest bardzo wysoko.