Przywiązanie kursu waluty do umacniającego się dolara szkodzi eksportowi. Produkty z Państwa Środka na wielu rynkach stały się zbyt drogie. Ekonomiści spodziewają się, że wzrost gospodarczy znów zwolni
Chiński handel zagraniczny / Dziennik Gazeta Prawna
Kolejny niepokojący sygnał dotyczący kondycji chińskiej gospodarki. Tym razem rynkami finansowymi wstrząsnęły zaskakująco słabe wyniki marcowego eksportu. A już jutro może się okazać, że wzrost gospodarczy spadł poniżej zakładanego przez władze poziomu 7 proc.
W marcu wartość chińskiego eksportu mierzona w dolarach spadła o 15 proc., w juanach zaś o 14,6 proc. w porównaniu z tym samym miesiącem ubiegłego roku – podał wczoraj chiński główny urząd celny. Tymczasem analitycy zamiast spadku spodziewali się wzrostu, i to o jakieś 8 proc. Spadł też import – o 12,7 proc., licząc w dolarach, i o 12,3 proc. – w juanach, ale te spadki były przynajmniej w miarę zgodne z oczekiwaniami rynku. Efekt jest taki, że lutowa, rekordowa – wynosząca 60,6 mld dol. – nadwyżka w bilansie handlowym w marcu skurczyła się do zaledwie 3,08 mld. I to jest najgorszy wynik od 13 miesięcy, podczas gdy analitycy spodziewali się przewagi eksportu nad importem sięgającej 44–45 mld.
– To bardzo złe dane, znacznie poniżej oczekiwań rynkowych. To sygnał ostrzegawczy, zarówno jeśli chodzi o światowy popyt, jak i chińską konkurencyjność – mówił Reutersowi Louis Kuijn, główny ekonomista oddziału RBS w Hongkongu.
Bardzo wiele pokazują dane na temat eksportu w rozbiciu na najważniejsze dla Chin rynki – wartość towarów sprzedanych do USA spadła o 8, do Unii Europejskiej – o 19, a do Japonii – aż o 24 proc. W tym częściowo tkwi wyjaśnienie tej sytuacji. W ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy juan bardzo się umocnił w ślad za amerykańskim dolarem, do którego jest przywiązany (chińskie władze pozwalają tylko na ruch w wąskich widełkach). W efekcie chińskie produkty stają się coraz droższe, co stosunkowo najmniej dotyka właśnie Amerykanów, ale na innych rynkach jest to bardzo zauważalne. Ponad jedna trzecia z 3 tys. eksporterów przepytanych w rządowym badaniu uznała, że to właśnie silny juan najmocniej uderza w ich działalność. W zeszłym roku juan osłabił się w stosunku do dolara o 2 proc., podczas gdy większość walut z innych rynków wschodzących – o kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt procent, ale zarazem tylko w tym roku umocnił się w stosunku do euro o 14 proc. Aby poprawić sytuację eksporterów, konieczne jest osłabienie juana – i chiński bank centralny w ciągu ostatniego półrocza już dwukrotnie obniżał stopy procentowe – ale wiąże się to też z innymi zagrożeniami. – Osłabianie juana jest bronią obosieczną – poprawi eksport, ale kosztem zwiększonego ryzyka odpływu kapitału – komentuje ekonomista Bloomberga Tom Orlik.
Spadek eksportu to jednak tylko część problemu. Władze w Pekinie, zdając sobie sprawę, że Chiny nie będą wiecznie „fabryką świata”, od kilku lat próbują przeorientować gospodarkę, tak aby większą rolę w kreowaniu wzrostu gospodarczego odgrywał popyt wewnętrzny. Z tego też powodu dane na temat importu również są niepokojącą informacją, choć do marcowego spadku bardziej przyczynił się mniejszy import surowców niż towarów konsumpcyjnych.
W tej sytuacji trudno się dziwić, że zarówno władze, jak i rynki finansowe z zaniepokojeniem czekają na jutrzejszą publikację informacji o wzroście gospodarczym w I kw. Ubiegły rok Chiny zakończyły ze wzrostem PKB w wysokości 7,4 proc., co było najgorszym wynikiem od 24 lat. Ale teraz taka liczba byłaby przyjęta z zadowoleniem. W zatwierdzonych przed kilkoma tygodniami założeniach gospodarczych na ten rok mowa jest o przyroście PKB o ok. 7 proc. – Dane na temat eksportu i importu są słabe. Wskazują one, że wzrost gospodarczy w 1 kw. będzie poniżej 7 proc. – mówi Hao Zhou, analityk ANZ Bank. Także inni ekonomiści spodziewają się wyniku na poziomie 6,8–6,9 proc.
Władze w Pekinie uważają, że chińska gospodarka musi rosnąć co roku o co najmniej 7 proc., aby była w stanie wchłonąć wszystkich nowo wchodzących na rynek pracy. Celem na ten rok jest stworzenie w miastach 10 mln nowych miejsc pracy. – Bezpieczeństwo na rynku pracy i poprawa dochodów nie są zamkami na piasku. Muszą być one budowane na podstawie konkretnego tempa rozwoju gospodarczego – mówił niedawno premier Li Keqiang, ostrzegając przed makroekonomicznymi konsekwencjami niedotrzymania założeń. Wygląda na to, że jednak będzie się musiał stopniowo oswajać z taką perspektywą.
W marcu eksport spadł o 15 proc. Nadwyżka w handlu to tylko 3 mld dol.
Jest tanio, więc jest deficyt
Od ubiegłego roku tylko Niemcy wyprzedzają Chiny na liście krajów, z których importujemy najwięcej towarów, a Rosja spadła na trzecie miejsce – wynika z danych GUS. Co ważne, z roku na rok kupujemy w Państwie Środka coraz więcej różnego rodzaju produktów. W rezultacie udział tego kraju w całym naszym imporcie wzrósł z 7,1 proc. w 2007 r. do 12,7 proc. w styczniu 2015. Wśród sprowadzanych wyrobów ponad 60 proc. stanowią towary o wysokim stopniu przetworzenia (maszyny, pojazdy i przyrządy precyzyjne). A do najważniejszych produktów w tym imporcie należą: telewizory, aparatura do telefonii i telewizji, komputery i części do nich, zabawki, części maszyn drukarskich, telewizory, lampy i aparaty oświetleniowe, walizy i torby oraz odzież i części samochodowe.
W ubiegłym roku za wszystkie towary zakupione w Chinach zapłaciliśmy (według wstępnych danych) 17,4 mld euro – o 19 proc. więcej niż w roku poprzednim. Natomiast sprzedaliśmy tam wyroby za zaledwie 1,7 mld euro. Uzyskaliśmy więc gigantyczny, bo wynoszący 15,7 mld euro deficyt w handlu z tym partnerem (o 2,7 mld euro większy niż w roku poprzednim). Z żadnym innym krajem nie mamy tak dużego ujemnego salda w wymianie towarowej (z Rosją, która jest na drugim miejscu, wyniosło ono 10,4 mld euro, z Republiką Korei zajmującą trzecie miejsce – 2,9 mld euro). Nierównowaga z Chinami wynika głównie z tego, że wyroby z tego kraju są tańsze niż polskie. Z drugiej strony eksport do Państwa Środka jest trudny, ponieważ są tam liczne bariery, m.in. administracyjne.