Dawno już legło w gruzach przekonanie, że internet stanie się płaszczyzną prawdziwie wolnego handlu, opartego na nieograniczonym dostępie do ofert przedstawianych wszystkim uczestnikom obrotu w jednakowym czasie.
Powyższe mity legły u podstaw funkcjonowania wielu serwisów internetowych, w których można zarówno licytować przedmioty w trybie aukcyjnym, jak i kupić za określoną z góry cenę. Niestety, okazało się, że szczytne idee mają niewiele wspólnego z rzeczywistością, a między sprzedającymi trwa gra nie tyle ostra, ile wręcz nie fair. Zaangażowani są w nią również sami organizujący obrót, którzy powinni przecież – niczym spółka prowadząca giełdę – sprzyjać dostępności informacji, jej powszechności i równemu traktowaniu uczestników.
Tymczasemz zdarzają się przypadki nieuzasadnionego blokowania kont użytkowników mających wysoki wolumen sprzedaży, przez co niemal natychmiast wywołuje się u nich problemy z płynnością, utratę renomy oraz znaczący spadek w wynikach wyszukiwania danej frazy już po przywróceniu ich do handlu. Takie działania nie tylko mają charakter złamania umowy, której częścią jest przecież regulamin określający przesłanki zawieszenia konta, ale stanowią czyn nieuczciwej konkurencji, o którym mowa w art. 15 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (t.j. Dz.U. z 2003 r. nr 153, poz. 1503 ze zm. – dalej: u.z.n.k.). Nie ulega bowiem wątpliwości, że internetowe platformy handlu wypełniają pojęcie rynku, o którym mowa w tym przepisie, a dostęp do tego rynku jest przez zawartą w nim normę chroniony.
Nieuzasadnione blokowanie konta użytkownika sprzedającego na rynku organizowanym przez prowadzącego serwis – ze względu na przykład na liczbę negatywnych komentarzy, którego kryterium nie odnosi się do innych sprzedających – jest więc deliktem (art. 15 ust. 1 pkt 3 i 5 w zw. z art. 15 ust. 2 pkt 1 u.z.n.k.) polegającym na stosowaniu odmiennych kryteriów dopuszczalności wejścia na rynek. Oceny tej nie zmienia fakt, że prowadzący rynek nie pozostaje bezpośrednio w stosunku konkurencji ze sprzedającymi. Działa bowiem w celu wyrządzenia szkody jednemu przedsiębiorcy i przysporzenia korzyści jego konkurentom. Wystarczy przecież, że strony są powiązane w ten sposób, że mogą chociażby potencjalnie wpływać na swoją sytuację rynkową.
Innym przejawem ograniczania dostępu do rynku jest przyjęcie nieobiektywnych kryteriów wyszukiwania, które nie są oparte ani na cenie, ani na ocenie użytkownika, terminie wystawienia lub związania ofertą. Takie nieobiektywne kryteria ustawiane są często jako domniemane, a ich nazwa (którą celowo pomijam, by nie wskazać konkretnego serwisu) sugeruje w sposób mylny użytkownikowi, że wyniki są dostosowane do jego oczekiwań i potrzeb. Dopiero świadoma rezygnacja z tej funkcji i przeprowadzenie wyszukiwania np. według ceny pozwala mu znaleźć oferty nieraz bardziej atrakcyjne, niż sugerowane przez organizatora serwisu. Spotykamy się również z innymi, nieco mniej wyrafinowanymi działaniami, jak chociażby ingerencja w „licznik wejść” na profil sprzedającego, co automatycznie obniża wyniki wyszukiwania.
Choć więc dotychczasowa praktyka stosowała art. 15 u.z.n.k. głównie do sklepów wielkopowierzchniowych, to należałoby pod jego kątem oceniać również działania platform handlu elektronicznego. Internet jest przecież takim samym narzędziem biznesu jak inne i działają w nim te same motywy osiągnięcia nieuczciwego zysku cudzym kosztem.