Członkostwo w strefie euro nie jest nieodwracalne. Następne w kolejce do wyjścia mogą być Hiszpania, Portugalia czy Włochy - uważa Gregory Claeys, analityk brukselskiego Instytutu Bruegla, który jest zapleczem intelektualnym Komisji Europejskiej.
Gregory Claeys, analityk brukselskiego Instytutu Bruegla, który jest zapleczem intelektualnym Komisji Europejskiej / Dziennik Gazeta Prawna
Groźba Grexitu wisiała nad nami wielokrotnie, ale nigdy nie była tak realna. Możemy zacząć się zastanawiać, jakie będą konsekwencje wyjścia Grecji ze strefy euro.
Olbrzymie. Grecy będą musieli przeliczyć wszystkie swoje aktywa. Każdy zaciągnięty dług i każdy podpisany kontrakt na nową walutę. Pierwszym krokiem takiej operacji, chociaż nikt nie mówi o tym głośno, jest właśnie zamknięcie banków. Wtedy po prostu przeliczenie jest prostsze. Chociaż to i tak będzie bardzo skomplikowany proces. Po otwarciu banków wszystkie wartości będą podane w nowej walucie.
I co? Międzynarodowa Organizacja Normalizacyjna wyda „nowej drachmie” trzyliterowy skrót „GRN”, bo „GRD”, oznaczenie starej drachmy, jest wciąż w użyciu – i już?
Tu dopiero zaczynają się kłopoty. Aktywa denominowane w nowej walucie stracą na wartości, co oznacza, że będzie droższy import. W konsekwencji trudniej będzie Grekom nabyć zagraniczne towary, tj. leki czy ropę. Trudności ze spłatą długów zaciągniętych w innych walutach będą miały firmy i wiele z nich może szybko upaść. W perspektywie średnioterminowej może to jednak pomóc greckiemu eksportowi.
Co z międzynarodowymi rynkami finansowymi?
Proszę zwrócić uwagę, że ostatnie wydarzenia nie wywołały takiej paniki jak w latach 2011–2012. Europejski Bank Centralny prowadzi luzowanie ilościowe, na wypadek paniki na rynku obligacji kraje strefy euro mają instrument OMT (jeden z programów pomocowych EBC – red.). W perspektywie krótkoterminowej zawirowania więc będą nieduże. Tym razem kryzysowy wirus nie będzie miał szans się rozprzestrzenić.
Znacznie poważniejsze problemy czekają nas w perspektywie długoterminowej, Grexit pokazałby bowiem, że członkostwo w strefie euro nie jest nieodwracalne. To oznacza, że następne w kolejce do wyjścia ze strefy euro mogą być Portugalia, Hiszpania czy Włochy. Nie chcę sugerować, że stanie się to niebawem, ale musimy myśleć w perspektywie 5 czy 10 lat. Rezygnacja Grecji ze wspólnej waluty podważy wiarygodność strefy euro.
Co to oznacza z perspektywy inwestorów finansowych?
Inwestorzy z pewnością żądaliby więcej od krajów, co do których istniałyby podejrzenia, że mogłyby wyjść ze strefy euro. Już w tej chwili tak się zdarza, ale teraz zjawisko przybrałoby na sile, bo nigdy nie byłoby 100-procentowej pewności, że dany kraj zostanie przy wspólnej walucie.
Czy jedną z przyczyn, dla których rynki nie reagują aż tak nerwowo, jest to, że większość greckiego długu nie jest w rękach prywatnych?
W 2010 r. grecki dług był w ręku inwestorów prywatnych, przede wszystkim niemieckich i francuskich banków. To dlatego obawiano się wtedy scenariusza a la Lehman Brothers, nikt bowiem nie wiedział, u kogo właściwie zadłużona jest Grecja. Teraz doskonale wiadomo, ile pieniędzy i komu Grecy są dłużni. W znakomitej większości są to europejskie kraje, Europejski Instrument Stabilności Finansowej i MFW. W 2008 r. nikt nie wiedział, która instytucja i w jakim stopniu jest powiązana z Lehman Brothers, więc wszyscy obawiali się wszystkich.
Co nie zmienia faktu, że Grecy są winni komuś pieniądze. Gdyby opuścili strefę euro, to czy te pieniądze przepadną?
Jeśli Grecja wyjdzie ze strefy euro, to nie widzę powodu, dla których mieliby spłacać te długi. Gdyby tak się stało, każdy obywatel strefy euro straciłby przeciętnie ok. 600 euro.
Czy miałoby to wpływ na gospodarki kredytujących Grecję krajów? Spłaty są rozłożone do 2044 r., więc w tym sensie ta strata nie jest realna.
To nie są pieniądze, które stracilibyśmy teraz, więc w pewnym sensie każdy traci 600 euro, ale rozłożone na 30 lat.
Największym kredytodawcą są Niemcy. Jaki by to miało na nie wpływ?
Dla Niemiec niewielki. Grecja to zaledwie 2 proc. PKB całej strefy euro. RFN niewiele eksportuje do tego kraju. Większy problem miałaby eurogrupa, której wiarygodność by ucierpiała.
Jak to się stało, że strefa euro wpakowała się w takie kłopoty? Że kraj taki jak Grecja cieszył się na rynku finansowym takim samym zaufaniem jak Niemcy?
Przed kryzysem wszystkie kraje strefy euro miały taki sam rating. Kryzys pokazał, że to rynki miały rację. Wcześniej bowiem w strefie euro obowiązywała zasada „»nie« dla bailoutów”. Oznaczało to, że żaden kraj strefy euro nie może zostać zmuszony do pomocy krajowi, który popadł w problemy. Sektor prywatny po prostu wiedział, że oni ich wykupią.
Jak od strony prawnej wygląda wyjście z unii walutowej?
Żaden z traktatów nie przewiduje takiej możliwości i w żadnym unijnym dokumencie nie znajdziemy takiej procedury. Litera prawa jest taka, że euro jest nieodwracalne.