Zarządzający spółkami energetycznymi, mobilizowani przez polityków do zainwestowania środków w projekt Nowej Kompanii Węglowej, wolą stracić stanowiska, niż narazić się na wieloletnie postępowania karne
Niewystarczająca energia / Dziennik Gazeta Prawna
Zdaniem prawników specjalizujących się w przestępczości białych kołnierzyków władze spółek energetycznych mają czego się obawiać. I choć droga z gabinetu z mahoniowym biurkiem do więziennej celi jest długa, to w pełni realna jest perspektywa wielomiesięcznego procesu. Tym bardziej że partie polityczne mają różne koncepcje ratowania polskiego górnictwa. Po wyborach parlamentarnych może się więc okazać, że nadejdzie czas rozliczeń.
W grę wchodzi art. 296 kodeksu karnego określający odpowiedzialność osób decyzyjnych za nadużycie udzielonych uprawnień lub niedopełnienie ciążącego na nich obowiązku, które doprowadza do wyrządzenia spółce szkody majątkowej. Może za to grozić od 3 miesięcy do 5 lat więzienia, a jeżeli wyrządzona szkoda jest wielkich rozmiarów, zagrożenie karą wzrasta do 10 lat pozbawienia wolności.
Zdaniem ekspertów, gdyby inwestorzy uznali decyzję menedżerów spółek energetycznych o wsparciu finansowym Nowej Kompanii Węglowej za nieracjonalną (co z kolei doprowadziłoby do pogorszenia się sytuacji firm na giełdzie), groźba pociągnięcia ich do odpowiedzialności karnej byłaby realna.
Oderwani od ekonomii
Obecnie w ogóle nie wiadomo, czy Nowa Kompania Węglowa (NKW) zacznie funkcjonować. Termin jej powstania był już przekładany kilka razy. Na początku lipca minister skarbu Andrzej Czerwiński przekonywał posłów, że wszelkie kluczowe kwestie zostały uzgodnione, a NKW powstanie na przełomie lipca i sierpnia. Dodawał, że wszystkie publikacje prasowe, które mówiły o tym, że niektóre grupy energetyczne nie chcą wejść w ten projekt, są nieprawdziwe. Z naszych ustaleń wynika jednak co innego.
Tajemnicą poliszynela jest, że największym kłopotem przy tworzeniu NKW jest uzyskanie finansowania. Spółki z sektora energetycznego, wbrew przypuszczeniom polityków, mocno się opierają przed wejściem w inwestycję, którą wyjątkowo kiepsko postrzega giełda.
Wystarczy przypomnieć sytuację sprzed niespełna roku. Polska Agencja Prasowa zacytowała słowa ówczesnego wiceministra gospodarki Tomasza Tomczykiewicza, który miał powiedzieć: Chcemy, by spółki energetyczne z dużym udziałem wytwarzania energii przejęły część kopalni. Chcemy, żeby zaangażowały się w to Enea, PGE i Tauron. Szczegóły, w tym które kopalnie i sposób płatności, są jeszcze omawiane.
Sam Tomczykiewicz potem tłumaczył, że jego wypowiedź została nadinterpretowana. Ale w ciągu kilku godzin kapitalizacja giełdowa koncernów energetycznych zmniejszyła się o ponad 2,5 mld zł.
Część spółek wysyła obecnie dość jasne sygnały, że nie jest zainteresowana inwestowaniem w ratowanie polskiego węgla. Inne zachowują większą wstrzemięźliwość i deklarują, że niczego nie wykluczają. Na szali znajdują się stanowiska w organach spółek.
Ostatnie miesiące dla spółek sektora energetycznego są szalenie trudne. Analitycy giełdowi prześcigają się w swoich opiniach na temat tego, co jest przyczyną. Zdecydowana większość podkreśla, że parkiet źle znosi sytuacje, w których polityka nadmiernie ingeruje w biznes.
Apel do ministra Skarbu Państwa wystosowało już Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych.
