Polskie firmy projektują autostrady, koleje i zapory dla zagranicy. Bo u nas się nie opłaca.
Praca dla specjalistów jest w kraju i za granicą / Dziennik Gazeta Prawna
Projektanci z Krakowa i Warszawy przygotowują dokumentację obwodnicy Aberdeen w Szkocji oraz budowanych w formule PPP dróg nr 17 i 18 w Irlandii. Nasi specjaliści pracują też przy wartym 750 mln funtów projekcie „A-One+”, który dotyczy utrzymania infrastruktury drogowej w Wielkiej Brytanii. Wszyscy pracują dla amerykańskiej firmy projektowej CH2M Hill, która zatrudnia w Polsce 230 inżynierów.
– Ponad połowa pracuje na rzecz zagranicznych projektów przemysłowych i infrastrukturalnych, w tym drogowych, kolejowych i hydrotechnicznych – mówi Joanna Bensz, dyrektor zarządzająca CH2M Hill w Polsce. – Są też zaangażowani w szereg inwestycji przemysłowych w różnych częściach świata, które często są objęte klauzulą poufności ze względu na ich strategiczny charakter – dodaje.
ILF Consulting Engineers Polska, której spółka matka mieści się w Innsbrucku, zatrudnia w naszym kraju 230 inżynierów. Z tego ok. 120 projektuje dla inwestorów za granicą. Przygotowywali np. dokumentację projektową dla gazociągów w Nigerii i Libii. Pełnili funkcje inżyniera kontraktu podczas budowy gruzińskiej elektrowni gazowej w Gardabani.
– Zachód dopiero odkrywa, co polscy specjaliści mogą zaoferować, dlatego ten sektor ma przyszłość – ocenia Paweł Panczyj, dyrektor zarządzający w ABSL, organizacji branżowej specjalizującej się outsourcingu usług. – Angażowanie polskich specjalistów wynika z ich umiejętności, niższych kosztów i mniejszej liczby inwestycji w naszym kraju. Rośnie internacjonalizacja rynku, a my chcemy się dywersyfikować – mówi Ewa Kula-Pankau z ILF w Polsce.
Inżynierowie z Polski cieszą się na rynkach zagranicznych dobrą renomą w porównaniu ze specjalistami z innych centrów tzw. outsourcingu usług, np. z Indii. Ich silną stroną ma być kultura pracy oraz większa zdolność adaptacji do różnic kulturowych.
URS Polska zatrudnia obecnie w naszym kraju ok. 250 inżynierów w branży drogowej, kolejowej, mostowej i energetycznej. Są wśród nich projektanci, inspektorzy nadzoru, inżynierowie budowy i specjaliści do spraw jakości. – Obecnie oddelegowaliśmy 25 inżynierów do pracy przy zagranicznych projektach. Ta liczba stale się zmienia w zależności od potrzeb – twierdzi Magdalena Michalak z North Europe URS Polska, który jest częścią Grupy Aecom.
Polacy pracowali dla URS m.in. przy projektowaniu 60 km linii kolejowej w Chorwacji i dokumentacji dla obwodnicy Sztokholmu oraz nadzorze inwestorskim nad budową 15-kilometrowego odcinka autostrady D1 na Słowacji.
– W Polsce w wyniku spowolnienia gospodarczego i zakończenia boomu przed Euro 2012 zmniejszyła się liczba inwestycji sektora publicznego. W tym samym czasie w Wielkiej Brytanii i Skandynawii mamy ich wzrost – zaznacza Magdalena Michalak.
Firma szuka im zleceń za granicą, bo w kraju zadań przemysłowo-infrastrukturalnych jest za mało. Przykładowo PKP PLK – jeden z największych inwestorów infrastrukturalnych – dopiero przygotowuje się do ogłoszenia większości przetargów na budowy w ramach budżetu UE 2014–2020.
– W Polsce nie da się utrzymać firmy projektowo-inżynierskiej, która by pracowała tylko i wyłącznie dla rynku wewnętrznego. Tu liczy się głównie cena, więc zlecenia wyceniane są zbyt nisko – twierdzi Rafał Bałdys, wiceprezes Związku Pracodawców Branży Usług Inżynierskich. – To dlatego ponadnarodowe sieci korzystają z polskich specjalistów przy wysokomarżowych kontraktach, np. w ZEA, Arabii Saudyjskiej, USA i krajach skandynawskich –tłumaczy.
– U nas warunki kontraktów przygotowywanych przez sektor publiczny są bardziej korzystne dla zlecającego niż konsultantów i wykonawców – potwierdza Magdalena Michalak z URS. – Światowe firmy ostrożnie podchodzą zatem do zleceń w naszym kraju, jeśli mają inne opcje za granicą – dodaje.
Rafał Bałdys tłumaczy, że to m.in. dlatego z polskiego rynku wycofali się holenderski DHV, francuska Systra i hiszpański Sener, a wiele innych firm zbankrutowało, np. Kolprojekt.
Jan Krynicki z GDDKiA twierdzi, że Dyrekcja zmienia kryteria ocen w przetargach na nadzór inwestorski, w których cena stanowi teraz 60 proc. W PKP PLK usłyszeliśmy, że tu także będzie następowało odchodzenie od bazowania wyłącznie na cenie przy wykonawcach usług intelektualnych. Ale branża projektowa odpowiada, że te zmiany są spóźnione. Negatywnie projektanci wypowiadają się o popularnym w polskiej infrastrukturze modelu „projektuj i buduj”. – On zrujnuje rynek projektantów – twierdzi Rafał Bałdys. – Bo każdy z oferentów musi przygotować wstępną ofertę projektową. Projektanci pracują na rzecz potencjalnych wykonawców często za warunkowe success fee, czyli wynagrodzenie jest uzależnione od tego, czy oferta wygra przetarg. Jeśli w przetargu bierze udział 20 podmiotów, to 19 biur projektowych pracuje za darmo – tłumaczy.