Tylko w jednej trzeciej transakcji w Polsce kontrahenci zgadzają się na odroczenie terminu zapłaty. W krajach Europy Zachodniej to blisko połowa.
To dane z ostatniego raportu firmy Atradius, jednej z największych zajmujących się ubezpieczaniem należności. Podstawowy wniosek z badań: polskie firmy nie darzą się zbyt dużym zaufaniem. Zgadzają się z nim analitycy.
– Ten brak zaufania jest spotykany na mało rozwiniętych rynkach, na którym często dochodzi do fuzji, przejęć, ale i upadłości. Poza tym to efekt niskich stóp procentowych – koszt finansowania kredytem bankowym jest obecnie niski – wyjaśnia Michał Koleśnikow, ekonomista Banku BGŻ BNP Paribas.
Nie dotyczy to jednak m.in. branży spożywczej. Jak mówi Piotr Zdanowski z Zakładów Mięsnych Wierzejki, w tym sektorze to powszechnie stosowane rozwiązanie.

Niezapłacone faktury stanowią już 35,5 proc. obrotu w kraju

Bywa, że duże sieci wymuszają na mniejszych producentach takie kredyty. – Na szczęście mamy rozwiniętą własną sieć sprzedaży, dlatego trudno nas do czegoś zmusić. Osobiście mamy opory przed kredytem kupieckim, rozumiem jednak branże, dla których stanowi on alternatywę – dodaje Zdanowski.
Udział transakcji w obrotach, w których stosuje się kredyt kupiecki, jest w Polsce dużo niższy niż w regionie i krajach Europy Zachodniej. U nas średnio wynosi to około 30,7 proc. transakcji w obrocie krajowym i 25,6 proc. przy sprzedaży za granicę. Średnia dla Europy Wschodniej to odpowiednio 42,9 proc. i 38,4 proc., a na Zachodzie 44,9 proc. oraz 37,7 proc.
Autorzy raportu twierdzą też, że na polskim rynku umów z kredytem kupieckim jest coraz mniej. Dotyczy to przede wszystkim krajowego obrotu. W ciągu dwóch lat odsetek transakcji z odroczonym terminem płatności zmalał o 11 pkt proc.
– Przyczyną powyższych spadków był wzrost liczby przeterminowanych płatności na rynku krajowym i zagranicznym oraz wzrost wartości wskaźników zaległych płatności, czyli faktur niezapłaconych ponad 90 dni po terminie płatności w ciągu ostatnich dwóch lat. Z powodu tych wahań podejście polskich respondentów do transakcji B2B z odroczonym terminem płatności jest bardziej konserwatywne – podaje raport Atradiusa.
Same dane o opóźnieniach są jednak niejednoznaczne. Z jednej strony polskie firmy na tle europejskich wypadają pod tym względem bardzo dobrze. Faktury niezapłacone na czas stanowią około 35,5 proc. obrotu w kraju. W innych krajach naszego regionu jest to 41,2 proc. Na Zachodzie pod tym względem jest zresztą niewiele lepiej (40,2 proc.).
Ale z drugiej strony to właśnie w relacjach między polskimi firmami nastąpiło wyjątkowo duże pogorszenie moralności płatniczej. W ciągu ostatnich dwóch lat udział niezapłaconych faktur wzrósł o 7 pkt proc. dla sprzedaży w kraju i aż o 13 pkt proc. dla sprzedaży zagranicznej. W tym ostatnim przypadku to rekord spośród wszystkich badanych krajów.
Autorzy badania przyznają, że wzrost liczby niepłaconych faktur nie do końca jest zbieżny z tym, co pokazywały w tym czasie dane o koniunkturze w przedsiębiorstwach. O ile jeszcze w pierwszej połowie 2013 r. nastroje w firmach były raczej słabe (pesymizm wynikał m.in. z burzliwych wydarzeń w branży budowlanej z 2012 r., która zaliczyła kilka spektakularnych bankructw), o tyle od czerwca – lipca 2013 r. koniunktura była postrzegana coraz lepiej. Dowodzą temu dane GUS. Syntetyczny wskaźnik koniunktury w przedsiębiorstwach wzrósł od tamtego czasu z 87,9 pkt do 97,3 pkt na koniec 2014 r. W maju tego roku (ostatnie opublikowane dane) wskaźnik wynosił 97,8 pkt.
– Od wielu już lat istotnym problemem jest brak korelacji parametrów makroekonomicznych z faktycznymi wskaźnikami terminowości regulowania długów. Podobną sytuację jak dzisiaj obserwowaliśmy w czasach ostatniego kryzysu. Chociaż ekonomicznie Polska radziła sobie dobrze na tle innych krajów, to jednak większość branż dusiła się od zatorów płatniczych – mówi Paweł Szczepankowski, dyrektor zarządzający Atradius w Polsce.
Polscy przedsiębiorcy nie różnią się od swoich europejskich konkurentów pod względem okresu przeterminowania płatności. Zazwyczaj wynosi on około 20 dni. W sumie – uwzględniając terminy zapłaty wpisane do faktury – przedsiębiorcy czekają na pieniądze średnio 45 dni. W Europie to 50–56 dni.
– Najdłuższe terminy płatności, przekraczające 120 dni, w największym stopniu są spotykane w branży górniczej i budowlanej. W pierwszej tak długo z uregulowaniem faktury zwleka 19,2 proc. przedsiębiorstw, a w drugiej 14,4 proc. Najrzadziej zaś po 120 dniach płacą sektor usługowy – 4,3 proc., oraz finansowy – 4,8 proc. – wylicza Tomasz Starzyk, analityk Bisnode Polska. I dodaje, że nigdzie na świecie zjawisko to nie jest tak mocno widoczne jak w Polsce.
– Za tak fatalne dane w zakresie moralności płatniczej odpowiadają w ogromnej mierze firmy mikro i małe. To one najdłużej zwlekają z zapłatą – uzupełnia Starzyk.
Ale to u nas właściciele firm postrzegają przeterminowanie jako ryzyko utraty płynności na tyle istotne, że ograniczają inne koszty działalności. Takie deklaracje składa jedna piąta polskich firm, tymczasem średnia dla Europy Wschodniej wynosi 16 proc., zaś dla Zachodu 18 proc.
Jak płacą sobie firmy / Dziennik Gazeta Prawna