Od 1 stycznia 2016 r. przedsiębiorcy w tarapatach będą mogli liczyć na drugą szansę: priorytetem będzie naprawa firmy, a nie jej upadłość i likwidacja
Prawo restrukturyzacyjne / Dziennik Gazeta Prawna
Gdy firma upada, roszczenia wierzycieli są zaspokajane z jej majątku w odpowiedniej kolejności. Na podstawie art. 342 prawa upadłościowego i naprawczego (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 1112 ze zm.) pieniądze najpierw otrzymują pracownicy i podmioty publicznoprawne, w tym urzędy skarbowe i ZUS. Na końcu – pozostali, ale dla nich zazwyczaj niewiele zostaje (statystycznie rzecz ujmując, udaje im się odzyskać średnio 17 proc. dochodzonych kwot).
– Przepisy w aktualnym brzmieniu sprawiają, że urzędnikom nie zależy na tym, aby upadające przedsiębiorstwo stanęło na nogi. Bo urząd i tak dostaje pieniądze – mówi wiceminister sprawiedliwości Jerzy Kozdroń.
Ministerstwo w porozumieniu z resortem gospodarki postanowiło to zmienić. Stąd nowa ustawa. Na obecnym posiedzeniu Sejm rozpatrzył redakcyjne poprawki Senatu do niej. Prawo restrukturyzacyjne będzie obowiązywać od początku przyszłego roku.
Nie idealna, ale potrzebna
Ostateczne brzmienie regulacji nie będzie dla przedsiębiorców tak korzystne, jak pierwotnie planowano. Chodzi o to, że roszczenia ZUS i KRUS z tytułu składek na ubezpieczenia społeczne za trzy ostatnie lata przed ogłoszeniem upadłości będą nadal zaspokajane w pierwszej kolejności.
Zdaniem senatora PO Jana Rulewskiego to słuszne rozwiązanie. Na posiedzeniu senackiej komisji tłumaczył, że ZUS działa dla dobra ogółu społeczeństwa, więc uprzywilejowanie Zakładu jest w interesie wszystkich obywateli. Analogicznie zdaniem senatorów należy traktować KRUS.
Eksperci uważają, że ustawa co prawda nie jest idealna, ale mimo to jest szalenie potrzebna polskim przedsiębiorcom. Mateusz Medyński, wspólnik w kancelarii Zimmerman i Wspólnicy, podkreśla, że nareszcie priorytetem stanie się kontrolowana poprawa funkcjonowania firmy, nad którą będą musieli wspólnie pracować dłużnik i wierzyciele. Nie będzie już walki o wyrywanie sobie z rąk resztek majątku.
– Koniec z odium bankruta wobec wszystkich przedsiębiorców w kłopotach finansowych. Koniec z praktyką, że choć spółkę można uratować, likwiduje się ją, bo to prostsze – nie ukrywa zadowolenia mec. Medyński.
– Prawo restrukturyzacyjne to poza znaczącym usprawnieniem postępowania upadłościowego obejmującego likwidację przedsiębiorstwa fundamentalna zmiana procesów służących naprawie finansów przedsiębiorstwa – mówi z kolei Bartosz Groele, wiceprezes Instytutu Allerhanda oraz adwokat w kancelarii Tomasik Pakosiewicz Groele. I wskazuje wiele usprawnień, które zostaną wprowadzone, w tym między innymi: zmiana legalnej definicji niewypłacalności, nowoczesna regulacja dotycząca pomocy publicznej, zmiany w zakresie wynagradzenia syndyków, zwiększenie roli wierzycieli w postępowaniu.
Mentalność przedsiębiorcy
Dla wielu przedsiębiorców kluczowe może być to, jak definiowana będzie niewypłacalność. Przepisy w nowym brzmieniu, głównie art. 11 prawa upadłościowego i naprawczego, będą się skupiać przede wszystkim na przesłankach ekonomicznych. Do tej pory za niewypłacalnego uznawano niekiedy także tego, kto był niewypłacalny z przyczyn faktycznych i pozafinansowych (np. z powodu wypadku dysponent zapomniał kodów dostępu do rachunku bankowego).
– Wreszcie koniec z upadłościami z powodu „dwóch niezapłaconych faktur” – komentuje adwokat Wojciech Piłat z kancelarii Piłat i Partnerzy.
Dodaje jednak, że sama ustawa nie będzie w stanie poprawić sytuacji przedsiębiorców.
– Powodzenie zależeć będzie od tego, czy nasi przedsiębiorcy zdecydują się korzystać z nowych rozwiązań. Doświadczenie uczy, że może być z tym problem – uważa.
Do podobnych wniosków doszli zresztą pracownicy resortu sprawiedliwości. Jeden z nich, Maciej Geromin, tłumaczył na jednym ze spotkań z przedsiębiorcami, że prawdziwe efekty funkcjonowania nowego prawa restrukturyzacyjnego poznamy dopiero ok. 2020 roku.
Równie istotne będzie także to, jak działać będą doradcy restrukturyzacyjni, pomagający w uzdrawianiu firm. Staną się nimi głównie syndycy. A ci są, jak mawiają sami o sobie w kuluarach, od likwidowania, a nie naprawiania.
– Wymagać to będzie swoistej adaptacji mentalnej. Zadaniem syndyka jest wszak zyskowna sprzedaż przedsiębiorstwa upadłego, a nie jego uzdrawianie – potwierdza Wojciech Piłat. ©?
Doradcami od restrukturyzacji zostaną syndycy. Mówią o sobie, że są od likwidowania, nie naprawiania
Etap legislacyjny
Ustawa czeka na podpis prezydenta