Są utalentowani, pomysłowi, mają fach w ręku, ale brakuje im wizji. A wniosków z wpadki Zienia nie wyciągną.
Maciej Zień miał wszystko: nazwisko, markę, inwestora i sukces komercyjny, o jakim polscy projektanci mogą pomarzyć. Choć jego firma stanęła na krawędzi upadłości, i tak nie zrazi to coraz większej liczby młodych projektantów zabiegających o podbicie polskiego rynku czy eksport swojej marki za granicę. Skandal i biznesowa porażka najsłynniejszego polskiego projektanta to jednak dla nich sygnał ostrzegawczy.
– Młodym projektantom brakuje doświadczenia i wizji. Umiejętności połączenia własnej kreatywności z produktem, który musi się sprzedać. Często brakuje im też know-how – mówi Ania Kuczyńska, projektantka mody, która swoje ubrania sprzedaje m.in. w Polsce, Japonii i Niemczech. Dodaje, że młodym, którzy stawiają pierwsze kroki w biznesie, brakuje wsparcia instytucji publicznych.
Mimo tego chętnych do tworzenia własnych marek – modowych czy meblowych – jest coraz więcej. Najnowsze badanie Statisty oraz BEDA (Bureau of European Design Associations) oszacowało ich liczbę na 4 tysiące. Cały polski rynek designu wyceniono zaś na 1 mld dol.
Niby nie najgorzej, ale w zderzeniu z zachodnią Europą widać jeszcze potężną niszę do zajęcia. Jak wynika z najnowszego raportu „Young European Designers” przygotowanego przez międzynarodową platformę MyBaze.com wyspecjalizowaną w sprzedaży designu, w samej Wielkiej Brytanii pracuje niemal 100 tys. projektantów mody i wnętrz. Brytyjski – największy w Europie – rynek designu wart jest 7,67 mld dol. Co ciekawe, ponad połowa młodych projektantów decydujących się na założenie własnej marki ma artystyczne wykształcenie. Reszta to samouki.
– Polski rynek nie jest jeszcze tak rozwinięty jak w Europie Zachodniej i oferuje znacznie mniej miejsc pracy i szans na rozwój dla ludzi kończących kierunki artystyczne lub projektowe. To też w dużej mierze przekłada się na fakt, że coraz więcej młodych projektantów decyduje się na pracę na własny rachunek – opowiada nam Anna Bukowska, odpowiedzialna w MyBaze.com za specjalne publikacje. – Wiele powstających młodych marek próbuje swoich sił w modzie ze względu na relatywnie niższą barierę wejścia, ale w sektorze mebli i domowych akcesoriów, w którym Polska ma znacznie mocniejszą pozycję, też widać sporo nowych, ciekawych twórców – dodaje.
Eksperci uważają, że szacunki BEDA dotyczące Polski są zaniżone. W końcu na samym tylko portalu DaWanda wyspecjalizowanym w sprzedaży rękodzieła i produktów od małych, niezależnych projektantów zarejestrowanych jest już 7,5 tys. firm z Polski, które oferują ponad 400 tys. produktów. Do tego dochodzą kolejne podobne serwisy. Działają u nas wspomniane MyBaze czy Pakamera. Coraz częściej pojawiają się też plotki o wejściu na polski rynek światowego potentata, czyli Etsy.com, będącego odpowiednikiem eBay w świecie designu.
Wraz z rosnącą liczbą projektantów następuje ich profesjonalizacja. – Jeszcze rok, dwa lata temu trzeba było namawiać i tłumaczyć im, jak ważne jest, by zadbali od strony prawnej o swój biznes. Dziś ta świadomość jest o wiele wyższa. Nie ma praktycznie dnia, by się ktoś nie zgłaszał z pytaniami, jak zarejestrować nazwę, logo jako znak towarowy, jak zadbać o ochronę patentową, czy jakie są formy rejestracji działalności gospodarczej – mówi nam Paula Pul z firmy LawMore wyspecjalizowanej właśnie w obsłudze przedsiębiorstw z sektora kreatywnego. W swoim portfolio ma już ponad 30 takich młodych projektantów, a obecnie współpracuje z pięcioma designerskimi start-upami.
Europejskim patentem objęta jest na przykład innowacyjna metoda FiDU (Freie Innendruck Umformung – formowanie ciśnieniem wewnętrznym) opracowana przez polskiego projektanta Oskara Ziętę. Polega ona na tym, że wyroby z połączonych szczelnie blach są nadmuchiwane od środka powietrzem. Zięta robi w ten sposób m.in. meble, które przypominają nadmuchane, metalowe balony. Brytyjski magazyn „Wired” nazwał projekty Polaka „meblami przyszłości”. Kilka lat temu Zięta uruchomił seryjną produkcję w rodzinnej Zielonej Górze, a dziś jego firma ma biura w USA, Australii i w Niemczech. Większość produktów idzie na eksport, bo polskie wzornictwo często jest bardziej znane za granicą niż w kraju.
W porównaniu do innych branż zazwyczaj kokosów się tu nie zarabia. Prawie połowa młodych designerów sprzedaje mniej niż 50 sztuk swoich produktów rocznie, co dziesiąty od 250 do 500 produktów, a zaledwie 2 proc. powyżej 500 sztuk. Zaledwie 9 proc. badanych może pochwalić się rocznymi przychodami powyżej 50 tys. euro.