„Wyrażamy głębokie zaniepokojenie sytuacją w spółkach giełdowych z udziałem Skarbu Państwa, w których dochodzi do prób wymuszania na zarządzających decyzji o charakterze niebiznesowym, co znajduje negatywne odzwierciedlenie w kursach giełdowych tych podmiotów, a tym samym przynosi znaczące straty finansowe inwestorom, których interesy reprezentujemy” – czytamy w piśmie stowarzyszenia.
Podkreśla ono, że jest zaniepokojone wypowiedziami ministra oraz podległego mu pełnomocnika ds. restrukturyzacji górnictwa, dotyczącymi udziału spółek giełdowych w ratowaniu – zdaniem SII – nierentownych kopalń w oczywistym oderwaniu od rachunku ekonomicznego i z rażącym naruszeniem fundamentalnych zasad konstytucji, przepisów polskiego prawa spółek, prawa rynku kapitałowego, standardów rynkowych oraz zasad sprawiedliwości społecznej.
Ryzyko zarzutów
Ustaliliśmy, że zarządzający nie tyle myślą o zasadach sprawiedliwości społecznej, co poważnie rozważają, czy zgoda na wejście do Nowej Kompanii Węglowej nie zostałaby po pewnym czasie uznana za przestępstwo nadużycia zaufania. Jeżeli plan ratowania polskiego górnictwa okazałby się nieskuteczny, a karty polityczne rozdawałby już ktoś inny – mogłoby się okazać, że kozłami ofiarnymi byliby właśnie zarządzający spółkami energetycznymi.
– Nie oceniając konkretnej sytuacji, należy zauważyć, że menedżerowie podejmujący decyzje o istotnym znaczeniu dla sytuacji finansowej spółki w przypadku niepowodzenia projektu muszą się liczyć z ryzykiem rozpatrywania ich zachowania pod kątem przestępstwa niegospodarności stypizowanego w art. 296 kodeksu karnego – tłumaczy Dawid Korczyński, adwokat specjalizujący się w prawie karnym gospodarczym.
– Co istotne, przestępstwo to można popełnić zarówno umyślnie, jak i nieumyślnie, a przez szkodę majątkową jako skutek zachowania się sprawcy należy rozumieć zarówno rzeczywistą stratę, jak i utracony zysk – dodaje mec. Korczyński.
Podkreśla zarazem, że przywołany przepis kodeksu karnego nie powinien być w żadnym razie traktowany jako straszak za każde niepowodzenie biznesowe. Wówczas byłby hamulcem wszelkich inwestycji, które co do zasady wiążą się z większym lub mniejszym ryzykiem gospodarczym.
Kluczowa dla oceny, czy można w ogóle rozważać odpowiedzialność karną, jest więc odpowiedź na pytanie: czy zarządzający, podejmując decyzję o zaangażowaniu spółki w tworzenie nowego podmiotu, był przekonany, że inwestycja ta okaże się nieopłacalna. Jeśli tak – postawienie zarzutów wydaje się bardzo prawdopodobne. Wytłumaczeniem oczywiście nie może być nacisk wywierany przez akcjonariusza.
– Zarząd jest rozliczany z działań korzystnych dla spółki, a nie dla niektórych jej akcjonariuszy, choćby większościowych. Angażowanie się w projekty pozbawione ekonomicznego uzasadnienia dla spółki inwestora wydaje się więc działaniem dla zarządu ryzykownym – potwierdza mec. Korczyński.
Podobnego zdania jest Mateusz Bednarz, radca prawny w kancelarii JSLegal Jankowski, Stroiński i Partnerzy. Zaznacza on, że oczywiście przy rozważaniu odpowiedzialności karnej zarządzających spółkami energetycznymi trzeba wystrzegać się generalizowania, ale nie można wykluczać odpowiedzialności menedżerów w związku z zaangażowaniem się spółek w projekt Nowej Kompanii Węglowej.
– Znaczenie w zakresie oceny, czy doszło do np. sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa wyrządzenia znacznej szkody majątkowej, może mieć sposób przeznaczenia środków przez spółki energetyczne – uważa mec. Bednarz.
– Zakładając, że doniesienia prasowe są prawdziwe i istnieje prawdopodobieństwo, że część środków zostanie przeznaczona na premie górnicze, a nie np. działalność operacyjną, ryzyko postawienia zarzutów wydaje się większe – tłumaczy prawnik.